Tag "Otwarte Klatki"
Listy od czytelników nr 49/2025
Sejmie, zrób coś!
Po stronie prawicy startujących i zgłoszonych było mnóstwo, dzięki temu to oni opanowali większość obwodowych komisji i zasadniczo, zwłaszcza w komisjach na wsiach i w małych miastach, byli poza kontrolą. Jedna rzecz ich różniła od strony demokratycznej – nie walczyli między sobą. Dodatkowo chytrze wystawili kandydata „pozasystemowego”, ale zaprawionego w bojach specjalistę od PR. Wróg był jeden i nawet nie próbowali walczyć z Hołownią ani kandydatami lewicy. Po stronie demokratycznej był od początku wściekły atak na samych siebie, a ze strony PO na Hołownię. On właściwie tylko się odgryzał. Jedynym, który nawoływał do opanowania, był Tusk, ale tzw. doły nie chciały go słuchać i nie słuchają do dziś.
Lewica głównie atakowała Trzaskowskiego i trochę Hołownię oraz PSL (LGBT, aborcja – tak jakby to były najważniejsze tematy wyborów prezydenckich, gdzie chodziło o głosy tej wsi i małych miast). W wyborach prezydenckich obóz demokratyczny nic nie wygrał, a wszystko przegrał. Część lewicy dziarsko przeszła na stronę wroga. Teraz być może przez długie lata nie będzie możliwości realizacji słusznych postulatów dotyczących praw kobiet i praw dla osób LGBT.
Hołownia przez sześć lat uczciwie informował, że wszedł do polityki po to, aby wygrać wybory prezydenckie. To się nie udało, więc z polityki odchodzi i najlepiej będzie, gdy szybko się o nim zapomni.
Dariusz Barczyński
TVP – wielkie rozczarowanie
„Telewizja publiczna” to takie samo po orwellowsku prawdziwe znaczenie jak „Prawo i Sprawiedliwość” czy „Platforma Obywatelska”. Należałoby zabrać partyjniactwu możliwość decydowania o telewizji publicznej, a na jej czele powinien stanąć przewodniczący wybierany w wyborach powszechnych przez płatników abonamentu i zależny od wyborców mandatem. Nie kłaniałby się kacykom partyjnym i byłby od nich niezależny.
Józef Brzozowski
Skończmy z tym
Dziękuję Otwartym Klatkom za pomoc, wsparcie i odwagę – tak, odwagę – przy śledztwach. Jestem prawie od początku, czyli od 11 lat, pod waszymi skrzydłami. Bo my, mieszkańcy wsi, żyjemy tu w cieniu fermy norek. A to nie fermy, to obozy zagłady. Tu nie liczy się ani zwierzę, ani człowiek. Liczy się producent zwierząt na futro. Lobby opanowało Radio Maryja, Konfederację i część posłów, pozwalając na okrucieństwo.
Romana Bomba
Oddajcie 100 milionów!
Jeśli posłowie odczuwają zdumienie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby ograniczyć środki finansowe przeznaczane na IPN. Tym bardziej że osiągnięcia tej instytucji są dosyć skromne, nie licząc pompowania kultu „wyklętych”. Narracja polskiego IPN totalnie przegrywa z pohukiwaniem ukraińskiego odpowiednika. Przecież to się w głowie nie mieści.
Damian Paweł Strączyk
Skończmy z tym
To, co dzieje się na fermach futerkowych, trudno opisać słowami
Dlaczego my, ludzie, uważamy, że możemy trzymać zwierzęta w klatkach tylko po to, by robić z nich futra, bez których możemy spokojnie się obejść?
– Często o tym myślę i dochodzę do wniosku, że u wielu ludzi pokutuje przekonanie, że mamy władzę nad całą planetą, w tym nad zwierzętami. Najprostsza odpowiedź na to pytanie brzmi: bo możemy. Możemy, bo nikt nam nie zabronił i nikt nie zwrócił uwagi, że to nie w porządku, a jest tak, że dopóki ktoś czegoś prawnie nie zakaże, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą czerpali z tego zysk.
Porozmawiajmy o przemyśle ferm futrzarskich w Polsce. Czy Stowarzyszenie Otwarte Klatki powstało z powodu tego, co działo się u nas jeszcze kilkanaście lat temu?
– Zakładając Otwarte Klatki w 2012 r., chcieliśmy się skupić na tych problemach i rozwiązaniach, które mogą pomóc jak największej liczbie zwierząt. Większość organizacji prozwierzęcych skupia się na zwierzętach towarzyszących, czyli psach i kotach. Zdecydowanie mniej organizacji zajmuje się zwierzętami gospodarskimi, których jest więcej i których skala cierpienia jest nieporównywalnie większa.
Na stronie internetowej piszecie: „Zabiegamy o lepszą ochronę zwierząt zamykanych na fermach, a także o prawo konsumentów do pełnej wiedzy na temat warunków ich życia”. Czego nie wiemy o fermach futerkowych?
– Pierwszą kampanią Stowarzyszenia Otwarte Klatki była ta na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro. W latach 2012-2013 był w Polsce bum na fermy futrzarskie. Wiązało się to z faktem, że w 2012 r. w Holandii wszedł zakaz hodowli zwierząt na futro i Holendrzy zaczęli fermy przenosić do nas, bo tu mieli korzystne warunki. Część polskich hodowców, którzy później stali się potentatami w branży, uczyła się od Holendrów.
Bum spowodował, że zaczęło się do nas zgłaszać coraz więcej mieszkańców wsi, którzy mieli problem z fermami. Wtedy też zaczęliśmy przeprowadzać pierwsze śledztwa. Dziś, po wielu akcjach i kampaniach, świadomość ludzi jest większa. Kilkanaście lat temu opinia publiczna nie zdawała sobie sprawy, w jaki sposób wytwarza się futro. Wiele osób twierdziło, że futro jest wyrobem związanym z łowiectwem, pochodzącym z upolowanych zwierząt. Dziś większość wie, że w Europie pochodzi ono z ferm, gdzie zwierzęta żyją w klatkach.
Jakie gatunki są trzymane na fermach w Polsce?
– W Polsce na futro hoduje się lisy, jenoty, szynszyle i przede wszystkim norki amerykańskie. Są to zwierzęta dzikie i drapieżne, które w naturze prowadzą samotniczy tryb życia i przemierzają ogromne tereny.
Jak ich życie wygląda na fermie futrzarskiej?
– Bardzo trudno wyobrazić sobie fermę, jeśli się jej nie zobaczy, ale spróbuję to opisać. Życie zwierzęcia zaczyna się wiosną, bo wiosną rodzą się młode. Zwierzę ląduje w klatce i poza opuszczaniem jej na procedury ważenia czy mierzenia spędza w niej cały czas. Klatki są niewiele większe od samych zwierząt. Przykładowo na dwa lisy przypada powierzchnia 1 m kw. Gdy w wyniku interwencji jakaś organizacja ratuje lisa z fermy futrzarskiej, musi mu w azylu zapewnić większą przestrzeń, niż miał na fermie. To pokazuje jasno, że klatka na fermie nie służy zapewnieniu dobrostanu, tu liczy się zysk hodowcy.
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) potwierdził, że na fermach futrzarskich nie jest zapewniony ani fizyczny, ani psychiczny dobrostan zwierząt. Co to znaczy?
– Fizyczne problemy zwierząt przeznaczonych na futro to np. deformacje łap, które wpadają im między pręty klatek. Zwierzęta bardzo często mają infekcje oczu, uszu i dziąseł. Mają też często pogryzienia wynikające ze wzajemnej agresji. Zwierzęta są karmione w taki sposób, że papka mięsna jest nakładana na klatkę i po niej ścieka, prosto na zwierzęta, przez co one gryzą się nawzajem. W klatkach obserwujemy także autoagresję. Otwarte rany często nie są leczone. Na fermach dochodzi też do kanibalizmu. Nie da się tych problemów uniknąć, jeśli zamykamy dzikie zwierzęta w klatkach.
A co z problemami psychicznymi?
– Wynikają z faktu, że w tych warunkach zwierzęta nie są w stanie zaspokajać podstawowych potrzeb behawioralnych, takich jak chociażby ruch. Do tego dochodzi potrzeba eksploracji otoczenia, zabawy, węszenia i poszukiwania pożywienia. Nakładanie papki z mięsa na klatkę nie zaspokaja instynktu łowieckiego. Są również inne niezaspokojone potrzeby typowe dla danego gatunku, np. kopanie nor przez lisy czy spędzanie czasu w wodzie przez norki. Problemy psychiczne objawiają się apatią, nudą i stereotypią, czyli powtarzalnymi, bezcelowymi ruchami, jak kręcenie się w kółko, drapanie w pręty klatki czy odbijanie się od jej ścian.
Tak wygląda życie, a jak wygląda śmierć zwierząt na fermach futrzarskich?
– Życie zwierzęcia kończy się jesienią po sześciu-ośmiu miesiącach od urodzin, więc tak naprawdę mówimy o szczeniętach. Zwierzęta są siłą wyciągane z klatek, następnie gazowane (norki) albo zabijane przez porażenie prądem (lisy, jenoty, szynszyle). Wygląda to tak, że jedną elektrodę
Obrońcy zwierząt pod Sejmem
Ponad 2 tysiące Polek i Polaków przeszło ulicami Warszawy pod Ministerstwo Rolnictwa i Sejm, aby zapytać rządzących „gdzie ta dobra zmiana dla zwierząt”. W tłumie pojawili się posłowie i posłanki (m.in Małgorzata Tracz, Katarzyna Piekarska, Hanna
KFC i PizzaHut rezygnują z „trójek”
„Yum! Brands”, największa na świecie firma zrzeszająca restauracje, między innymi KFC i PizzaHut, rezygnuje z jajek „trójek”, czyli pochodzących z chowu klatkowego. „To globalne zwycięstwo”, mówią aktywiści ze stowarzyszenia Otwarte Klatki. Naprawdę globalne, bo „Yum! Brands”
Katują, bo mogą
Wyrywają łapy, topią, podrzynają gardło, biją kijem po głowie, traktują prądem Koniec lutego 2016 r. W Siedlcach 31-latek bestialsko zamordował kota. Wyrwał mu przednie łapy i ogon. Zwierzę konało w męczarniach. Kilka dni później w lesie koło Lublińca jakiś człowiek przywiązał do drzewa suczkę, a do pobliskiego rowu wrzucił sześć jej szczeniaków. Cztery zdechły z głodu i zimna. Suczkę i dwójkę młodych uratowali spacerowicze. W lipcu tego roku szczęścia nie miał chorujący kundelek z warszawskiego Wawra.









