Hinduski król stali

Lakshmi Niwas Mittal, który kupił polskie huty, ma dobrą rękę do interesów i codziennie uprawia jogę

Lakshmi Niwas Mittal już jako młody człowiek marzył, że stworzy największe na świecie imperium produkcji stali. Dziś plany te zaczyniają się spełniać.
Kierowany przez niego holding LNM Group przejmie koncern Polskie Huty Stali (huta Katowice z Dąbrowy Górniczej, huta im. Sendzimira, Florian ze Świętochłowic i sosnowiecka Cedler). LNM Group już teraz jest drugim na świecie producentem stali (prawie 35 mln ton rocznie). Prognoza przychodu na 2003 r. wynosi około 12 mld dol. Stalowe imperium hinduskiego biznesmena zatrudnia 100 tys. osób w 12 krajach świata (m.in. w Indonezji, Algierii, Meksyku, RPA, Kanadzie, USA, Rumunii, Niemczech, Czechach i Kazachstanie). „Król stali” zapewnia, że potrafi prowadzić interesy w krajach rozwiniętych, rozwijających czy też „zwijających się”. W wywiadzie dla magazynu „Fortune” oświadczył: „Hindus ma w tej branży prawdziwe korzyści… Ten, kto dorastał w kraju z 300 językami i grupami etnicznymi, nauczył się, jak łagodzić różnice poglądów i osiągać kompromisy”.
Dla Mittala prorocze okazało się jego imię (Lakshmi – „tam, gdzie mieszka bogini bogactwa”). Ma opinię szczęśliwego biznesmena, który czegokolwiek dotknie, zamienia w złoto lub raczej w wysokogatunkową, pożądaną przez nabywców stal. Jego osobisty majątek ocenia się na 1,25 mld funtów (w 2002 r. na miliard funtów). Mieszkający w Londynie Mittal jest uważany za najzamożniejszego „brytyjskiego” Azjatę, zaś na liście milionerów Zjednoczonego Królestwa zajmuje 14 miejsce. Ma samolot odrzutowy Golfstream, luksusowy dom w Trynidadzie, rozległą, wartą 9 mln funtów posiadłość przy The Bishop’s Avenue w Hampstead w północnym Londynie. Okolica ta nie przypadkiem jest nazywana ulicą milionerów. Sąsiadami hinduskiego króla stali są tam bajecznie bogaty sułtan Brunei i król Arabii Saudyjskiej, Fahd. W swej londyńskiej willi, zwanej letnim pałacem, Mittal urządza niekiedy huczne przyjęcia. Na 26 urodziny swego syna wydał „kubańskie party” – 40 zaproszonych gości otrzymało

kosztowne kubańskie cygara.

Brytyjski dziennik „The Observer” z ironią dziwił się później, iż kubański temat wieczoru wybrał człowiek, który zbił fortunę dzięki metodom twardego kapitalizmu. Hinduski biznesmen jest jednak przede wszystkim ciężko pracującym człowiekiem. Zaproszony przez premiera Tony’ego Blaira na bankiet, nie przyszedł. Musiał przecież polecieć do Chicago, gdzie kupował firmę Inland Steel, jedno z najstarszych przedsiębiorstw przemysłu stalowego w USA. Mimo to nawet w największym nawale zajęć hinduski biznesmen znajduje czas, aby przez godzinę uprawiać jogę.
Urodził się w 1950 r. w Radżastanie w małej, pozbawionej elektryczności wiosce Sadulpur. W latach 60. rodzina przeniosła się do Kalkuty. W tej ogromnej, tętniącej życiem metropolii pragnący prowadzić intratny biznes przedsiębiorcy mogli rozwinąć skrzydła. Ojciec Mittala nabył w pobliskim Howrah podupadającą małą hutę, produkującą 20 tys. ton stali rocznie. Obecnie holding LNM Group wytwarza tyle samo w zaledwie kilka godzin. Lakshmi poznawał w renomowanej szkole św. Ksawerego tajniki księgowości i ekonomii. Zajęcia zaczynał o 6.30 rano, kończył trzy godziny później. Musiał przecież pomagać ojcu. Od dzieciństwa wiedział, że przyszłość zwiąże z przemysłem stalowym. W wieku 21 lat Lakshmi jako prymus ukończył szkołę i stał się pracownikiem ojcowskiej firmy. Władze Indii nakładały wtedy na prywatnych przedsiębiorców przemysłu stalowego liczne ograniczenia. W 1976 r. młody Mittal przeniósł się więc do Indonezji, gdzie założył spółkę Ispat (w języku hindi oznacza to stal). Pierwsza huta w Indonezji została wzniesiona dosłownie w szczerym polu. Dziś Ispat Indo jest największym prywatnym producentem stali w tym ogromnym wyspiarskim kraju. Mittal doszedł do słusznego wniosku, że ogromne kombinaty hutnicze – energożerne nieekonomiczne molochy – nie mają przed sobą przyszłości. Postawił na pozyskiwanie efektywnych minihut produkujących z tańszych surowców niż stalowy złom. Dewizą hinduskiego biznesmena stało się zmniejszanie kosztów i podwyższanie wydajności produkcji. Mittal potrafi niekiedy zmniejszyć zatrudnienie, co wywołuje gniew związków zawodowych.
Król stali stał się mistrzem w kupowaniu po zazwyczaj umiarkowanej cenie nierentownych państwowych przedsiębiorstw, które restrukturyzował przy pomocy znakomitej ekipy hinduskich ekspertów, tak że zaczynały przynosić zyski. W 1989 r. spółka Ispat nabyła stalownie w Trynidadzie i Tobago, przynoszące milion dolarów strat dziennie. Zespoły ekspertów ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec nie potrafiły znaleźć recepty na uzdrowienie przedsiębiorstwa. Mittal niezwłocznie zainwestował 10 mln dol. i w przeciągu trzech miesięcy podwoił produkcję. Po roku firma stała się rentowna.
W 1992 r. hinduski król stali odniósł sukces w Meksyku, gdzie nabył od państwa stalowy koncern Sicartsa za 220 mln dol. Rząd Meksyku wzniósł ten kombinat niespełna dziesięć lat wcześniej kosztem aż 2 mld, jednak przedsiębiorstwo systematycznie przynosiło straty. Dzięki energicznym posunięciom Mittala Sicartsa stała się klejnotem w jego holdingu, przynoszącym 63% ogólnych zysków. Podobną metodę zastosował w Kazachstanie, gdzie pozyskał w 1995 r. wielkie państwowe przedsiębiorstwo Karmet, będące w tak złym stanie finansowym, że od pół roku nie płaciło pracownikom pensji. LNM Group musiała przejąć wraz ze stalowym kombinatem lokalne struktury KGB oraz miejski tabor tramwajowy. Większość ekspertów uważała przedsięwzięcie za zbyt ryzykowne. Mittal przewidział jednak, że Karmet będzie produkował na wiecznie

chłonny rynek chiński.

Po roku przedsiębiorstwo zaczęło przynosić zyski i zwiększyło produkcję ze 120 tys. do 250 tys. ton miesięcznie. Lakshmi zdaje sobie sprawę, że w interesach liczą się także kontakty personalne. Został przyjacielem prezydenta Kazachstanu, Nursułtana Nazarbajewa, i konsulem honorowym tej postradzieckiej republiki w Wielkiej Brytanii.
Niechętni mówią, że prezes LNM Group uzyskał kontrakt w Kazachstanie nie do końca jasnymi metodami. Podobno zapłacił 100 mln „honorarium” za pośrednictwo firmie konsultingowej Patokh Chodiev Group, mającej silne powiązania ze światem polityki i biznesu w Kazachstanie.
Prawdziwą aferę rozpętał natomiast w Wielkiej Brytanii. Media nad Tamizą mówiły o „Mittalgate” lub o „steelgate”. W maju 2001 r., dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, Mittal przekazał 125 tys. funtów Partii Pracy Tony’ego Blaira. W lipcu tego roku brytyjski premier najwidoczniej postanowił się odwdzięczyć. Prezes LNM Group prowadził właśnie rozmowy w Rumunii w sprawie nabycia największego państwowego przedsiębiorstwa przemysłu stalowego Sidex. Konkurentem była francuska firma Usinor. Tony Blair napisał więc do szefa rumuńskiego rządu, Adriana Nastase, wyrażając zadowolenie z jego zamiarów podpisania kontraktu prywatyzacyjnego na rzecz LNM Group, firmy brytyjskiej.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, nad Tamizą zawrzało. Media oskarżały Blaira, że dał się przekupić stosunkowo niewielką kwotą i interweniował na rzecz firmy, która wcale nie jest brytyjska, lecz ma siedzibę w raju podatkowym na holenderskich Antylach, zaś w Zjednoczonym Królestwie zatrudnia zaledwie 90 osób. Nieco później dziennik „The Guardian” napisał, że Mittal działa wbrew brytyjskim interesom, przekazał bowiem 600 tys. dol. amerykańskim firmom i organizacjom, usiłującym przekonać kolejnych prezydentów USA, aby wprowadzili protekcyjne cła na importowaną stal. Gdyby do tego doszło, angielskie huty straciłyby wiele zamówień i miejsc pracy. Medialna wrzawa była wielka, ale ostatecznie Blair i Mittal wyszli z afery bez wielkich szkód.
Ostatnio hinduski biznesmen koncentruje swą działalność w Europie Środkowej i Wschodniej. Dzięki temu pragnie wejść na rynki UE i zostać stalowym potentatem świata, dyktującym warunki innym branżom, np. przemysłowi samochodowemu. W styczniu 2003 r. holding LNM kupił zakład Nova Hut w czeskiej Ostrawie. Pracownicy na ogół są zadowoleni. „Wreszcie mamy odpowiednie ubranie ochronne. Liczba wypadków znacznie spadła”, cieszy się 52-letni wytapiacz Vojtech Bobka w rozmowie z dziennikarzem magazynu „Forbes”. Także płace są wreszcie wypłacane regularnie. W Polsce wyzwania stojące przed hinduskim biznesmenem są ogromne. Zadłużenie Polskich Hut Stali przekracza 5 mld zł, a pole manewru nowego właściciela jest minimalne, jako że rząd RP uzgodnił już plany restrukturyzacji przemysłu stalowego z Brukselą. Pozostaje mieć nadzieję, że także nad Wisłą Mittalowi dopisze szczęście, które towarzyszy mu od wielu lat.

 

 

Wydanie: 2003, 45/2003

Kategorie: Gospodarka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy