Tag "migranci zarobkowi"
Potrzebni, choć niechciani
Postulaty środowisk prawicowych w sprawie ograniczenia imigracji to działanie na szkodę Polski
W nocy z 5 na 6 lipca 2025 r. w miejscowości Nowe w województwie kujawsko-pomorskim doszło do tragicznego incydentu. 29-letni Kolumbijczyk, zatrudniony w Zakładach Mięsnych Nove, podczas bójki śmiertelnie ugodził nożem 41-letniego Polaka. Mimo szybkiej interwencji ofiary nie udało się uratować. Sprawca trafił do aresztu, a zarząd Zakładów Mięsnych Nove podjął decyzję o zwolnieniu wszystkich pracowników pochodzących z Kolumbii.
Pracę straciło 75 osób, niezależnie od ich roli w zdarzeniu. To był krok prewencyjny, mający uspokoić emocje lokalnej społeczności i zapewnić bezpieczeństwo pozostałym zatrudnionym.
W niedzielę 13 lipca 2025 r. przez miasto przeszedł marsz zorganizowany przez Młodzież Wszechpolską. Jego uczestnicy wbili czarny krzyż w ziemię w pobliżu miejsca, w którym został zaatakowany Polak. To zachodnioeuropejski symbol morderstw popełnianych przez migrantów. Na zwolnione przez Kolumbijczyków miejsca pracy zgłosiły się dwie osoby.
Tragedia w Nowem zbiegła się z działaniami narodowców i przedstawicieli środowisk kibicowskich – ogłosili się „obrońcami granicy” z Niemcami, którzy jakoby nielegalnie deportują tysiące migrantów na teren Rzeczypospolitej. „Cała Polska śpiewa z nami w…dalać z migrantami”, skandowali w czasie lipcowych demonstracji wyznawcy myśli Bąkiewicza i Brauna. Wsparcia udzielili im politycy PiS z prezesem Kaczyńskim na czele. Wszak na straszeniu rodaków arabskimi gwałcicielami można było zbić solidny kapitał polityczny.
Czyżby ci ludzie nie zdawali sobie sprawy, że bez przedstawicieli 150 narodów, obcokrajowców legalnie pracujących w naszych przedsiębiorstwach, szpitalach, restauracjach, supermarketach i na targowiskach, polska gospodarka funkcjonowałby znacznie gorzej? Gorsza byłaby też sytuacja budżetu i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), ze środków którego zasilany jest wypłacający renty i emerytury ZUS.
Pracujący w Polsce Ukraińcy, Białorusini, Turkmeni, Gruzini, Filipińczycy, Kolumbijczycy czy Indonezyjczycy odprowadzili w zeszłym roku do budżetu ponad 4,88 mld zł z tytułu podatków PIT i CIT, a wszyscy legalnie zatrudnieni nad Wisłą obcokrajowcy zasilili w tym samym czasie składkami w wysokości 20,68 mld zł wspomniany FUS. Ekonomiści obliczyli, że gdyby ich zabrakło, nasz PKB byłby każdego roku niższy od 0,3% do 0,6%. Problemy miałyby przedsiębiorstwa budowlane, transportowe i zajmujące się produkcją żywności. Straty ponosiliby restauratorzy, firmy cateringowe oraz handel
Jeśli w 2015 r. liczba cudzoziemców zgłoszonych do ubezpieczenia emerytalnego i rentowego wynosiła 184 188 osób, to w 2024 r. było ich już 1 192 913. I pewne jest, że z każdym kolejnym rokiem w Polsce będzie pracowało coraz więcej obcokrajowców, bo każda rozwijająca się gospodarka potrzebuje rąk do pracy, a Polaków rodzi się coraz mniej. Przedstawiciele wyżów demograficznych z lat 60. i 70. powoli odchodzą na emeryturę. W miejscach pracy zastępują ich imigranci. Musimy się z tym oswoić.
Wieża Babel nad Wisłą
W dużych miastach, na ulicach, w supermarketach, centrach handlowych, spotykamy ludzi mówiących różnymi językami. Najczęściej słyszymy rosyjski i ukraiński. To konsekwencja wojny w Ukrainie, która sprawiła, że w krótkim czasie do Polski przyjechało prawie 2 mln ludzi.
Przeszło 50-letni Guram, obywatel Gruzji, przyjechał w 2022 r. z Kijowa. W swojej ojczyźnie był oficerem policji, a ponieważ związany był z obozem politycznym przebywającego dziś w więzieniu prezydenta Micheila Saakaszwilego, najpierw z wilczym biletem został przez nową władzę wyrzucony z pracy, a potem dowiedział się, że może zostać zatrzymany. Wyjechał do Kijowa, gdzie mieszkali jego znajomi, znalazł pracę, chciał się urządzić. Gdy w lutym 2022 r. Rosja zaatakowała Ukrainę, Guram ruszył do Polski. Dziś pracuje w Warszawie jako kierowca Ubera.
Pochodzący z Ukrainy Ołeksander, z wykształcenia lekarz, był chirurgiem w jednym ze szpitali w Doniecku. Kiedy w 2014 r. w Donbasie wybuchł konflikt, wraz z rodziną wyjechał do Melitopola. Tam z żoną rozpoczęli budowę domu, a na świat przyszły ich dwie córki. W lutym 2022 r. wojsko rosyjskie zaatakowało miasto, zapakował więc rodzinę do samochodu i ruszył w stronę granicy z Polską. Dziś, podobnie jak Guram, pracuje w Warszawie jako kierowca Ubera. Od dwóch lat czeka na nostryfikację dyplomu lekarza. Chce się zatrudnić w szpitalu i robić to, co potrafi najlepiej – leczyć pacjentów. Jest bardzo rozgoryczony tym, że proces nostryfikacji się przeciąga Olena była nauczycielką w Charkowie. Po wybuchu wojny mąż, inżynier zatrudniony w jednym z tamtejszych przedsiębiorstw, kazał jej wraz córką wyjechać do Polski. Sam został, bo chciał bronić kraju. W zeszłym roku zaginął bez wieści w trakcie ukraińskiej ofensywy w obwodzie kurskim. Olena jest w żałobie. Pracuje w firmie ubezpieczeniowej i martwi się o przyszłość. Córka w przyszłym roku chce iść na studia.
Azat trafił do Polski z Aszchabadu, stolicy Turkmenistanu, w którym dyktatorskie rządy sprawuje prezydent Berdimuhamedow. Kraj jest niezwykle bogaty w gaz ziemny, lecz obywatele niewiele z tego mają, dlatego ci, którzy mogą, emigrują – najczęściej do Rosji albo na Zachód.
Jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, nasze bogactwo to główny powód, dla którego pracy nad Wisłą szukają Hindusi. W Warszawie zatrudniają się przede wszystkim jako dostawcy posiłków w Uber Eats.
Wietnamczycy z kolei od lat specjalizują się w handlu. To oni prowadzą działające na prowincji chińskie centra handlowe. Czasy, w których popularyzowali u nas street food znad Mekongu, dawno minęły. Słynne niegdyś bary z sajgonkami wyparte zostały przez budki z tureckim kebabem i pizzerie.
Bogatsi rodacy coraz częściej zatrudniają filipińskie pomoce domowe płynnie władające językiem angielskim. Taka bona zajmująca się dziećmi jest przy okazji nauczycielką angielskiego. W ubiegłym roku w Polsce legalnie pracowało 14,8 tys. Filipińczyków.
Podobnych przykładów jest wiele. Polska, która przez dekady była krajem jednolitym narodowościowo, staje się powoli wielonarodowościowa. I tego procesu nie powstrzymają fani Brauna i Bąkiewicza.
Dotychczas nie dochodziło do poważnych konfliktów między pracującymi legalnie w Polsce cudzoziemcami a miejscowymi. W latach 2000-2016 w stoczniach w Gdyni, Szczecinie i Policach pracowali nawet robotnicy z Korei Północnej. Wykonywali ciężkie prace spawalnicze i montażowe, otrzymując za to nędzne
W krainie kadzidła
W starożytności było ono towarem cenniejszym od złota. Dziś to skarb Omanu
Korespondencja z Omanu
Khor Rori to jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Omanie, położone 40 km od Salali, stolicy muhafazy (prowincji) Zufar. W 2000 r., wraz z czterema innymi miejscami, zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO jako część szlaku kadzidlanego, odpowiadającego historycznej Krainie Kadzidła. Tu znajdują się ruiny ufortyfikowanego miasta Sumhuram, które zostało założone w III w. p.n.e., a słynęło z produkcji i eksportu jednego z najcenniejszych towarów starożytności – olibanum, czyli żywicy kadzidłowej pozyskiwanej z drzew Boswellia sacra. Był to także ważny węzeł handlowy, skąd produkowane w Zufarze kadzidło wysyłano drogą morską do Indii i na Daleki Wschód. Tu zaczynał się też antyczny szlak kadzidlany wiodący przez Półwysep Arabski. Karawany ruszały z Khor Rori do Shisr, a następnie wędrowały przez pustynię Ar-Rub al-Chali, zatrzymując się jedynie w oazach. Szlak wiódł w kierunku Petry (dzisiejsza Jordania), następnie towar trafiał do Gazy, skąd był eksportowany do Egiptu, Grecji i Rzymu.
Ze starożytnej fortecy zbudowanej na wzniesieniu pozostały tylko kamienne fundamenty. Obchodzimy ruiny miasta i naszym oczom ukazuje się niesamowity widok: zatoka wcinająca się w ląd. Od morza oddzielona jest piaszczystą łachą, zalewaną podczas przypływu. W ten sposób tworzy się estuarium, w którym woda słona miesza się ze słodką, spływającą z gór.
Zachód słońca oglądamy z nadmorskiego klifu znajdującego się na wschód od miasta Taqah i stanowiącego część płaskowyżu rozciągającego się nad Morzem Arabskim. Brzeg jest wysoki, urwisty, z licznymi jaskiniami. Przed nami rozpościera się w dole Taqah z długą, białą, pustą plażą. Dawna wioska rybacka rozrasta się w mgnieniu oka. W oddali, po prawej stronie widać jeden z trzech królewskich pałaców znajdujących się w Zufarze, rodzinnej ziemi zmarłego w 2020 r. sułtana Kabusa ibn Sa’ida. Wokół pałacu wyrastają wystawne domy poddanych.
Na płaskowyżu stoi kilkanaście samochodów terenowych. Omańskie rodziny przyjechały tu na piknik. Przy autach rozstawiono turystyczne stoliki i fotele lub rozłożono na ziemi dywany. Mężczyźni w białych strojach, kobiety w czarnych, dzieci ubrane na kolorowo; popijają herbatę lub kawę, zagryzają daktylami i chrupiącym omańskim chlebem na miodzie. Mężczyźni powoli przygotowują się do wieczornej modlitwy, układając dywaniki modlitewne tak, by były zwrócone w kierunku Mekki. Z oddali dobiega głos muezzina.
Wdaję się w rozmowę z jedną z omańskich kobiet. Jest ubrana na czarno, ale w przeciwieństwie do większość Omanek nie ma zakrytej twarzy. Mówi, że pracuje w recepcji międzynarodowego hotelu i lubi rozmawiać z obcokrajowcami. Z dumą pokazuje mi willę usytuowaną w okolicy pałacu Jego Wysokości. Mówi, że Omańczycy otrzymują za darmo ziemię od rządu, by wybudować na niej swój dom. – Dlaczego omańskie kobiety noszą abaję (czarny strój), hidżab (chustę) i nikab (welon) zakrywający twarz? – pytam. Tłumaczy, że to tradycja i że wcześniej noszono kolorowe stroje. Moda na czerń przyszła z Arabii Saudyjskiej. To bardzo elegancki kolor. Pasuje do białych tunik mężczyzn.
Salala
Drugie co do wielkości miasto Omanu jest zamieszkane przez ćwierć miliona ludzi. Przy szerokich, dwupasmowych ulicach stoją nowoczesne, wysokie budynki w stylu arabskim: apartamentowce, biurowce, banki. Uderza brak trawników, chodników, a przede wszystkim pasów dla pieszych. Samochody jeżdżą z dużą szybkością, a ludzie – głównie robotnicy zagraniczni – przebiegają przez dwupasmówki, narażając życie.
Oman to trzeci co do wielkości kraj na Półwyspie Arabskim i jeden z najmniej zaludnionych na świecie. Ma 4,5 mln mieszkańców, z czego 60% to Omańczycy, a pozostałe 40% obcokrajowcy – głównie pracownicy z Indii
Awantura o obcych
Mieszkańcy gminy Stara Biała, w której wyrosło ogromne miasteczko dla azjatyckich pracowników budowy Orlenu, nie pojmują problemu z imigrantami Mało kto z gminy Stara Biała wcześniej widział Filipińczyka. Teraz wystarczy po południu wejść do sklepu w Białej, żeby spotkać ich kilku. Kupują głównie banany, bo to ulubiony owoc tego narodu, a na dodatek w niewygórowanej cenie. To ważne, bo przecież oni przyjechali do Polski, żeby zarabiać, a nie wydawać. Gdyby nie budowa orlenowskiego zakładu Olefiny III, niewiele osób w kraju wiedziałoby o istnieniu w województwie
Gastarbeiter pilnie poszukiwany
Niemcy mają coraz mniej oporów przed zatrudnianiem Polaków. I to z pewnością się nie zmieni W lutym br. według Federalnej Agencji Zatrudnienia w Niemczech zarejestrowanych było 778 tys. wolnych miejsc pracy. By sprawnie funkcjonować, niemiecki przemysł potrzebuje wysoko wykwalifikowanych robotników, informatyków, kierowców, pracowników budowlanych, specjalistów od logistyki, techników i przedstawicieli wielu innych specjalności. Połowa niemieckich pracodawców poszukuje takich osób, a jedna czwarta szuka inżynierów i specjalistów z wyższym wykształceniem. Jednym z powodów tego stanu rzeczy
Nienawiść i pożądanie. Opowieść o imigrancie
W USA brak wykwalifikowanych pracowników mierzy się dziś już w milionach Korespondencja ze Stanów Zjednoczonych Podczas gdy Amerykanie zdrowie swojej gospodarki wciąż oceniają po wskaźnikach inflacji oraz cenach benzyny, pod nosem wyrasta im inny problem. Brak wykwalifikowanych pracowników mierzy się dziś już nie w dziesiątkach tysięcy, ale w milionach. Pomogliby imigranci, lecz nie ma jak ich wpuszczać. W czasach przed pandemią mieliśmy zwyczaj obchodzić Święto Dziękczynienia w dużym gronie znajomych. Byli wśród nas zwolennicy różnych opcji politycznych, ale trzymaliśmy
Różnorodność i podwójne standardy
Mundial jest świętem zarówno sportu, jak i polityki Mundial ledwo się rozpoczął, a lista kontrowersji dotyczących tego najdroższego turnieju piłkarskiego w historii szybko rośnie. Pomijając już alarm, który podniosły organizacje broniące praw człowieka i praw pracowniczych, gdy tylko okazało się, że to Katar został gospodarzem mistrzostw, sam start imprezy nie obył się bez przykrych niespodzianek. To jednak nadal święto sportu, a kibice zgromadzeni na stadionach czy przed telewizorami oglądają zmagania swoich drużyn narodowych, kierując się nawoływaniem









