Tag "Gestapo"
Łaszowski – agent Gestapo
Do śmierci pozostawał prominentnym działaczem katolickim, a za kolaborację nie spotkała go żadna kara
Bomba wybuchła jesienią 2021 r. Badając akta Stasi, Hanna Radziejowska, szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie, wpadła na trop „L7”. Ustaliła, że Laszowski to tak naprawdę Alfred Łaszowski, przed wojną pisarz, krytyk literacki i działacz Obozu Narodowo-Radykalnego, a po 1945 r. pisarz i publicysta związany z Paxem. Co ciekawe, a nawet trochę perwersyjne, Łaszowski przyznał się już kiedyś do swoich związków i fascynacji Alfredem Spilkerem szefem Sonderkommando IV A. Uczynił to w powieści „Psy gończe”, którą podobno napisał w czasie wojny, ale wydał dopiero w PRL. Wtedy, ze względu na specyficzny język utworu, nikt nie powiązał fabuły z jego przeżyciami. Kiedy jednak sprawę opisała Radziejowska, wszystko stało się jasne.
Życiorys Łaszowskiego jest absolutnie fascynujący.
Nim został niemieckim konfidentem, a jeszcze wcześniej radykalnym narodowcem, był… komunistą. W Cieszynie, gdzie chodził do szkoły, wstąpił nawet do Komunistycznej Partii Polski. Pod wpływem swego nauczyciela Juliana Przybosia miał bardzo liberalne i lewicowe poglądy. A potem coś w nim pękło. Stał się nie tylko polskim faszystą, lecz radykalnym totalistą. Zafascynowany Hitlerem i NSDAP opowiedział się za sprowadzeniem nazistowskich wzorców nad Wisłę. Dziś, gdy czyta się jego przedwojenne teksty, włos jeży się na głowie. Chciał siłowej rozprawy z Żydami, postulował walkę państwa z homoseksualizmem, domagał się palenia książek Boya-Żeleńskiego i Krzywickiej. Brał udział w marszach narodowców, a niewykluczone, że nawet w strzelaninach z bojówkami robotniczymi czy żydowskimi z okazji 1 Maja. Ponieważ po śmierci Piłsudskiego krew regularnie już lała się na ulicach Warszawy, oburzonym burdami mówił w prawicowej prasie: „Tu nic nie pomogą wymyślania od pałkowców i bandytów. Tak samo nazywano bojowców, polskich terrorystów. Słyszę głosy sprzeciwu, oburzenie rośnie. Panowie, spokojnie, chwileczkę. Była okupacja rosyjska? Była. Jest okupacja semicka? Jest. (…) Metody walki będą identyczne”. I tego się trzymał. Wręcz nawoływał do użycia siły wobec przeciwników politycznych. Nie miało być żadnej taryfy ulgowej.
Po opublikowaniu w lwowskich „Sygnałach” tekstu „Mit wodza” napisał wprost: „Jeszcze jeden numer tej łajdackiej szmaty ujrzy światło dzienne, pociąg popularny »bokser, bomba, brydż« wyjedzie z Dworca Głównego…”. I wyjechał. Następnego dnia redaktor naczelny pisma Karol Kuryluk został pobity na progu swojego mieszkania.
Aż do wybuchu wojny Łaszowski nakręcał się coraz bardziej. „Totalizm jest fanatyczny, zaciekły, nieprzejednany, zmierza do celu poprzez gwałt i przemoc”, pisał w „Prosto z Mostu”.
Oczywiście za głównego wroga uważał Żydów. Opowiadał się za wprowadzeniem ustaw antyżydowskich, które regulowałyby ich status, aż do emigracji wszystkich bez wyjątku. A kto jest Żydem – takimi szczegółami radził się nie przejmować. „Mało nas obchodzi, czy Żydzi są rasą czy nie. Wystarczy nam, że są Żydami. (…) Obóz narodowy w Polsce nie walczy z rasą semicką. Walczy po prostu z Żydami i koniec”.
A koniec był coraz bliżej. „Wyobrażają sobie [Żydzi – M.W.], że klęska Hitlera będzie automatyczną likwidacją antysemityzmu. Płonne i głupie nadzieje. Ta wojna was nie ocali”, pisał z nadzieją sześć miesięcy przed wybuchem konfliktu. Czyli jednak klęska Hitlera – zakładał.
I tu zaczyna się problem. Bo o klęsce Hitlera i nazistowskich Niemiec rzeczywiście był święcie przekonany. W 1943 r. wyznał znajomemu, który – tak się składało – był informatorem AK i napisał na jego temat fascynujący wręcz meldunek, że w Niemcach i ich wodzu intrygują go wewnętrzna furia, biologiczno-mistyczna siła i dynamika ruchu narodowosocjalistycznego. Ale przede wszystkim pierwiastki destrukcji, dążenie do samozagłady. Uważał, że to fenomenalny temat na książkę. Zaczął ją nawet pisać, a potem podobno tłumaczył kolejne rozdziały i wysyłał Hitlerowi. W 1943 r. powieść otrzymała tytuł „Koła muszą się kręcić”, nawiązujący do sloganu zamieszczanego
Fragment książki Michała Wójcika Miasto szpiegów. Gra wywiadów w okupowanej Warszawie, Rebis, Poznań 2024
Świadectwo więźnia nr 6804
Tragedia największej zbiorowej ucieczki karnej kompanii z KL Auschwitz 10 czerwca 1942 r. miała miejsce największa – a zarazem jedna z najtragiczniejszych – zbiorowa ucieczka w historii KL Auschwitz. Podjęta została przez ok. 50 polskich więźniów politycznych osadzonych w karnej kompanii (Strafkompanie, SK) w Birkenau. Przyczyną tego ryzykownego kroku była grożąca im śmierć – w wyniku egzekucji lub brutalnego traktowania przez esesmanów i więźniów funkcyjnych. „Uciekali głównie młodzi ludzie 19-, 20-letni, którzy chcieli
Gestapo
W PRZEGLĄDZIE (nr 50/2014) ważny i bardzo potrzebny artykuł o współpracy Polaków z gestapo w dobie okupacji. Ważny, gdyż historia lat 1939-1945 w Generalnej Guberni serwowana jest nam w sposób wyidealizowany i w konsekwencji zakłamany. Młodzież wynosi ze szkół wrażenie, że nieposzlakowany naród stał murem w walce z najeźdźcą, a kolaboranci, donosiciele, szmalcownicy, tropiciele Żydów, mordercy z Jedwabnego to zaledwie nic nieznaczący margines. Taka wizja dziejów pozwala nam z jednej strony wywyższać się nad inne nacje, lecz z drugiej – paradoksalnie –
Szanowny Panie Gestapo
Według szacunków AK, tylko z gestapo współpracowało 60 tys. Polaków Gestapowskie archiwa pełne polskich donosów? Zjawisko donosicielstwa w czasie II wojny światowej nie zostało jeszcze w pełni zbadane, jednak odkryte przypadki każą zadać pytanie, czy w latach okupacji naprawdę byliśmy tacy niewinni, jak nam się wydaje. Wydana w 2003 r. książka prof. Barbary Engelking „Szanowny panie gistapo” przeszła bez większego echa, chociaż materiał w niej zawarty jest wstrząsający. Niczym cegła rzucona w szybę te polskie








