Tag "Partia Republikańska (USA)"

Powrót na stronę główną
Świat Wywiady

Joe Biden a Donald Trump

Waga zbliżających się wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych nie podlega dyskusji. Evan Osnos – dziennikarz „New Yorkera”, autor trzech książek i zdobywca National Book Award Waga zbliżających się wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych nie podlega dyskusji. Są one kluczowe nie tylko dla przyszłości Ameryki, ale także dla Europy. Szczególnie zaś dla Polski, ze względu na przybierającą coraz groźniejszy obrót wojnę rosyjsko-ukraińską (osobną kwestią jest objaśnienie, dlaczego nie słuchano realistów politycznych nawołujących do zawarcia pokoju w momencie, gdy fortuna sprzyjała Ukrainie). Rzecz jasna, z racji globalnej pozycji USA wynik wyborów wpłynie na kierunek rozwoju całej światowej polityki. Publikowane ostatnio badania opinii zarejestrowanych wyborców amerykańskich dają byłemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi 5% przewagi nad obecnie urzędującym (48% do 43%). Na początku stycznia 2024 r. Evan Osnos – dziennikarz „New Yorkera” piszący o polityce, w tym międzynarodowej, autor trzech książek i zdobywca National Book Award 2014 – przeprowadził wywiad z urzędującym prezydentem Joem Bidenem. Notabene jedna ze wspomnianych książek to biografia Bidena. 4 marca zaś ukazał się na łamach „New Yorkera” jego artykuł „Joe Biden’s Last Campaign” (Ostatnia kampania Joego Bidena). Tekst

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Trumpizm z nową twarzą

Przy okazji chyba każdej kampanii Amerykanie słyszą, że przed nimi „najważniejsze wybory w życiu” Kiedy w sierpniu 1974 r. Richard Nixon, tonący w bagnie afery Watergate, ustąpił ze stanowiska prezydenta, jego następca Gerald Ford oznajmił Amerykanom: „Nasz długi narodowy koszmar dobiegł końca”. Nie była to prawda, ale zmęczeni Amerykanie woleli wierzyć, że choć Nixon stanowił zagrożenie dla demokracji i rządów prawa, to z jego odejściem wszystko wróciło do normy, zagrożenie minęło, bo uporały się z nim mechanizmy konstytucyjne, a zatem system działa jak należy. Tymczasem niewiele brakowało, a nadużycia prezydenta i jego ludzi nigdy nie wyszłyby na jaw. Stało się tak tylko dlatego, że wiele osób – dziennikarzy, śledczych, polityków – wykazało się determinacją, przedłożyło wierność konstytucji nad lojalność partyjną. To nie system zadziałał, tylko konkretni ludzie. Niecałe pół wieku później sytuacja się powtórzyła, tylko tym razem skala niebezpieczeństwa była znacznie większa. W wyborach roku 2020 oraz późniejszych wydarzeniach, zwieńczonych szturmem na Kapitol 6 stycznia, jak w soczewce skupiły się patologie amerykańskiego systemu politycznego: nierówność, niereprezentatywność i niedemokratyczność, ekstremalna polaryzacja, radykalizacja jednej z dwóch głównych partii, archaiczność i nieprecyzyjność wielu przepisów. Od momentu głosowania do chwili, gdy zwycięzca składa przysięgę,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Demokraci lunatykują ku zwycięstwu Trumpa

Jon Wiener rozmawia z Haroldem Meyersonem 14 grudnia 2023 r. w witrynie internetowej miesięcznika „The Nation” ukazał się ciekawy wywiad Jona Wienera z Haroldem Meyersonem na temat nadchodzących wyborów w USA. HAROLD MEYERSON – socjalista, zwolennik skandynawskiego modelu państwa dobrobytu, co w Stanach Zjednoczonych jest stanowiskiem ekstrawaganckim, to jedna z najbardziej opiniotwórczych postaci w amerykańskim życiu intelektualnym. Wypracował ten status jako dziennikarz publikujący w najznakomitszych pismach, takich jak „The Washington Post”, „Los Angeles Times”, „The New Yorker”, „The Atlantic”, „The New Republic”, „The Nation” i „New Statesman”. Zaangażowany jest w amerykańskie kampanie wyborcze od 18. roku życia, czyli od roku 1968. Stanął wtedy po stronie Eugene’a McCarthy’ego, mało znanego senatora demokratycznego z Minnesoty, w walce z urzędującym prezydentem Lyndonem B. Johnsonem. Johnson, jak wiadomo, wycofał się z ponownego kandydowania. W prezentowanych fragmentach wywiadu Meyerson otwarcie i odważnie wyraża sceptycyzm co do szans obecnego prezydenta na pokonanie Donalda Trumpa. Tymczasem pokonanie Trumpa jawi się w jego oczach jako rzecz istotniejsza dla przyszłości USA niż starcie w 1968 r. z „łajdakiem” Richardem Nixonem, który mimo wszystko reprezentował „republikański mainstream – w stylu Eisenhowera – i tak naprawdę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Efekt jo-jo

Optymizm wywołany pojedynczymi zwycięstwami demokratów może w przyszłym roku zostać zgaszony przez nową falę populizmu Już nawet tego nie ukrywa. W czasie wiecu kampanijnego powiedział niedawno, że jeśli znowu wygra, będzie dyktatorem. Wprawdzie tylko „przez pierwszy dzień urzędowania”, ale z normatywnego i ustrojowego punktu widzenia niewiele to zmienia. Donald Trump już w pierwszej kadencji udowodnił, że normy instytucji demokratycznych są dla niego wtórne, choć ostatecznie przegrał z systemem. Głównie dlatego, że przynajmniej część jego współpracowników w chwili próby pozostała wierna konstytucji i ideom ojców założycieli, nie poddając się naciskom chorego na władzę autokraty. Jeśli wygra po raz kolejny, niszczycielską krucjatę zacznie szybciej i stanie się ona bardziej krwista, bo nie będzie komu go powstrzymać. Trump – reaktywacja Wśród republikanów ma praktycznie zagwarantowaną nominację, w jego cieniu kontrkandydaci zamieniają się miejscami, ale czy na prowadzeniu jest aktualnie Ron DeStantis czy Nikki Haley, nie ma to znaczenia. Edward Luce, korespondent „Financial Timesa” w USA, szacuje, że w Partii Republikańskiej tzw. Never Trumpers, prawicowi wyborcy odrzucający kandydaturę Trumpa, stanowią maksymalnie jedną czwartą elektoratu. Trump może sobie pozwolić na ignorowanie debat, w których mierzą się jego rywale, publicznie chwali się tym, że oskarżenia w federalnych śledztwach

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Nie ma już bezpiecznych miejsc

Gdy zawieszenie broni zostało zerwane, Izrael rozszerzył operację na południową część Strefy Gazy Krótko udało się utrzymać zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem. Gdy trwał rozejm, codziennie dochodziło do wymiany zakładników, ale już od 1 grudnia izraelskie samoloty i artyleria zaczęły ponownie bombardować Strefę Gazy, po tym jak według Izraela Hamas złamał ustalenia dotyczące przerwy w walkach. Po kolejnym tygodniu izraelscy przywódcy ogłosili też, że rozszerzają działania, i żołnierze Sił Obrony Izraela wkroczyli do południowej części tego skrawka ziemi. Tym samym sytuacja cywilów stała się o wiele trudniejsza, choć już wcześniej organizacje humanitarne biły na alarm. Dzisiaj w Strefie Gazy trudno znaleźć miejsce nieobjęte działaniami zbrojnymi. Jak podaje UNRWA, agencja Narodów Zjednoczonych ds. pomocy uchodźcom palestyńskim, prawie 1,9 mln, czyli ponad 85% mieszkańców Gazy zostało wysiedlonych od 7 października. Dodatkowo według informacji ministerstwa zdrowia w Gazie zabitych zostało ponad 16 tys. osób, a 1,2 tys. mieszkańców Izraela zginęło w ataku Hamasu 7 października, od którego zaczęła się eskalacja konfliktu (dane na 7 grudnia). 4 grudnia komunikat o sytuacji humanitarnej na obszarze objętym walkami wydała Lynn Hastings, koordynatorka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Drugie po Bogu

Za rok Donald Trump ponownie stanie do wyborów prezydenckich. Czy na karcie do głosowania będzie mu towarzyszyć kobieta? W sprzyjającej byłemu prezydentowi frakcji antysystemowo-konserwatywnej ławka zawsze była krótka, ale teraz wydaje się, jakby w ogóle jej nie było. Osiem lat temu republikanie nie do końca zdawali sobie sprawę z kataklizmu, który w ich szeregach wywoła wybór Trumpa na prezydenta. Wtedy całkiem jeszcze liczne grono partyjnych weteranów uważało, że uda się go spacyfikować, a niektórzy nawet śmiało zakładali, że będzie sterowalny z zewnątrz. Stąd chociażby wybór na wiceprezydenta Mike’a Pence’a – człowieka o życiorysie na wskroś republikańskim. 12 lat w Kongresie, potem jedna kadencja na stanowisku gubernatora Indiany, w życiu prywatnym głębokie oddanie wartościom chrześcijańskim, w partyjnym establishmencie opinia patrioty, wiernego zasadom amerykańskiej konstytucji. Ostatecznie właśnie to go zgubiło. Gdy 6 stycznia 2021 r. zgodnie z przysługującą mu prerogatywą Pence odbierał i przeliczał głosy Kolegium Elektorów, Trump naciskał na niego, by odmówił uznania wyników wyborów i utorował mu drogę do kolejnej kadencji. Pence odmówił, choć podkreślmy, że nie od razu. Widmo kataklizmu Plan wykorzystania wiceprezydenta do unieważnienia wygranej Joego Bidena powstał w ekipie prawników Trumpa już na początku grudnia, kiedy jasne stało się, że próby udowodnienia fałszerstw wyborczych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia

Co zrobi Ameryka? Martwa doktryna Bidena

Ukrainę, Izrael, Arabię Saudyjską i Tajwan coś łączy „Po niespodziewanym ataku Hamasu na Izrael podrożały akcje firm zbrojeniowych, w tym Lockheed Martin, Northrop Grumman i General Dynamics. Cena ropy skoczyła do 86 dol. za baryłkę, w pewnym momencie przebijając pułap 5% wzrostu. Odbija się także branża energetyczna”. Aż chciałoby się, aby rzeczywistość była tak prosta i jednoznaczna jak ten giełdowy komentarz z otwarcia poniedziałku na amerykańskich parkietach. Jaka więc jest reakcja USA na atak Hamasu i deklarację premiera Benjamina Netanjahu: „Jesteśmy w stanie wojny”? Chaotyczna, zawiła i ściśle związana z krajową polityką oraz trwającą prekampanią. Publicznie dyplomaci i administracja deklarują całkowitą, bezwarunkową i jednoznaczną solidarność z Izraelem i polityką Tel Awiwu. Za kulisami, wszystko na to wskazuje, dążą do powstrzymania najradykalniejszych instynktów izraelskiej prawicy i irańskich ajatollahów, by lokalny krwawy konflikt nie przerodził się w wojnę regionalną. Nawet najbardziej antyamerykańscy komentatorzy nie przekonują, że to coś, czego Waszyngton sobie życzył, ani że Biden na tym skorzysta. (Nie brakuje za to podobnych ocen wobec samego premiera Netanjahu, który oskarżany jest przez prasę w kraju i za granicą o hodowanie Hamasu i ignorowanie ostrzeżeń do granic sabotażu). Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 42/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym j.dymek@tygodnikprzeglad.pl Fot. AP/East

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wykuwanie się prezydentki made in USA

Córka hinduskich imigrantów idzie na wojnę z Trumpem o nominację prezydencką w wyborach 2024 r. Korespondencja z USA 14 lutego 51-letnia republikanka Nikki Haley, a właściwie Nimrata Haley, z domu Randhawa, ogłosiła start w wyborach prezydenckich w 2024 r. Nikogo to nie zaskoczyło, bo pogłoski o jej prezydenckich ambicjach krążyły po Ameryce już w 2020 r., a gdy w październiku ub.r. wydała książę pod wiele mówiącym tytułem „If You Want Something Done: Leadership Lessons from Bold Women” (Jeśli chcesz, by coś zostało zrobione. Lekcje z przywództwa od odważnych kobiet), stało się jasne, że jej start w wyborach jest przesądzony. Kobieta z rekordami Świat poznał nazwisko Haley w styczniu 2017 r., gdy objęła stanowisko ambasadorki przy ONZ w gabinecie Trumpa. Na radarze amerykańskiej opinii publicznej znalazła się jednak dużo wcześniej. W 2010 r., po kilku latach posłowania w parlamencie rodzinnej Karoliny Południowej, wygrała wyścig o fotel gubernatora, przechodząc do historii nie tylko jako pierwsza kobieta na tym stanowisku w swoim stanie, ale również jako pierwsza w historii USA gubernatorka azjatycko-amerykańskiego pochodzenia, a trzecia kolorowa. Do tego najmłodsza osoba w roli gubernatora – miała wtedy 32 lata. Pierwszą kadencję wywalczyła na przekór wszystkim prognozom, drugą, w roku 2014, wygrała z przytupem, z prawie 15-punktową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Romans z białą amerykańską matką

Prawica w Stanach Zjednoczonych idzie po szkołę i białą rodzinę. I wygrywa Korespondencja z USA Do kolejnych wyborów parlamentarnych w USA jeszcze rok, do prezydenckich trzy lata. Amerykańska lewica, choć chwilowo święci triumfy, ma powody, by się bać, i to bardzo. Wyniki zakończonych właśnie wyborów do władz lokalnych przypomniały, że prawica jest mistrzem zagospodarowywania wyborczych strachów i złości; jeżeli nic jej nie powstrzyma, będzie wygrywać, gdyż właśnie nawiązała romans z nową megasiłą w amerykańskiej polityce – z białą amerykańską matką. Rys sytuacyjny nr 1. Rewolta rodziców Lato/jesień 2021 r. W wielu miejscach w USA trwają lokalne kampanie wyborcze, w tym na stanowiska w radach szkolnych i kuratoryjnych. Tradycyjnie wybory do tych ostatnich odbywają się w atmosferze ziewania, bo nie ma w nich miejsca ani na wielką politykę, ani na zbyt barwne osobowości. Od lat wiadomo, że amerykańskiej szkole potrzebni są przede wszystkim budżetowi czarodzieje z dyplomami księgowych w kieszeni, gdyż jej największym problemem pozostaje finansowanie. Szkoły w USA bowiem po dziś dzień utrzymują się z lokalnych podatków od nieruchomości, co czyni je zakładnikami wolnego rynku, a za każdym razem, gdy w kraj uderza recesja, rozkłada na łopatki. W tym roku jednak sytuacja się zmieniła. Pierwsze doniesienia o tym, że wybory do rad szkolnych wywołują masowe zainteresowanie, pojawiły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.