Drugie po Bogu

Drugie po Bogu

National Harbor, MD US - Mar 3, 2023: Kari Lake at the 2023 Conservative Political Action Conference (CPAC). Credit: Julia Nikhinson - CNP

Za rok Donald Trump ponownie stanie do wyborów prezydenckich. Czy na karcie do głosowania będzie mu towarzyszyć kobieta? W sprzyjającej byłemu prezydentowi frakcji antysystemowo-konserwatywnej ławka zawsze była krótka, ale teraz wydaje się, jakby w ogóle jej nie było. Osiem lat temu republikanie nie do końca zdawali sobie sprawę z kataklizmu, który w ich szeregach wywoła wybór Trumpa na prezydenta. Wtedy całkiem jeszcze liczne grono partyjnych weteranów uważało, że uda się go spacyfikować, a niektórzy nawet śmiało zakładali, że będzie sterowalny z zewnątrz. Stąd chociażby wybór na wiceprezydenta Mike’a Pence’a – człowieka o życiorysie na wskroś republikańskim. 12 lat w Kongresie, potem jedna kadencja na stanowisku gubernatora Indiany, w życiu prywatnym głębokie oddanie wartościom chrześcijańskim, w partyjnym establishmencie opinia patrioty, wiernego zasadom amerykańskiej konstytucji. Ostatecznie właśnie to go zgubiło. Gdy 6 stycznia 2021 r. zgodnie z przysługującą mu prerogatywą Pence odbierał i przeliczał głosy Kolegium Elektorów, Trump naciskał na niego, by odmówił uznania wyników wyborów i utorował mu drogę do kolejnej kadencji. Pence odmówił, choć podkreślmy, że nie od razu. Widmo kataklizmu Plan wykorzystania wiceprezydenta do unieważnienia wygranej Joego Bidena powstał w ekipie prawników Trumpa już na początku grudnia, kiedy jasne stało się, że próby udowodnienia fałszerstw wyborczych się nie powiodą. Sidney Powell, była prokurator federalna, która do zespołu doradców Trumpa dołączyła pod koniec tej przedziwnej krucjaty (przyznała się do winy w procesie wyborczym w Georgii i sama współpracuje z organami ścigania), wpadła na pomysł, by znaleźć konserwatywnego konstytucjonalistę, gotowego uznać, że Pence może zrobić więcej niż tylko „przeliczyć i zatwierdzić” głosy. Pence – co wiadomo z książek Boba Woodwarda o końcowych miesiącach prezydentury Trumpa – szukał prawnej podkładki na własną rękę, telefonując do byłych republikańskich wiceprezydentów. Nikt nie potwierdził interpretacji forsowanej przez Powell, więc ultrareligijny polityk z Indiany zrobił, co nakazywała konstytucja, tym samym sprzeciwiając się Trumpowi. Epilog tej historii znamy: oskarżenia o zdradę, własna kandydatura Pence’a na 2024 r. (już zresztą wycofana) i desperackie poszukiwania nowego zastępcy. Albo zastępczyni, bo niewykluczone, że po raz pierwszy od 2008 r. na karcie do głosowania w wyborach prezydenckich wśród republikanów pojawi się nazwisko kobiety. W przypadku wygranej Trumpa byłaby to pierwsza wiceprezydentka w historii rządów partii i dopiero druga kobieta na tym stanowisku w całej historii USA, po obecnie sprawującej tę funkcję Kamali Harris. Ostatni raz mieszany duet republikanie wystawili przeciwko Barackowi Obamie, kiedy za plecami Johna McCaina stanęła ekscentryczna polityczka z Alaski, była gubernator tego stanu, Sarah Palin. Tym razem grono kandydatów jest niespodziewanie szerokie, a Trump celowo unika publicznych deklaracji co do ewentualnego numeru dwa w przyszłej administracji. Głównie po to, żeby dać sobie więcej czasu na przyjrzenie się różnym opcjom. Były prezydent czeka przy tym, żeby sami skakali sobie do gardeł, a najsłabsi psychicznie odeszli z własnej woli. Ponieważ Ameryka jest krajem funkcjonującym stale w trybie kampanijnym i uzależnionym od sondaży, już pojawiają się przecieki, kogo w roli wiceprezydenta widziałby republikański elektorat. Co więcej, niektórzy sami się nominują do tej roli. Może jeszcze nie wprost, ale ich zachowanie wskazuje, że zaczynają widzieć się w Białym Domu. Chodzi przede wszystkim o bezgraniczną, ocierającą się o fanatyzm wierność Trumpowi i to, co się z nim wiąże, na czele z podważaniem prawa Bidena do sprawowania władzy. Problem jednak w tym, że o ile sama reelekcja Trumpa wymiotłaby ze struktur republikanów resztki cywilizowanego konserwatyzmu i przywiązania do praworządności, o tyle dołączenie do niego którejś z aspirujących do tego stanowiska kobiet byłoby kataklizmem. A ten mógłby rozszarpać amerykańską demokrację. Kari Lake – uległa czarowi Korowód kandydatek należy zacząć od tej zdecydowanie najciekawszej, czyli Kari Lake. Wywodząca się z Arizony, pierwsze kroki zawodowe stawiała w lokalnej telewizji. Jako reporterka i prezenterka wiadomości była regularnym gościem tutejszych gospodarstw domowych przez ponad ćwierć wieku, więc do wyścigu wchodzi z wysoką rozpoznawalnością, przynajmniej na poziomie stanowym. Ma też odpowiedni rodowód ideologiczny i kulturowy, bo z lokalnego kanału KSAZ-Tv przeszła do Fox News, medialnego patrona Trumpa i jego ulubionej stacji – Lake była korespondentką telewizji w Phoenix. Relatywnie suchą stopą przeszła ewolucję z dziennikarki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 47/2023

Kategorie: Świat