Tag "Sebastian Kęciek"

Powrót na stronę główną
Aktualne Notes dyplomatyczny

Odwołany po raz trzeci

To, że Radosław Sikorski został wicepremierem, nie jest rzeczą dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych najważniejszą. Może to być ważne dla samego Sikorskiego, dla jakiejś grupy osób wokół niego, ale nie dla ludzi z gmachu. Bo nic w ich pracy się nie zmieni.

Nawiasem mówiąc, MSZ ma taką cechę, że tabliczki z tytułami to jedno, a życie realne to drugie.

Oto bowiem mieliśmy w połowie lipca wydarzenie – MSZ oficjalnie odwołało z Budapesztu ambasadora Sebastiana Kęćka. „Powód, dla którego pan ambasador Sebastian Kęciek został odwołany do Warszawy, nie ustał, a był następujący: Węgry wykonały w stosunku do Polski gest nieprzyjazny, sprzeczny z zasadą lojalności w UE, czyli przyznały azyl polityczny byłemu wiceministrowi w Ministerstwie Sprawiedliwości Romanowskiemu, który jest oskarżony o przestępstwa kryminalne i finansowe”, tłumaczył rzecznik MSZ Paweł Wroński.

W ten oto sposób ambasador został odwołany po raz trzeci.

Po raz pierwszy odwołano go styczniu 2024 r., kiedy minister Sikorski ogłosił, że część ambasadorów zakończy swoją misję. Wtedy pojawiła się lista 50 ambasadorów, którzy mają z placówek wrócić – i było na niej nazwisko Kęćka. Jeszcze – powiedzmy – nieoficjalnie, ale każdy wiedział, że się pakuje. Tak jak i inni z „listy 50”.

Jednak akurat w jego przypadku MSZ-owskiej pary starczyło na zapowiedzi, bo nadal urzędował w Budapeszcie. Potem przyszło kolejne wydarzenie – wspomniany Marcin Romanowski uciekł w grudniu 2024 r. na Węgry, tam poprosił o azyl polityczny i go dostał.

Polska w związku z tym wezwała Kęćka do kraju na „bezterminowe konsultacje”. A placówką kierował chargé d’affaires a.i.

Teraz mamy trzecie odwołanie – Kęciek już nie musi wracać, bo wrócił, natomiast ranga placówki została obniżona. Już nie kieruje nią ambasador czy też jego czasowy zastępca, lecz zwykły szarżyk.

Niektórzy więc ubolewają, że oto załamują się polsko-węgierskie kontakty. Czyżby? Przecież w ostatnich latach nie zależały one od osoby ambasadora. Dowodzi tego sam Kęciek. Otóż zanim został ambasadorem (w wieku 32 lat!), nie przepracował nawet pół godziny w MSZ. Za to pracował w Kancelarii Premiera, najpierw jako zastępca dyrektora, a potem jako dyrektor Departamentu Koordynacji Projektów Międzynarodowych. Zatem to Morawiecki z Dworczykiem pchnęli na Węgry swojego człowieka, ku ogólnemu zgorszeniu.

Dlaczego im się to udało? Z prostego powodu – MSZ w sprawach polsko-węgierskich odgrywało rolę techniczną, nie tu rodziły się pomysły. Wspominany przez nas parę tygodni temu Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka narodził się podczas wspólnej biesiady Kaczyńskiego z Orbánem. Decydowały więc partyjne koneksje.

Jerzy Snopek, oprzednik Kęćka w Budapeszcie, też nie miał w swoim CV pracy w MSZ. Ale, w przeciwieństwie do następcy, był postacią cenioną – jako profesor, badacz literatury, znawca kultury Europy Środkowej oraz tłumacz. Jego erudycja była zaletą i przekleństwem. Do dziś w MSZ opowiada się historie o tym, jak Snopek, pytany o najprostszą sprawę, odpowiadał długim, pełnym dygresji wykładem. Nie przez niego więc sprawy były realizowane, inne były kanały komunikacji.

Zresztą one działają – przykład Marcina Romanowskiego pokazuje, że sprawnie. Ale niewiele ma to wspólnego z MSZ.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Duda czyni cuda

Sporo pisaliśmy o „usychaniu” MSZ, o tym, że to ministerstwo, jeszcze nie tak dawno jedno z najważniejszych w systemie władzy, zostało zepchnięte na margines, a jego miejsce zajmują inne ośrodki. Że politykę europejską prowadzi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i sam Mateusz Morawiecki, a polityka obronna to już królestwo szefa MON Mariusza Błaszczaka. I że coraz bardziej w sprawy zagraniczne angażuje się prezydent Andrzej Duda. O tym, że Duda znalazł wreszcie swoje miejsce w systemie władzy, świadczą nie tylko jego wizyty zagraniczne.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.