Tag "banki spółdzielcze"

Powrót na stronę główną
Kraj

Banki spółdzielcze: życie w czekoladzie

Niegdyś służyły rolnikom, rzemieślnikom i drobnym handlowcom. Dziś mamonie

Pod koniec ubiegłego roku w Polsce działało 490 banków spółdzielczych. Część skupiona jest w Grupie BPS SA, którą tworzy Bank BPS SA oraz 307 innych zrzeszonych z nim banków spółdzielczych. Spółdzielczą Grupę Bankową tworzy SGB-Bank SA i 174 zrzeszone z nim banki spółdzielcze.

Ich kapitały własne szacuje się na ponad 21 mld zł, a zgromadzone w nich depozyty wyniosły pod koniec 2024 r. przeszło 196 mld zł. Według danych Bankowego Funduszu Gwarancyjnego zysk netto banków spółdzielczych wyniósł w roku ubiegłym 4,9 mld zł, co stanowiło 12% całkowitego zysku netto sektora bankowego, w 2024 r. wynoszącego 40,6 mld zł. Jeszcze nigdy sytuacja tego sektora nie była tak dobra. Powiedzieć, że banki – w tym spółdzielcze – śpią na pieniądzach, to nie powiedzieć nic.

Jest za to wiele dowodów, że dziś banki spółdzielcze ordynarnie pasożytują na klientach. Zarabiają na wszystkim. Na przykład w najlepszym w wielu rankingach Banku Spółdzielczym we Wschowie rachunek podstawowy prowadzony jest co prawda bez miesięcznych opłat, ale konto premium kosztuje nawet 40 zł miesięcznie. Pięć przelewów miesięcznie dokonywanych na rachunki prowadzone w innych bankach niż BS Wschowa jest darmowych, ale opłata za szósty i kolejne wynosi 5 zł. W przypadku konta premium – 10 zł. Lista taryf i opłat obowiązujących w tym banku ma 15 stron formatu A4 drobnym drukiem.

Roczne oprocentowanie lokat w Banku Spółdzielczym w Szczytnie kształtuje się na poziomie 4,10%. Bank Spółdzielczy w Piotrkowie Kujawskim oferuje rocznie 5% w przypadku trzymiesięcznej lokaty, a Bank Spółdzielczy w Kościanie – 4,4% rocznie w przypadku lokaty na trzy miesiące.

Przeglądając dokumenty innych banków, można dojść do wniosku, że ich oferta dla klientów indywidualnych niewiele się różni od oferty banków komercyjnych. Czy to oznacza, że spółdzielcy trudniący się bankowością zarabiają równie dobrze jak ich koledzy pracujący w Pekao SA, Santanderze czy mBanku? Nic bardziej mylnego. Nikt jednak nie prowadzi rankingu najlepiej zarabiających prezesów banków spółdzielczych. Z dostępnych informacji wynika, że ich wynagrodzenie oscyluje wokół 30-35 tys. zł miesięcznie, co jak na przedstawicieli wyższej kadry kierowniczej tego sektora jest zarobkiem nikczemnym. Panie pracujące przy okienkach mogą liczyć na zarobki zbliżone do poborów kasjerki w Biedronce.

Co ciekawe, zdarza się, że wiek prezesów banków spółdzielczych sięga osiemdziesiątki! W radach nadzorczych także są osoby w tym zacnym wieku. Można sobie wyobrazić, jak konserwatywne bywają te instytucje.

Rodzi się zatem pytanie, skąd przywiązanie klientów do banków spółdzielczych. Okazuje się, że zmiana banku, zwłaszcza dla osób starszych, jest równie trudna jak rozwód. Poza tym banki komercyjne systematycznie zamykają swoje placówki terenowe, a banki spółdzielcze działają w małych miejscowościach od dziesięcioleci, są dobrze znane i dostępne.

Niestety, zmiany, jakie dokonały się po roku 1989, doprowadziły do komercjalizacji bankowości spółdzielczej i odejścia od zasad, które w XIX w. legły u ich podstaw.

Za pierwszą polską spółdzielnię oszczędnościowo-kredytową uważa się Towarzystwo pożyczkowe dla Przemysłowców miasta Poznania, założone przed rokiem 1861, choć dwa lata wcześniej w Śremie powstał Spółdzielczy Bank Ludowy. Twórcami polskiej bankowości spółdzielczej w zaborze pruskim byli głównie duchowni, m.in. ks. Piotr Wawrzyniak czy ks. Augustyn Szamarzewski.

W latach 1979-1981 Telewizja Polska wyprodukowała serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” w reżyserii Jerzego Sztwiertni. Sporo miejsca poświęcono w nim Związkowi Spółek Zarobkowych i Gospodarczych, który zrzeszał działające w Wielkopolsce na zasadach spółdzielczych banki ludowe. W zaborze austriackim w roku 1890 powstała w Czernihowie pierwsza kasa zapomogowo-pożyczkowa, założona przez Franciszka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jerzy Domański

Rolnik karmiony kłamstwami

Gdy ludziom grozi zima bez opału, a ceny energii i kredytów szaleją, to sprawy wsi schodzą na dalszy plan. Choć nastroje wśród rolników są najgorsze od lat, nie ma Leppera, który by potrząsnął nieudacznikami z PiS. W rolnictwie jest ich jeszcze więcej niż w innych branżach. Ale powoli coś się zmienia. Cierpliwość ludzi się kończy. Wieś, która wyniosła tę prawicową zbieraninę do władzy, może ją za rok pogonić. Wrzucenie Janusza Kowalskiego na fotel wiceministra rolnictwa wygląda na typowe dla tej władzy naigrawanie się z ludzi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Bank dla rolników, czyli powrót do przeszłości

Mniejsi lub średni rolnicy produkujący na rynek i rozwijający swoje gospodarstwa nie mają w BNP Paribas Bank Polska czego szukać W historii polskiej bankowości zdarzało się, że rolnicy mieli własne banki niemal na wyłączność. Po II wojnie światowej był to Państwowy Bank Rolny, który finansował reformę rolną, udzielał pomocy na odbudowę zniszczonych gospodarstw i partycypował w akcji osiedleńczej na Ziemiach Odzyskanych. Powstały w roku 1948 Bank Rolny kredytował inwestycje w rolnictwie i leśnictwie oraz w przemyśle drzewnym. W latach 70. uznano,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.