Tag "rząd PiS"

Powrót na stronę główną
Andrzej Romanowski Felietony

Szczujnia

Gdy 10 grudnia 2015 r., półtora miesiąca po wyborczym triumfie PiS, otrzymałem anonimowy mejl, zrozumiałem, że w Polsce dzieje się jak w filmie Hitchcocka: zaczęło się od trzęsienia ziemi, ale napięcie wciąż rośnie. „Jesteś esbeckim skurwielem – przeczytałem. – Wstydu nie masz gnojku, ale twoje dnie już policzone tak jak i reszty waszej żydokomuny”. Niby nic nowego: wycie forów internetowych towarzyszyło mi (i towarzyszy) od lat. Gdy w roku 2013 opublikowałem w „Polityce” tekst o Witoldzie Pileckim, nie tylko dawał mi odpór rzecznik IPN, lecz także zbierano w internecie podpisy o odebranie mi tytułu profesora. Swoboda badań niewiele, jak widać, dla prawicy znaczy – ważne, by zwyciężał mit. Ciekawe jednak: gdy ten sam tekst ogłosiłem w mojej ostatniej książce „Antykomunizm, czyli upadek Polski”, reakcji już nie było. Prawica najwyraźniej książek nie czyta – za grube toto. A jednak pogróżka „twoje dnie już policzone” stanowiła nową jakość. Słowa nie są niewinne. Gdy rankiem 22 stycznia 2019 r. wszedłem do swego gabinetu w gmachu Polskiej Akademii Umiejętności, pod nogami zachrzęściło szkło. Nad biurkiem ujrzałem rozbitą szybę okienną, na podłodze – sporej wielkości kamień. Co by było, gdybym siedział wtedy na miejscu? Sprawa stała się głośna. „Gazeta Wyborcza” zapytywała wielkim tytułem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Szkoda Poczty dla Zdzikota

To nie jest komentarz będący próbą oceny wydarzeń politycznych. Tym razem piszę o jednym z problemów, które spotykają nas w kontaktach z rozmaitymi instytucjami czy urzędami. Nas, czyli pełnoprawnych klientów, choć często traktowanych jak obmierzli petentci. Nie chcę generalizować, więc przytoczę gołe fakty. I zachowanie tej instytucji, z którą nasi Czytelnicy i redakcja, chcąc nie chcąc, musimy mieć kontakty. Musimy, bo monopol ma Poczta Polska. Niestety, działa coraz gorzej. Zwłaszcza gdy władzę objął tam pisowski desant z Tomaszem Zdzikotem jako prezesem. Mnożą się skargi naszych Czytelników. Prezes Zdzikot jest tak świetnie wynagradzany, że na płace pracowników, którzy są trzonem firmy, ledwo wystarcza. A są to płace żenująco niskie. Na dodatek prezes Zdzikot, który sprowadził na kierownicze stanowiska w Poczcie Polskiej ludzi z MON, gdzie był wiceministrem, planuje zwolnienia grupowe. Głównie wśród listonoszy i pracowników urzędów pocztowych. Do tej pory Zdzikot zasłynął organizacją kopertowych wyborów prezydenckich i tym, że jest skłócony ze wszystkimi związkami zawodowymi, jakie działają w Poczcie Polskiej. Powodem, dla którego zajmuję Państwu czas, opisując tę nieudolną ekipę, jest kolejny list Czytelnika skierowany do Poczty Polskiej w sprawie prenumeraty. „Od II kwartału do końca 2021 r. zapłaciłem za prenumeratę tygodnika „Przegląd” 13351@2021-02-18, kwota 222,00 zł.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Deszcze niespokojne

Deszcze padały zawsze. Ulewne także. Niekiedy ich wyczekiwanie nabierało zupełnie niesamowitych wymiarów, choćby wówczas, gdy w polskim parlamencie (w kaplicy sejmowej) w 2006 r. odprawiano mszę o deszcz zamówioną przez posłów PiS. Czasem deszcz, czasem go brak – wydawałoby się, nic nowego pod słońcem. A jednak nie. Parogodzinne opady w ubiegłym tygodniu doprowadziły do małych klęsk żywiołowych w Poznaniu (przede wszystkim) i Krakowie (na mniejszą skalę). Zatopione auta, nieprzejezdne dla komunikacji ulice, zawalony dach nowo wybudowanej szkolnej hali sportowej, z której dzięki przytomności umysłu dyrektorki chwilę wcześniej ewakuowano uczniów. Awarie prądu i inne dolegliwości. Ktoś powie: przecież nawet nikt nie zginął. Skąd lament nad deszczem, nawet obfitym? Jestem przekonany,w że na to, co wydarzyło się w Poznaniu, należy spojrzeć szerzej (nie powiem w tym kontekście, że głębiej), mądrzej, z wyobraźnią. Obejrzeliśmy bowiem kumulację co najmniej dwóch zjawisk, które są globalnym trendem i na razie tylko kolejną zapowiedzią (na świecie – który poza Polską istnieje, w co Polakom często trudno uwierzyć – podobne kataklizmy bywają bardziej dotkliwe i są jednak zauważane) i ostrzeżeniem. W wyniku zmian klimatycznych – co do tego mamy tzw. naukowy konsensus – zjawiska pogodowe nabierają nieznanej wcześniej lub rzadko występującej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wszystko zdrożało, z wyjątkiem naszych pensji

Polska i Węgry mają dziś najwyższą inflację w Europie Wszystko zdrożało, z wyjątkiem naszych pensji – zasłyszane przy kasie w Biedronce. Wzrost cen ponad poziom, do którego przywykliśmy od lat, stał się faktem. Według Głównego Urzędu Statystycznego w kwietniu br. ceny towarów i usług w relacji do kwietnia 2020 r. wzrosły o 4,3%. W maju zaś o 4,7% w stosunku do maja ub.r. Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński rozgrzeszył się, zapewniając, że wpłynęły na to czynniki niezależne od banku. Ekonomiści jako przyczynę inflacji wskazali pandemię i bezprecedensową reakcję na nią ze strony rządów oraz banków centralnych najbogatszych krajów świata. Polegała ona na dodrukowywaniu pieniądza i bezpośrednich transferach gotówki do przedsiębiorstw, a także gospodarstw domowych. Nasz rząd i NBP zrobiły to samo. W efekcie – nie tylko nad Wisłą – pojawił się czynnik stymulujący wzrost cen. Na ile silny, przekonamy się wkrótce. Zjawisko inflacji podsycał też wzrost cen surowców. W ostatnich tygodniach ceny węgla kamiennego na rynkach światowych ostro ruszyły w górę. Wzrost popytu w Azji generują tamtejsze systemy energetyczne, które – podobnie jak w Polsce – oparte są na elektrowniach węglowych. Jest to również sygnał, że azjatyckie gospodarki zaczęły wychodzić z wywołanej pandemią recesji. U nas wzrost

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Miniaturki

Składam opowiadania do książki. „Bilet do nieistnienia”. Są małe, malutkie, to miniaturki. Męczę się okrutnie, gdyż brakuje mi pomysłów. A każde opowiadanie to nowy pomysł. Sięgam do swojej przeszłości, by się przekonać, że wyjadłem już ją prawie do dna. Piekielnie trudno pisać takie miniaturki, im krócej, tym trudniej, ale nawet dłuższe opowiadanie jest trudnym gatunkiem literackim, ponieważ wszystkie problemy konstrukcyjne gromadzą się na małej przestrzeni. Na dodatek opowiadanie powinno mieć puentę. Najmniejsze moje opowiadanie, „Nauka latania”, jest tak małe, że pozwolę sobie je tu zacytować: Nie mógł nauczyć syna jeździć na rowerze. Co za męka. Biegał, trzymając rower za metalową prowadnicę. Kiedy puszczał, chłopiec przewracał się, raz nawet boleśnie obdarł sobie nogę. A wokół kwitła wiosna, pies za ogrodzeniem biegł równolegle do nich i zdawało się, że się śmieje, słońce lizało ich pomarańczowym językiem, na poboczu ścieżki owady szeleściły w trawie. Co za antytalent z tego dzieciaka, złościł się, jedź prosto, nie bój się, mocniej ciśnij na pedały, znowu źle! I tak dzień po dniu, rok po roku. Aż pewnego dnia syn pojechał… na początku chwiał się niepewnie, ale potem jechał już prosto, coraz szybciej i szybciej, nagle wzbił się w powietrze i odfrunął na zawsze. * Ten mój mały synek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Gdy ambicja przerasta możliwości

Przyszedł w moim życiu taki moment, że coraz częściej komuś współczuję. Ostatnio dotknęło mnie to wobec polityków PiS, senator Lidii Staroń i Roberta Lewandowskiego. Zacznijmy od rządu Zjednoczonej (to takie słowo żarcik) Prawicy. I spróbujmy się postawić w jego sytuacji. Wiadomo, że trzeba się komunikować. Telefonicznie lub mejlowo. Proste, prawda? Tak, ale nie w Polsce. U nas premier Morawiecki i jego najbliżsi współpracownicy nie mogą mieć, z oczywistych powodów, zaufania do ministra Kamińskiego, któremu podlegają służby. Wiadomo, kto jest najważniejszym adresatem wiedzy, jaką mają służby kontrolujące tzw. bezpieczną korespondencję. Ci, którzy chcą ominąć prezesa, ale też przeciwników politycznych z własnego obozu, korzystają z poczty prywatnej. Ta z kolei jest stosunkowo łatwa do przechwycenia przez hakerów. Bardzo to marne położenie. Mówimy o stronie technicznej. I o tym, co każdy urzędnik państwowy musi wiedzieć przed szkodą. Ataki cybernetyczne od lat są przecież smutną normą. Najważniejszy jest więc nie lament po szkodzie, ale ocena tego, co wyciekło. W przypadku polityków PiS już ta skromna część ujawnionych informacji jest mocno kompromitująca. Prezes Kaczyński chce, jak kobra, zahipnotyzować opozycję i media, by nie mówiły o tym, co najważniejsze, czyli o treści korespondencji. A tych, którzy się wyłamują, straszy, że uderzają w polskie społeczeństwo i destabilizują nasz kraj.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kiedy wybuchnie bomba?

Mejle Dworczyka, groźby Kaczyńskiego Od 8 czerwca na komunikatorze Telegram publikowane są mejle z prywatnej skrzynki pocztowej szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. Nie chodzi o niewiele znaczące wpisy – to korespondencja, którą Dworczyk prowadził z premierem, z innymi ministrami, z doradcami. Są tam m.in. poufne informacje dotyczące uzbrojenia polskiej armii, charakterystyki oficerów itd. To kompromitacja i skandal, które PiS chciałoby przemilczeć, przeczekać. I odkręcić kota ogonem. Uporządkujmy więc to wszystko. Nr 1: Dworczyk i jego tajemnice Mejle, które publikuje na niezależnej platformie Telegram nieznany haker, pochodzą z prywatnej skrzynki ministra Dworczyka na portalu Wirtualnej Polski. Jak już wiemy, haker włamał się, podając prawdziwe hasło. Nie wiemy, jak to hasło przejął, a w związku z tym, od kiedy kontrolował skrzynkę, od kiedy śledził korespondencję ministra. A dotyczyła ona spraw jak najbardziej państwowych. Media to podały, więc nie ma sensu nad tymi informacjami się rozwodzić. Przypominamy tylko skrótowo te najbardziej bulwersujące: Bezpieczeństwo państwa. Dworczyk na swoim prywatnym koncie omawiał kwestie negocjacji zbrojeniowych – chodziło o system antyrakietowy „Narew”, o to, w jakim stopniu ma on być dziełem firm amerykańskich, a w jakim polskich. Płk Krzysztof Gaj, który przesyłał ministrowi swoje przemyślenia dotyczące negocjacji, charakteryzował przy tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zmierzch teatru wyobraźni

Studio Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia było najczęściej nagradzaną w kraju i za granicą, polską redakcją. Było… – Nie jesteśmy dla świata tak atrakcyjni, jak Trójka, nie klikamy się tak, więc o naszym losie nie rozpisywały się portale. A jednak, czy komuś to się podoba, czy nie, dziedzina, którą się zajmujemy/zajmowaliśmy, jest częścią dziedzictwa kulturowego, jakie pozostanie w archiwach Polskiego Radia (jeśli „dobra zmiana” nie dotknie też archiwów). Przez rok walczyliśmy o normalność w tej niezupełnie normalnej instytucji. Nie udało się… – tymi słowami 25 maja pożegnała się na Facebooku ze słuchaczami, redakcyjnymi koleżankami i pracą w Polskim Radiu Agnieszka Walewicz, była sekretarz programowa Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia. Dzień później z udziału w jury Konkursu Stypendialnego im. Jacka Stwory zrezygnowała Anna Sekudewicz, wybitna reportażystka Radia Katowice. Laureatka krajowych i międzynarodowych konkursów, w tym radiowego Oscara – Prix Italia – w 2004 r., wspólnie z Anną Dudzińską, za reportaż „Cena pracy”. Był to protest przeciwko wykreśleniu ze składu jury Ireny Piłatowskiej i Janiny Jankowskiej. Obie panie to – bez cienia przesady – legendy polskiego reportażu radiowego. Irena Piłatowska 16 lat kierowała Studiem, które w 1998 r. założyła Janina Jankowska. W tym samym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Państwo z dykty w działaniu

Baltic Pipe story – czyli jak przez niekompetencję przegrywamy wojnę z Duńczykami o gazociąg Morze nieszczęść. Gromady dyletantów, które kierują naszym państwem każdego dnia narażają Polskę na miliony strat. Przykładem z ostatnich dni jest sprawa Baltic Pipe, rurociągu, którym ma płynąć gaz z szelfu norweskiego, poprzez Danię i Bałtyk, do Polski. Wszystko wydawało się w tej sprawie zaklepane. Gazociąg miał zostać ukończony do jesieni 2022 r. To był ważny termin, ponieważ umowa na gaz z Rosji obowiązuje do końca roku 2022. Polska na razie jej nie przedłużyła, zakładając, że gaz rosyjski zastąpi norweskim, a ewentualne niewielkie braki uzupełni na wolnym rynku. I nagle cały plan wyleciał w kosmos. 31 maja br. Duńska Komisja Odwoławcza ds. Środowiska i Żywności cofnęła pozwolenie środowiskowe dla rurociągu Baltic Pipe wydane w 2019 r. dla odcinka przebiegającego przez Jutlandię oraz wyspy Fionia i Zelandia. W trosce o niektóre gatunki myszy i nietoperzy. Oznacza to, że budowa gazociągu na terytorium Danii zostaje wstrzymana. Na jak długo? W optymistycznej wersji – na kilka, kilkanaście miesięcy. A może na dłużej, bo od nowej decyzji środowiskowej będzie można się odwołać. W ten sposób Polska postawiona została w nieciekawej sytuacji. Albo będzie musiała powrócić do rokowań z Gazpromem, a pozycję ma w nich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Pada kartel PO-PiS

Będziemy mieli wojnę wszystkich ze wszystkimi Prof. Jacek Raciborski – kierownik Katedry Socjologii Polityki na Wydziale Socjologii UW. Ostatnio opublikował monografię „Obywatelstwo w perspektywie socjologicznej” i, wraz z zespołem, monografię „Państwo w praktyce. Style działania”. Jak to wytłumaczyć? Najpierw całymi tygodniami obserwowaliśmy konflikty w Zjednoczonej Prawicy: Gowin swoje, Ziobro swoje, prawica się dzieli. Teraz Platforma Obywatelska leci w sondażach, rozsypuje się na naszych oczach. I tak w kółko… – Te wstrząsy są sygnałem, że polska scena polityczna wchodzi w okres wielkich zmian, w okres rekonfiguracji. W politologii ten proces nazywa się realignment. Następuje zmiana dwóch zasadniczych podziałów, które przez lata definiowały polską politykę. Pierwszy, do którego przywykliśmy i który nam stłumił inne, to podział na PiS i anty-PiS – jest on efektywny od 15 lat. Proszę zwrócić uwagę, że to mniej więcej tyle, ile trwał tzw. podział postkomunistyczny. Czyli na tzw. postkomunę i post-Solidarność – SLD kontra AWS i UW. – Podział na PiS i anty-PiS wyłonił się w roku 2005 i organizował nam życie aż po ostatnie wybory prezydenckie. Ale ten podział przysłania jeszcze inny twór, który chyba też pęknie. Mianowicie załamuje się partyjny kartel PO-PiS. To jest trochę inny fenomen, opisali

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.