Tag "USA"

Powrót na stronę główną
Obserwacje

Wyznania szakala

Operacja na Seszelach Trenowałem sztuki walki przez większą część dorosłego życia, a w 1999 r miałem za sobą mniej więcej 15 lat kształcenia się w szkole, którą niedaleko mojego domu w południowej Florydzie prowadził koreański mistrz Chung Young Lee. Pewnego dnia tuż przed popołudniowymi zajęciami do naszego dojang przyszedł nieznajomy. Miał około 180 cm wzrostu, a jego ruchy cechowała zwinność charakterystyczna dla wysportowanych ludzi. Uśmiechał się przyjaźnie, chociaż w otaczającej go aurze było coś, co budziło niepokój. Powiedział, że ma na imię Jack*. Był posiadaczem czarnego pasa i się zastanawiał, czy nie zapisać się do naszej szkoły. Mistrz Lee poprosił go o założenie stroju i wzięcie udziału w zajęciach. Ponieważ byłem doświadczonym posiadaczem czarnego pasa, do moich obowiązków należała ocena umiejętności nieznajomego. Miał temu służyć pojedynek pod koniec zajęć. Gdy Jack się przebierał, podszedł do mnie mistrz Lee. – Bądź ostrożny – powiedział. Później położył dłoń na moim ramieniu i dodał: – Obrona. Gdy tylko zaczęliśmy typowe ćwiczenia, stało się jasne, że Jack jest szybki i dobrze wyszkolony. Kiedy nadszedł czas, by stoczyć pojedynek, stanęliśmy naprzeciwko siebie i wymieniliśmy ukłony. Mistrz Lee dał znak. Jack natychmiast zaatakował mnie kopnięciem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Reinhard Gehlen – od generała Hitlera do amerykańskiego szpiega

Wywiad USA zapewnił nazistowskiemu generałowi znakomitą karierę po zakończeniu wojny Nazistowski generał Reinhard Gehlen był jedną z najcenniejszych zdobyczy amerykańskiego wywiadu, który po zakończeniu II wojny światowej werbował zaprawionych w bojach i mających ogromne doświadczenie oficerów i agentów ze swastyką. Członkowie machiny wojennej III Rzeszy byli bardzo przydatni w zimnowojennym świecie. Ich profesjonalizm, wyszkolenie i rozległe kontakty w służbach wywiadowczych robiły ogromne wrażenie na Amerykanach i Brytyjczykach. Historia Gehlena pokazuje, że nazistowski oficer doskonale odnalazł się w skomplikowanej rzeczywistości po 1945 r. Błyskotliwa kariera Gehlen urodził się w Erfurcie w 1902 r. Był synem Walthera Gehlena, porucznika Turyńskiej Artylerii Polowej. Jego matka pochodziła z arystokratycznej, flamandzkiej rodziny Van Vaernewycków. W roku 1908 rodzina Gehlenów przeprowadziła się do Wrocławia, gdzie Walther został księgarzem. Młody Reinhard uczęszczał do Gimnazjum Króla Wilhelma. Był dobrym uczniem i bystrym dyskutantem. W 1918 r. zaciągnął się do armii i w krótkim czasie został oficerem. Przełomowym wydarzeniem w jego życiu był w 1931 r. ślub z córką dalekiego krewnego jednego z generałów Fryderyka Wielkiego. Od tej chwili Gehlen zaczął się piąć bardzo szybko po szczeblach kariery wojskowej. W 1935 r. trafił do Sztabu Generalnego niemieckich wojsk lądowych, gdzie po roku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Trump – prezydent chaosu

Takiego bałaganu w polityce zagranicznej Waszyngtonu w ciągu ostatniego stulecia nie było Od czasu gdy prowadzone są sondaże popularności prezydentów amerykańskich, żaden z nich nie miał tak niskich notowań jak obecny lokator Białego Domu. W grudniu 2017 r. zaledwie 32% Amerykanów wystawiało Donaldowi Trumpowi pozytywną opinię. Nawet wśród osób, które darzą Trumpa sympatią, ma on opinię zdolnego manipulatora. Potrafi dostosować poglądy do zdania środowiska, z którym aktualnie się spotyka, po to tylko, aby otrzymać poklask danego audytorium. Jeszcze gorsze notowania ma za granicą. Według sondażu amerykańskiego ośrodka badawczego Pew Research Center przeprowadzonego w 37 krajach poparcie dla Trumpa po kilku miesiącach sprawowania władzy wynosiło zaledwie 22%. Dla porównania jego poprzednik Barack Obama w końcówce prezydentury miał aprobatę na poziomie 64%. Szczególnie niskie poparcie miał Trump w krajach europejskich, np. w Niemczech 11%, we Francji 14%, w Holandii 17%, we Włoszech 28%. Stosunkowo wysoką aprobatę zyskał w Izraelu – 56% oraz w Rosji – 53%. Mocno musiał go zaboleć fakt, że więcej ludzi ma zaufanie do Putina – 27% niż do niego – 22%. Który Trump jest prawdziwy Donald Trump okazuje się tak niestabilny, tak zmienny w poglądach, że ludzie zadają sobie pytania, który jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Imperium pana Smitha

Prawdopodobnie najniebezpieczniejsze przedsiębiorstwo, o którym nikt nie słyszał W oczekiwaniu na repolonizację mediów nad Wisłą warto się przyjrzeć rozwiązaniom stosowanym w innych państwach. Jak udowadnia przykład Stanów Zjednoczonych, brak pluralizmu mediów nie ma nic wspólnego z ich narodowością. Wręcz przeciwnie. Choć niemal wszystkie stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe i tytuły prasowe na tamtejszym rynku są w amerykańskich rękach, o różnorodność opinii coraz trudniej. Wszystko za sprawą Sinclair Broadcast Group – firmy, która wkrótce może samodzielnie kontrolować niemal wszystkie telewizje lokalne w USA. Kim oni są? „Sinclair jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszym przedsiębiorstwem, o którym nikt nigdy nie słyszał”, przyznał Michael Copps, zajmujący się rynkiem mediów w administracjach George’a W. Busha i Baracka Obamy. Jako niezależny ekspert, ceniony zarówno przez republikanów, jak i demokratów, Copps zazwyczaj unika alarmujących sformułowań. Tymczasem na hasło Sinclair trudno mu powstrzymać emocje. „W portfolio nie mają żadnych znanych sieci telewizyjnych, lecz niedługo będą zarządzać ponad 250 stacjami w całych Stanach Zjednoczonych – ostrzegał przed tajemniczą firmą w wywiadzie dla „DemocracyNow!”. – Mają przy tym silnie spolaryzowane poglądy. Wytyczne, które pisze się w siedzibie w Maryland, będą następnie wprowadzane w całym kraju. Firma zamierza wchłonąć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Dzień hańby, który obudził amerykańskiego olbrzyma

Atak na Pearl Harbor przyczynił się do zmobilizowania Stanów Zjednoczonych jako potężnej siły militarnej „Torpeda za torpedą niszczyły okręt. »Oklahoma« przechylała się coraz bardziej. Na pokładzie panował potworny chaos. Poparzeni, ranni marynarze próbowali ratować tych, którzy nie byli w stanie poruszać się o własnych siłach. Pamiętam obrzydliwy zapach spalonej ludzkiej skóry i oleju napędowego. Byliśmy jak grupa ślepców, którzy po omacku próbują wydostać się z płonącej pułapki. Czułem nadchodzący koniec i nie mogłem nic z tym zrobić. Kiedy znalazłem się w wodzie, pomyślałem, że to wszystko jest złym snem. Momentalnie oprzytomniałem i zrozumiałem, że jakimś cudem uszedłem z życiem”. Tak Stephen Bower Young, marynarz z USS „Oklahoma”, opisywał atak japońskiego lotnictwa na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 r. Young miał ogromne szczęście. Jego 428 kolegów zginęło w niewyobrażalnych męczarniach. Wydarzenia z grudnia 1941 r. były następstwem ekspansjonistycznej polityki, jaką Japonia prowadziła od początku lat 30. XX w. Dążąc do podbicia coraz większych obszarów zasobnych w cenne surowce mineralne, Tokio rozpoczęło wojenny marsz, który wiódł przez Chiny i całą Azję Południowo-Wschodnią. Kwestią czasu było „spięcie” ze Stanami Zjednoczonymi, które obawiały się rosnącej pozycji Japonii na scenie międzynarodowej.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Żywe pochodnie w Caracas

Skomplikowanej sytuacji w Wenezueli nie da się zrozumieć bez kontekstu ropy naftowej 20 maja 2017 r., Caracas. Młody człowiek nieopatrznie znalazł się wśród rozgorączkowanego tłumu na ulicy. Jeszcze nie wie, że to jego ostatnie wyjście z domu. Agresywna grupa młodzieńców w kaskach, maskach gazowych, z nożami, pałami i tarczami w rękach obskakuje go ze wszystkich stron. Krzyczą: „Chávistowskie gówno!”, „Śmierć komunizmowi!”. Zaatakowany miota się, próbuje uciec. Szarpany i popychany otrzymuje sześć pchnięć nożem, przewraca się, usiłuje wstać, ktoś polewa go łatwopalnym płynem. Chłopak zwija się i płonie jak pochodnia. Następnego dnia rankiem, w niedzielę, umiera w szpitalu Domingo Luciani w Caracas. Nazywał się Orlando Figuera, miał 22 lata, nie był związany z żadnym ugrupowaniem politycznym. Prawicowym demonstrantom po prostu wydał się lewicowcem. Tej samej niedzieli w Caracas w płomieniach ginie jeszcze jeden człowiek. Tak od śmierci Hugona Cháveza wyglądają ulice wenezuelskich miast. Tak demokratyczna opozycja parlamentarna zwalcza demokratycznie wybranego, oskarżanego o dyktatorskie zapędy prezydenta Nicolása Madura. Ale czy rzeczywiście chodzi o dyktaturę i łamanie demokracji? Ropa wenezuelska, zyski amerykańskie Skomplikowanej sytuacji w Wenezueli nie da się zrozumieć bez kontekstu ropy naftowej. Eksploatację tego surowca rozpoczęto tu w 1875 r. Na krwawym zamachu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Hillary po przejściach

Głęboko przeżywała wyborczą porażkę, zamknęła się w swojej nowojorskiej rezydencji. Ale nie na długo Hillary Clinton głęboko przeżywała wyborczą porażkę. Miała powody być zmęczona po wyczerpującej kampanii, dlatego zamknęła się w swojej nowojorskiej rezydencji, by nie okazywać światu goryczy swej klęski. Ale nie na długo. Mieszkańcy Chappaqua widywali ją na spacerze z mężem. Chętnie zatrzymywała się na krótką pogawędkę i wspólne zdjęcie. Niektórzy wyborcy ściskali ją i pocieszali. Jedna z kobiet, Margot Gerster, po spotkaniu na spacerze Hillary i Billa tak opisała je na Facebooku: „Uściskałam ją, rozmawiałam z nią i powiedziałam, że jestem najbardziej dumna z chwili, kiedy jako matka wzięłam moją córkę, by zagłosować na nią”. (…) 16 listopada Hillary uczestniczyła w gali Children’s Defense Fund, organizacji, z którą współpracowała blisko od czasów studenckich. Było to bardzo emocjonalne spotkanie. Hillary przyznała, że ciężko przeżyła porażkę wyborczą, która zasmuciła miliony jej wyborców. „Były takie dni w minionym tygodniu, że jedyna rzecz, jaką chciałam zrobić, to zamknąć się z dobrą książką, z naszymi pieskami i nigdy nie opuszczać domu”. W 20-minutowym wystąpieniu Hillary mówiła o potrzebie właściwego podejścia do dzieci. „Żadne dziecko – powiedziała – nie powinno się bać pójścia do szkoły tylko dlatego, że jest Latynosem, Afroamerykaninem, muzułmaninem czy dzieckiem niepełnosprawnym”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Trupy w szafie archidiecezji

Sekrety Kościoła katolickiego w Baltimore Od kilku lat przeżywamy serialową klęskę urodzaju, ale już nie tylko produkcje fabularne przykuwają uwagę. Od pewnego czasu głównym tematem rozmów są także seriale dokumentalne – szczególnie true crime, czyli opisujące wciąż niewyjaśnione zbrodnie. A że dziś seriale wpływają na rzeczywistość bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, często stają się ostatnim narzędziem walki o sprawiedliwość społeczną. Wystarczy wspomnieć emisję „Making a Murderer” (polscy widzowie mogą go oglądać na platformie Netflix), która przełożyła się na konkretne działania prawne dotyczące bohaterów serialu. Wielu widzów podpisało petycję w obronie Steve’a Avery’ego (niesłusznie skazanego na karę więzienia) i dotarła ona do ówczesnego prezydenta Baracka Obamy. Również serial poświęcony O.J. Simpsonowi na nowo wzbudził dyskusję o warunkowym zwolnieniu z więzienia byłego sportowca. Simpson ostatecznie wyszedł na wolność w październiku tego roku, a relację z obrad komisji rozpatrującej jego wniosek o wcześniejsze zwolnienie można było śledzić w internecie. Serial o patologiach Nie dziwi więc, że osoby od lat badające afery pedofilskie w Kościele katolickim uznały, że serial będzie odpowiednim medium do opowiedzenia o patologiach w archidiecezji w Baltimore. „The Keepers” pojawił się na platformie Netflix w maju i wzbudził wielkie zainteresowanie nie tylko amerykańskich widzów. Prasa w Baltimore

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kronika Dobrej Zmiany

Czy Trump kocha Polskę?

Niedługo minie pół roku od wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie. Przez ekipę rządzącą jego pobyt był traktowany jako wielkie wydarzenie, zapowiedź polsko-amerykańskiego sojuszu, coś znacznie ważniejszego niż NATO, no i gwarancja bezpieczeństwa. Co z tego zostało? Chyba niewiele. Polska miała kupować skroplony gaz z USA, ale sprawa się zatrzymała. Okazało się bowiem, że gaz ze Stanów byłby najdroższym gazem na rynku. Mieliśmy też zamówić tarczę antyrakietową, lecz i ta sprawa jest odkładana (może to dobrze…). W każdym razie trudno dziś znaleźć kogokolwiek w amerykańskiej administracji, kto pamiętałby jeszcze wizytę w Warszawie. I wiązał z Polską jakieś plany. Owszem, ludziom Trumpa mogą się podobać poglądy PiS dotyczące aborcji, globalizacji, Unii Europejskiej, globalnego ocieplenia, ale na tym koniec. Zwłaszcza że z wpływowych think tanków czy Departamentu Stanu dochodzą głosy, że Ameryka jest Polską rozczarowana i przesuwa ją na dalszy plan. Po pierwsze, z powodu wewnętrznej niestabilności. Na przykład Robert Kagan, jeden z najbardziej wpływowych neokonserwatystów, członek Council on Foreign Relations, prywatnie mąż Victorii Nuland, otwarcie pisze, że USA i UE popełniły błąd, zbyt długo śledząc bezczynnie posunięcia PiS, „w nadziei, że jego ataki na demokratyczne państwo prawa osłabną”. Po drugie, notowania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Cały ten seks

Hugh Hefner, twórca „Playboya”, zmarł, ale rewolucja seksualna, którą rozpoczął, ma się całkiem dobrze Hugh Hefner był najpierw pionierem rewolucji seksualnej, a potem jej ikoną. A przecież w Ameryce lat 50. nie wyskoczył nagle, jak diabeł z pudełka. Był wówczas Stanom niezbędny. Gdyby się nie pojawił, trzeba by go było wymyślić. Grunt przygotowały mu powojenna prosperity i jej pułapki – Stany odreagowywały właśnie 20 lat kryzysu i wojny. Grill, whisky&soda dla panów, podwójne martini dla pań, wypad na Bermudy, zestaw hi-fi, kosiarka do trawnika i domek z basenem pod miastem – to była wizytówka wellness tamtych lat. A w sferze erotyki – nieśmiałe panty raids na kampusach, w trakcie których student musiał upolować majtki (z szafy) dziewczyny, która wpadła mu w oko. A potem ćwiczył rozpinanie stanika na tylnym siedzeniu buicka pożyczonego od taty. Przed snem czytywał ukradkiem szmatławca „Confidential”, z którego dowiadywał się, że Frank Sinatra między jednym a drugim pożyciem lubił się wzmocnić talerzem płatków zbożowych. Lana Turner i Ava Gardner dzieliły się tym samym kochankiem, a Liberace (właściwe imię: Władziu, nazwisko mamy: Zuchowska, niedawno w filmie odstawił go fantastycznie Michael Douglas) wolał chłopców. I wtedy wyskoczył Alfred Kinsey z tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.