Tag "przyroda Polski"

Powrót na stronę główną
Zwierzęta

Parasol dla drapoli i innych wrażliwców

Trudno uwierzyć, że przez lata byliśmy w awangardzie ochrony przyrody W tym roku ornitolodzy i obrońcy przyrody obchodzą jubileusz 40-lecia ochrony strefowej. To szczególna forma ochrony gatunkowej. Podlegają jej najrzadsze i najbardziej wrażliwe na ludzką działalność gatunki. Liczebność niektórych dzięki tej nowatorskiej metodzie wzrosła. Aviangarda Patrząc na stosunek dzisiejszych polskich władz do ochrony przyrody, trudno uwierzyć, że przez lata byliśmy w jej awangardzie. PiS z dodatkami po prostu nie kryją negatywnego stosunku do natury, ale dużo za uszami mają ich poprzednicy z PO, PSL, SLD, AWS i UW. Wyliczenie wszystkich szkodliwych dla przyrody zmian prawnych wprowadzonych od końca lat 90. przerosłoby objętość całego numeru PRZEGLĄDU. Ale skupmy się na pozytywach z naszej historii. W 1597 r. Zygmunt III Waza w liście do starosty sochaczewskiego nakazał ochronę ostatnich turów, „żeby turowie (…) mieli swe dawne stanowiska”. Po raz pierwszy na świecie objęto wtedy ochroną gatunek z powodu świadomości, że on ginie. Wcześniej obejmowano gatunki czy obszary ochroną z powodów religijnych (np. święte gaje Słowian), gospodarczych (jak bobry od Bolesława Chrobrego – futra bobrze były monetą, a książę chronił swoją mennicę i inne pożytki, które były na wagę złota) bądź militarnych (ochrona cisów od Władysława

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

I tylko nad nim kruk zakracze

Taki los miał spotkać tego, kto nie żył z ludźmi, komu byli obojętni. Bo kruk od zawsze towarzyszył człowiekowi   Jest początek marca. Przemierzamy okolice Leszna, teren na granicy ostatniego zlodowacenia, gdzie krajobraz pojezierza styka się z nieco bardziej nudną częścią nizin. Za zasłoną niemrawo spadających ciężkich płatków śniegu pojawia się ściana lasu. Nad drzewami w powietrzu kruki. Wiemy, że mają tam gniazdo. A w nim klujące się pisklęta. Jeszcze bez piór, wielkości kurzego jajka i ślepe. Rodzice po chwili zapadają w drzewostanie. Jakby nigdy nic znikają. Muszą ogrzać młode i przynieść im pierwszy pokarm. Kruk jest bardzo często mylony z innymi przedstawicielami krukowatych. Przeglądając fora internetowe, wielokrotnie trafiam na wpisy o setkach „kruków” przy drogach. Rzecz jasna, i one przez pewien okres życia przebywają w stadach – zwanych nawet gangami – ale w przypadku dużych zgromadzeń czarnych, kraczących ptaków, i to w mieście, chodzi na ogół o gawrony. Oba gatunki faktycznie nie wyglądają na milusińskie i w jakimś stopniu są podobne. Wprawne oko dostrzeże jednak różnice. Kruk jest zdecydowanie większy, dziób ma znacznie masywniejszy i cały czarny. W locie z kolei charakteryzuje go klinowaty ogon. Gawron, prócz mniejszych rozmiarów i bardziej zaokrąglonego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Borsucze zamczysko

Teren, gdzie borsuki wybudowały rezydencję, wyglądał, jakby nieustannie prowadzono tam roboty ziemne Mam na swoim terenie taką jedną borsuczą rodzinę – mówi leśniczy Kazimierz Nóżka. – Spokojne to są zwierzęta. W dzień śpią, w nocy wychodzą na poszukiwanie pożywienia. Spotykam je czasem, gdy wracam z dłuższej wyprawy. Bywa, że wchodzimy na siebie na szlaku. Czasem borsuk zejdzie mi z drogi i skręci w las, a czasem ja mu schodzę, gdy widzę, że idzie przejęty polowaniem i zamyślony. Co ciekawe, one tu w górach raczej nie budują swojego systemu nor. Zajmują jaskinie. Ta rodzina, o której mówię, mieszka właśnie w skalnej pieczarze. Mają swój rewir i raczej się poza niego nie zapędzają. Stawiałem kiedyś przy ich jaskini fotopułapkę i nic interesującego się nie nagrało. Rodzina jak rodzina. Wychodzą wieczorem, matka, ojciec i dzieci. Czyszczą się, czasem pobiegają i pobrykają dookoła. Wiodą życie spokojne i bez żadnych ekscesów. (…) Z dawnych lat we wszystkich chorobach płuc i oskrzeli stosowało się borsucze sadło. Nacierało się nim klatkę piersiową i plecy chorego. Podobno pomagało. Nie wiem, bo sam nie używałem, ale w Bieszczadach często stosowano takie metody medycyny ludowej – leśniczy podrapał się po głowie. – Sadło pozyskiwano z odstrzelonego borsuka. Miało jasny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Jesienny gość

Kobczyki w skali świata są uznane za gatunek bliski zagrożenia, a w Polsce są gatunkiem wymarłym Zwykle w połowie sierpnia, wraz z odlotami bocianów, odnotowuję na poły stwierdzenia, na poły pytania: „Ptaki już odlatują, zaczyna się jesień”. Odpowiadam informacją, że pierwsze ptaki odlatują pod koniec maja, kiedy inne dopiero przylatują, zwłaszcza gdy wiosenne ciepło się spóźnia, jak w tym roku. Takimi późnymi migrantami wiosennymi są kobczyki, które w sierpniu zaczynają wraz z bocianami odlatywać, ale w przeciwieństwie do wojtków nieśpiesznie – mają dużo więcej czasu. Krótko po przeprowadzce na Kurpie jechałem na targ do Rząśnika. Tuż przed miejscowością stołeczną mojej gminy przeleciało nad drogą kilka małych sokołów. To były kobczyki, o których wiedziałem, że kręcą się w pobliżu. Natychmiast zatrzymałem się na poboczu i wyskoczyłem z samochodu, konstatując, że… nie mam lornetki. Od tamtej pory nawet do sklepu we wsi obok jeżdżę z lornetką, a gdy jej zapomnę, potrafię zawrócić, co już nieraz mi się opłaciło. Przynajmniej jeśli chodzi o spotkania z ptakami. Zaraz po owych zakupach na targu pojechałem na Pulwy, ale bez powodzenia. Podobnie było w kolejnych dniach, ptaki odleciały w sobie tylko znane miejsce. Jesienią potrafią przemieścić się na spore odległości, jeśli akurat nie ma pokarmu w danym miejscu. Tegoroczna jesień jest o wiele szczęśliwsza. Przed tygodniem miałem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Lato w Borach Tucholskich

Wakacje w pełni i pogoda dopisuje, więc to idealny czas na wyjazd, a także poznanie nowych miejsc. W tym roku niezwykle popularne jest spędzanie urlopu w kraju, w którym możemy zobaczyć wiele pięknych krajobrazów. Poznaj jeden z nich – Bory Tucholskie

Opinie

Łowiectwo to nie biznes, myśliwy to nie zabójca

Europejskie łowiectwo ma marginalny wpływ na spadek populacji ptaków Jestem dyplomowanym ichtiologiem, rolnikiem, ekonomistą i wieloletnim myśliwym. Postaram się odnieść do głównych wniosków z rozmowy z biologiem i ornitologiem Adamem Zbyrytem pt. „Łowiectwo – zabójczy biznes” („P” nr 14): „Polowania nie mają żadnego pozytywnego wpływu na populację ptaków, środowisko, gospodarkę i zdrowie”. Ptasi kryzys to zjawisko występujące w całej Europie. Jeden z największych problemów ma Holandia. Wywołany jest on przez masowe naloty tysięcy gęsi. Tam problem gęgawy w okresie pierzenia rozwiązuje się nie przez zwiększony myśliwski odstrzał („zabójstwo”), ale przez masowe trucie ptaków za pomocą dwutlenku węgla. Spadek liczebności populacji ptaków spowodowany jest dużymi przeobrażeniami w rolnictwie, leśnictwie i rybołówstwie. Duże powierzchnie monokultury zbóż, kukurydzy, zmniejszenie uprawy ziemniaków, likwidacja miedz – to główne powody spadku populacji np. kuropatw i zajęcy w Polsce i nie tylko. Koła łowieckie w Polsce nie prowadzą dewizowych polowań na ptaki! Jesienią ub.r. Europejska Agencja Środowiska opublikowała raport na temat stanu przyrody w UE i stosowania dyrektywy ptasiej i siedliskowej w latach 2013-2018. Wskazano w nim na negatywną rolę myśliwych w odniesieniu do łownych gatunków ptaków. Podchwyciły to nieprzychylne łowiectwu media. Jednak przedstawiciele FACE (Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Łowiectwa i Ochrony) obalili ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Bieliki są trochę jak my

Wiele wskazuje, że potrafią poznać swoje dzieci, kiedy te już są dorosłe Kilka tygodni temu prowadziłem  wycieczkę przyrodniczą po rezerwacie zlokalizowanym na stawach rybnych. Blisko stawów gniazduje para bielików i liczyłem na ich pokazanie zwiedzającym oraz opowieści o tych ptakach i ich ochronie. Rzeczywistość znacznie przewyższyła oczekiwania – na miejscu zastaliśmy cztery bieliki, dwa dorosłe i dwa młode (podczas kolejnej wizyty dostrzegłem, że młode były w drugim i trzecim roku życia). W pewnym momencie zobaczyliśmy, jak jeden z dorosłych ptaków opada na rozpostartych skrzydłach, wyciąga przed siebie łapy, uderza o taflę wody i podrywa się z rybą. Nasze emocje już były podkręcone, ale moje osiągnęły ekstremum, gdy dorosły bielik rzucił zdobycz w kierunku młodziaka, który schwytał ją w locie. Koleżanka z Siedliska Leluja, która organizowała wyprawę, widząc moją reakcję, stwierdziła, że za kolejną wyprawę to ja płacę uczestnikom. Rzecz działa się pod koniec kwietnia, kiedy przynajmniej jedno z dorosłych powinno siedzieć na jajach lub z młodymi. Gdy później konsultowałem tę obserwację z Tomkiem Przybylińskim, koordynatorem regionalnym na Łódzkie Komitetu Ochrony Orłów, zauważył, że dorosłe były najpewniej po stracie, czyli nie udało im się odchować potomstwa. Gdyby im się powiodło, jedno z rodziców, najpewniej matka, intensywnie zajmowałoby się potomstwem, ojciec zaś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.