Tag "koalicja 15 października"

Powrót na stronę główną
Kraj

Niepełnosprawne ofiary chorego systemu

Ze 170 tys. wniosków rozpatrzono niespełna 5 tys. Zofia, matka 15-letniego Krystiana chorującego na dziecięce porażenie mózgowe, nie może pracować, bo syn jest niezdolny do samodzielnego funkcjonowania i trzeba się nim bezustannie opiekować. Kobiecie przysługuje świadczenie pielęgnacyjne (w ubiegłym roku 2,5 tys. zł, w tym 3 tys.). Podstawą wypłacania świadczenia jest orzeczenie o niepełnosprawności podopiecznego. W lipcu 2021 r. powiatowy zespół ds. orzekania o niepełnosprawności stwierdził, że Krystian jest niepełnosprawny w stopniu znacznym. Okres trwania niepełnosprawności określił na dwa lata. W czerwcu zeszłego roku – sześć tygodni przed upływem ważności orzeczenia, z przepisowym wyprzedzeniem – mama Krystiana złożyła wniosek o wydanie nowej decyzji w sprawie niepełnosprawności. Powiatowy zespół poinformował, że nie jest w stanie rozpatrzyć wniosku w terminie przewidzianym przez Kodeks postępowania administracyjnego, czyli w ciągu 30 dni. Powód: „Długa lista oczekujących na komisję”. Gmina wstrzymała wypłatę świadczenia pielęgnacyjnego. Zofia i Krystian zostali bez środków do życia. Przez cztery miesiące byli zdani na łaskę rodziny i sąsiadów.  Sprawny prawnie  Takich przypadków było więcej, a czteromiesięczne oczekiwanie na orzeczenie wcale nie stanowiło rekordu, co skłoniło do interwencji rzecznika praw obywatelskich. Rzecznik zwrócił uwagę, że długi okres oczekiwania na nowe orzeczenie niesie negatywne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Niech się święci 1 Maja

Wyborcy, którzy wynieśli do władzy rządzącą koalicję, są jeszcze pod wrażeniem odsunięcia PiS. Ale atmosfera świętowania długo nie potrwa. Problemów, które mamy na co dzień, nie ubywa, wręcz odwrotnie. Ciche narzekanie może przejść w bardziej dynamiczne formy. Tym szybciej, że cierpliwość nie jest cechą, z której Polacy są znani.  Co sympatyków tej władzy najbardziej irytuje? Szybkość, z jaką partie weszły w buty poprzedników wbrew intencjom wielu milionów wyborców, którzy 15 października zadecydowali o wyniku głosowania. Po paru miesiącach o wyborcach cicho, słyszymy za to, że wygrały partie. I widzimy, jak te partie traktują państwo. Jak łup do zagarnięcia. W systemie zarządzania państwem zabrakło miejsca dla organizacji pozarządowych, ruchów społecznych i bezpartyjnych ekspertów. Miało być demokratyczniej, z nominacjami po otwartych dla wszystkich konkursach, a jest mały krąg decydujący o powołaniach na stanowiska.  Wyborcy już zrobili swoje. Teraz władza jest w rękach partyjnych wodzów i wodzusiów. Niestety, zapomnieli oni, że ich wyborcy to nie wyznawcy jak w przypadku Kaczyńskiego i PiS. By kogoś popierać i za czymś obstawać, muszą mieć argumenty. A tych zaczyna ubywać. Sposób wyłonienia kandydatów na europosłów jest we wszystkich partiach bardzo podobny. Decydują szefowie, z małym, niejawnym zespołem. Nie ma czytelnych kryteriów. Do Brukseli może jechać przestępca i kompletny matoł. Ludzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dorzynanie Ruchu

Ruch zaprzestaje kolportażu gazet. Brak reakcji ze strony ministra Budki  „Z przykrością informujemy, że mimo wielu zabiegów i rozmów rządząca koalicja, a zwłaszcza Ministerstwo Aktywów Państwowych nie zajęli się skutecznie losami RUCH S.A. Kupiony przez Orlen doświadczony kolporter dogorywa, a jego obecny zarząd i rada nadzorcza nie robią nic, by utrzymać RUCH S.A. na rynku kolporterskim. Nominaci poprzedniej władzy doprowadzili do takiej sytuacji, że w tej firmie wszystkie struktury organizacyjne są sparaliżowane z powodu braku wiedzy na temat tego, co będzie po 1 maja”, piszą przedstawiciele Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy RP w liście do ministra aktywów państwowych Borysa Budki. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, a więc za rządów Zjednoczonej Prawicy, Ruch zadecydował o wycofaniu się z kolportażu prasy drukowanej. Spółka należąca w 65% do Orlenu zapewnia, że w samych jej kioskach i salonikach tytuły prasowe nadal będą dostępne. Ruch zaprzestanie za to dostarczania prasy do innych punktów, nienależących do spółki. Wydawcy prasowi zostają tym samym na lodzie – bez kolportera w wielu istotnych miejscach na mapie Polski. W komunikacie prasowym Ruch informuje jedynie, że spółka „będzie prowadziła dotychczasową dystrybucję prasy i na dotychczasowych zasadach rozliczała się z wydawcami do końca kwietnia 2024 r.”, a od 1 maja „jedynie zajmowała się rozliczeniem dotychczasowych dostaw

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Pushbacki Tuska są nadobne i niezbędne, tamte PiS były potworne i odrażające

W naszej skretyniałej medialnie rzeczywistości (jest ona odbiciem kondycji intelektualno-etycznej obecnych czasów) co chwilę ktoś nam tłumaczy, gdzie należy odczuwać szok i niedowierzanie, gdzie zdziwko zaledwie, a gdzie stadny oburz gównoburz. Ale kiedy zdarza się coś realnie zatrważającego – zaraz powiem, do czego piję – panuje cisza i spokój naszej wsi, naszej narodowej toni, która jest jak zwierciadło, w którym Polska raczy się przeglądać i z sympatią na siebie pozierać. Otchłani jakowejś tam być nie może, jest świetlana płaszczyzna bez zmarszczki jednej. A tymczasem, wszak nikt się nie spodziewał hiszpańskiej inkwizycji, nasi husarze nadgraniczni – Straż Graniczna – bez fałszywej skromności pochwalili się takim oto czynem: „Około godziny 10.30 na terenie służbowej odpowiedzialności Placówki SG w Białowieży funkcjonariusze ujawnili kobietę potrzebującą natychmiastowej pomocy medycznej”. Jak już ją „ujawnili”, to się dowiedzieli, że jest Etiopką, chociaż jest Erytrejką, która kilkanaście godzin wcześniej w samotności, w puszczy urodziła córeczkę, co było widać, bo matka przemarzniętą dziewczynkę trzymała na rękach. Czasy nadeszły nowe. Nie przerzucono babiny Etiopiny za mur razem z nielegalnie narodzoną progeniturą, nie, nie. Zawieziono obie do szpitala w Hajnówce. Dochodzą do temperatury charakteryzującej życie i do siebie samych.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Z wozu czy do rydwanu?

Przeprosiny z polityką kulturalną Cała historia związków artystów z politykami sprowadza się tak naprawdę do dwóch typów relacji. Jedni politycy chcą się pozbyć artystów jako uciążliwego balastu, drudzy chcą ich podporządkować własnym interesom. Mówiąc dosadniej, jednym jest wygodniej, kiedy sztuka (i kultura) spadnie z wozu i będzie lżej, drudzy chcieliby wziąć artystów pod but i nimi komenderować. Oczywiście te skrajne metody mogą mieć wiele odcieni i się przenikać, ale w istocie niewiele się różnią. Jedni i drudzy decydenci nie znajdują szczególnego upodobania w kulturze, artystów traktują jak brzęczące muchy, jeśli nie można ich do czegoś wykorzystać (doraźnie), to najlepiej nie zwracać uwagi. Kultura, czyli wolność Zauważył to już dwadzieścia parę lat temu z talentem satyryka Krzysztof Skiba, kiedy pisał: „Władzę ani ziębią, ani grzeją dzieła sztuki. Jedynie władza kościelna wykazuje zainteresowanie nimi, zwykle gdy artyści kłócą się po swojemu z Panem Bogiem. Na władzę państwową można ujadać albo lizać ją po tyłku – nic to nie da. Nikt nie przyzna darmowych deputatów węglowych, nie przydzieli  mieszkań, nie ma nawet wczasów w Bułgarii”. Trochę jednak kpiarz się pomylił. W minionym ośmioleciu sławetnego wstawania z kolan artyści niepokorni dostawali po tyłku,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Dojna zmiana wędruje do IPN

Rządowa koalicja strzeliła sobie w stopę. Dobrowolnie i na własne życzenie. Do i tak wypasionego budżetu Instytutu Pamięci Narodowej dorzucono kilkadziesiąt milionów złotych. Bardzo się teraz przydadzą na… zatrudnienie gromady tłustych kotów z PiS. Gdy pogonili ich wyborcy 15 października, to teraz przygarnie ich IPN. Zarobki będą mieli nawet wyższe. Tak się porobiło, że setki podpór dojnej zmiany lądują w NBP i IPN.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Po wyborach samorządowych

Wynik wyborów samorządowych, mam nadzieję, zmusi do przemyśleń członków koalicji rządzącej. Wybory te pokazały kilka prawd. Po pierwsze, PiS ciągle żyje, wciąż popierane jest przez mniej więcej jedną trzecią społeczeństwa. Poparcie dla niego nie spadło mimo ujawniania kolejnych afer, mimo zamilknięcia głównych, jak się wydawało, tub propagandowych tej partii w postaci TVP czy TVP Info. Ostre rozliczenia i towarzysząca im kampania medialna nie przyniosły żadnego efektu. Zapewne jedynie scementowały elektorat tej partii. PiS nie tylko żyje – ma się dobrze, dyszy żądzą zemsty. Jak tylko uda mu się wrócić do władzy, to dopiero pokaże, jak mogą wyglądać rozliczenia. Jak w imię słuszności można nie zważać na prawo. Przejmować na powrót telewizję, sądy i prokuraturę. To zagrożenie realne. I liderzy wszystkich ugrupowań rządzącej koalicji muszą się z tym liczyć. Powtarzam po raz setny: nie PiS jest nieszczęściem Polski. Nieszczęściem jest to, że jedna trzecia Polaków myśli tak jak PiS. Kto ma pomysł, co zrobić, aby myślała inaczej? Platforma skażona grzechem pierworodnym arogancji zobaczyła, że sama z PiS przegrywa! Potrzebuje koalicjantów! A skoro potrzebuje, nie może ich traktować protekcjonalnie. Trzecia Droga też chyba już widzi, że jej górny pułap to kilkunastoprocentowe

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Są w rządzie, ale po co

Choć będzie jeszcze dogrywka wyborów samorządowych, nie zmniejszy ona bólu głowy, jaki mają wyborcy o poglądach lewicowych. Kolejne wybory z jeszcze gorszym wynikiem potwierdzają, że przepaść między wyborcami a ich reprezentacją polityczną jest coraz głębsza. A gdyby nie grupa wyborców, którzy trzymają się zasady, że zawsze głosują na lewicę, rezultat byłby jeszcze gorszy. Co wcale nie znaczy, że po lewej stronie wszyscy są sfrustrowanymi pesymistami w podłym nastroju. Politycy lewicowi już nie myślą o klęsce. Najczęściej powtarzane przez liderów lewicy są słowa: jesteśmy w rządzie, rządzimy, będziemy rządzić. Oceniam skalę tego współrządzenia na kilkaset osób w kraju. Tłum wiceministrów poobsadzał znajomków w podległych instytucjach. Redakcja dostaje coraz więcej listów z opisami tego kumoterstwa w spółkach skarbu państwa, w mediach publicznych i rozmaitych agencjach. Przykro na to patrzeć. Nie będziemy się przyglądać, jak ktoś szybciutko wchodzi w buty poprzedników. I robi dokładnie to samo co tamci. Po ośmiu latach rządów PiS z przystawkami trzeba do spodu rozliczyć tamtą złodziejską i w wielu miejscach niekompetentną ekipę – nie odpuścimy tego. Ale też niech nikt z obecnej władzy nie liczy na parasol ochronny i milczenie. Mamy więc, Drodzy Czytelnicy, taką sytuację, że jak w niczym nie zależeliśmy od poprzedniej władzy, a wręcz odwrotnie, utrącano nas na każdym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Donosik Biedronia

Odezwał się samozwańczy, jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało, reprezentant kobiet. Robert Biedroń, współlider Nowej Lewicy, a prywatnie kolekcjoner mieszkań, które kupuje na wynajem. Tak rozwiązuje problemy mieszkaniowe młodych Polaków. I Polek. W gazecie dla czytających powoli Biedroń poskarżył się, że „rząd za mało robi w sprawach kobiet”. No faktycznie, szału nie ma. A dlaczego? Biedroń nie musi daleko szukać. W rządzie są lewicowe ministry: Katarzyna Kotula (ds. równości) i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (rodziny, pracy i polityki społecznej). I choć praktycznie wszyscy z tego klubu poselskiego są już w rządzie, to według Biedronia „za mało jest konkretów, które dowozi rząd”. Brzmi to marnie. Jak donosik na własne koleżanki.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Po wyborach i co dalej

Kto wygrał, kto w dół? Co zrobi Tusk? Gdzie jesteś, lewico? Czy wybory samorządowe zmieniły Polskę? Jeśli ktoś w ostatnim tygodniu był słuchaczem polskich mediów, nie tylko prawicowych, jeśli słuchał polityków PiS, to mógł odnieść wrażenie, że oto 7 kwietnia dokonała się wielka wiktoria Jarosława Kaczyńskiego. Świat się zmienił i już w najbliższej przyszłości PiS odzyska Polskę. Tak mówił Kaczyński w wieczór wyborczy – że gdyby wybory parlamentarne były dziś, to PiS może miałoby większość w Sejmie. Tak mówił też jego przyboczny, europoseł Dominik Tarczyński. On z kolei daje obecnej koalicji pół roku, potem ma się rozpaść, a PiS wróci do władzy ze wzmożoną siłą. Owszem, to wszystko są marzenia i zaklęcia. Ale z czegoś wypływają. Cofnijmy się o parę tygodni. Wówczas we wszystkich mediach dominował pogląd, że PiS się sypie, Kaczyński popadł w demencję starczą, wybory samorządowe przyniosą kres jego formacji. No, może uda się pisowcom obronić sejmik w województwie podkarpackim, może w lubelskim, i to wszystko. Za chwilę zobaczymy wielki finał tej formacji. Będzie mijanka? Tak dziennikarze zaczynali rozmowy z politykami i ekspertami. A ta mijanka oznaczała, że PO, sama PO, wyprzedzi PiS. Jeśli ktoś w to uwierzył, miał prawo wieczorem 7 kwietnia czuć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.