Syberyjskie morze

Syberyjskie morze

Bajkał daje mieszkającym nad jego brzegami ludziom żywność, wodę i pracę, a nawet skóry foki nerpy na zimową odzież Korespondencja znad Bajkału Kto nie widział Bajkału, nie widział Syberii – mawiają mieszkańcy rybackiej wioski Bajkalskoje, zagubionej między jeziorem Bajkał a Górami Bajkalskimi na północy Buriacji. Sławne jezioro, zwane na Syberii morzem, daje im żywność, wodę i pracę, a nawet skóry foki nerpy na zimową odzież. Bajkał jest też tłem wielu legend i podań, przysłów, zagadek, pieśni i poezji. Północno-zachodni brzeg Bajkału, do którego dochodzą tylko górskie stoki i urwiska Gór Bajkalskich, to jeden z najsłabiej zaludnionych obszarów okolic jeziora. Tam właśnie, nad samym jego brzegiem otoczonym rdzewiejącymi kutrami, przycupnęło Bajkalskoje. Jechać można z niego tylko na północ, do Siewierobajkalska położonego na trasie Kolei Bajkalsko-Amurskiej (BAM). W każdą inną stronę można tylko iść, ewentualnie płynąć kutrem lub łodzią. Dookoła górska tajga, zamieszkana jedynie przez niedźwiedzie, sobole, burunduki (gatunek wiewiórki), a w wyższych partiach przez świstaki i pardwy górskie. Choć łatwiej tam o tropy jelenia niż o ślady ludzkiej obecności, zdarza się i spotkanie z samotnym myśliwym bądź rybakiem, stawiającym sieci na brzegu jeziora. Spotkanie w tajdze – A spotkanie z człowiekiem w tajdze, gdzie raczej niedźwiedzia się spodziewasz, to zawsze święto! – mówi Wiktor Wołkow, zapraszając do ogniska dymiącego na małej plaży u podnóża gór. Wiktor pochodzi z Kumory, miejscowości położonej za górami Barguzińskimi, które są jakby lustrzanym odbiciem Bajkalskich na przeciwległym brzegu jeziora. Jak sam mówi, nie jest bamowcem (tak nad Bajkałem określa się przyjezdną ludność, która budowała BAM), ale potomkiem Kozaków, którzy zakładali jego rodzinną miejscowość. W głuchej tajdze, u ujścia górskiej rzeki Kurkuły do Bajkału, Wiktor spędza część krótkiego syberyjskiego lata, poluje, łowi ryby i wszystko, co tylko można złapać. Samotny rybak jest głęboko przekonany, że nazwa Bajkał pochodzi z języka wymarłego narodu Kurykanów, który w dawnych czasach zamieszkiwał brzegi jeziora, i znaczy bogate jezioro. Jego bogactwo to nieprzebrane ilości ryb mieszkających w bajkalskich głębinach, ale i niedźwiedzie czy rzadsze już jelenie i sarny syberyjskie, które do dziś spotyka się nad brzegami jeziora. W wodach Bajkału żyje też jedyna słodkowodna foka na świecie – bajkalska nerpa. Jej mięso i futro to cenny towar na czarnym rynku w Buriacji. Wiktor widuje foki każdego dnia podczas sprawdzania sieci, ale według niego to jednak ryby są głównymi mieszkańcami syberyjskiego morza. – Tu są szczupaki wielkie jak prosiaki! – zachęca do rybałki, czyli połowu. Bajkał zasługuje na miano bogatego nie tylko ze względu na obfitość ryb. Z 50 gatunków występujących w Bajkale, połowę można spotkać tylko tutaj. Chociażby omula, którego smaczne mięso jest w okolicach jeziora bardzo cenione. Wszystkich zadziwia gołomianka, tajemnicza (bo rzadko łowiona) ryba o przezroczystym ciele, składającym się w połowie z tłuszczu. Dla ludzi nie jest atrakcyjna, ale stanowi podstawę pożywienia nerpy. Endemiczny duet – jedyna taka ryba i jedyna taka foka na świecie. Sposób na lipienia Spotkany samotnik jest także myśliwym. – Niektórzy mówią o takich jak ja kłusownik, ale najwięksi kłusownicy siedzą na Kremlu – zastrzega Wiktor. Poluje, na co się da: jelenie, sarny, rzadziej świstaki. Jeleń daje świetne mięso i skórę, a świstak – sadło i skórkę na uszankę. Jednak nawet wychodząc w góry na polowanie, Wiktor wbija w czapkę kilkanaście haczyków i nawija kilka metrów żyłki na rękojeść noża. W ten sposób w każdych warunkach może zrobić wędkę. – Jeżeli na polowaniu się nie wiedzie, siadasz nad rzeczką, a tam zawsze coś jest… – mówi. Stary wyga ma swój sposób na omule czy lipienie. Przed zarzuceniem wędki rozkłada kurtkę pod krzakami wierzby rosnącej na brzegu i strząsa z liści owady. – Tymi owadami żywią się ryby z rzeki, prawie na pewno zareagują na taką przynętę! – mówi, rozwodząc się nad smakiem lipieni, które po wyjęciu z wody pachną ponoć świeżymi ogórkami. Wiktor nie jest bynajmniej na urlopie. Kiedyś pracował w sowchozie, gdzie był myśliwym, ale tylko kilka lat. Wraz z rozpadem ZSRR tysiące państwowych zakładów upadło, tylko nieliczne, jak np. sowchoz Pobieda w wiosce Bajkalskoje, przekwalifikowano,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2007, 2007

Kategorie: Świat