Tag "Władysław Broniewski"
Święta nienawiść
Lubię Bartosza Maciejewskiego i jego irlandzką żonę, mówiącą po polsku z niewielkim trudem, który ma wdzięk. Bartosz, kiedyś biznesmen, to teraz dobry fotograf. Cenię ludzi, którzy są dowcipni i potrafią patrzeć na świat z ukosa. Jemy kolację. Bartosz mówi, że Ośrodek Karta, który teraz niestety zdycha, a zbiera dokumenty współczesnej historii, wydrukował dzienniki jego dziadka, Jerzego Konrada Maciejewskiego, „Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920”. Zdają mu się ciekawe. Czytam więc tę grubą książkę – nie jest ciekawa, jest rewelacyjna! Dziennik często pisany na pierwszej linii frontu, jakby autor miał zeszyt na piersi i notował, nawet kiedy biegnie w tyralierze.
To znakomite uzupełnienie dziennika wojennego Władysława Broniewskiego z lat 1918-1920, tak, tego wybitnego poety, jeszcze wtedy nie był komunistą. Broniewski jest niezwykle odważny, na granicy szaleństwa, dostał Virtuti Militari i liczne najwyższe odznaczenia, podobnie jak mój dziadek Wilhelm. Obaj mieli 17 lat, dziadek może nawet 16, gdy uciekli ze szkoły do legionów. Dziennik Broniewskiego to notatki z frontu,
Od ściany do ściany – „dekomunizacja” Świerczewskiego
Mało jest państw, w których historia służy jako pałka do walki politycznej i zohydzania przeciwnika W biografii księdza kapucyna Remigiusza Kranca (1910-1977) – kapelana 19. Pułku Ułanów Wołyńskich i Korpusu Ochrony Pogranicza w Ostrogu – pojawia się mało znany epizod związany z postacią gen. Karola Świerczewskiego, zabitego przez banderowców w Bieszczadach w marcu 1947 r. Śmierć – podobnie jak całe życie Świerczewskiego – była przez ponad pół wieku w Polsce mitologizowana. Napisano o nim dziesiątki
Szkalowanie literatów
Na dokopywaniu literatom można się pośliznąć jak na skórce od banana. Przekonała się o tym Joanna Siedlecka, fanka dojnej zmiany. Ogłosiła w „Do Rzeczy”, że pisanie o bandytach, którzy mordowali po wojnie dzieci i kobiety, czy o szmalcownikach, którzy polowali na Żydów, jest czarną kartą polskiej literatury. Siedlecka zarzuciła Janowi Brzechwie, że „pomawiał wyklętych o rabunek, pijaństwo, a nawet pedofilię”. Bidula, chyba tylko ona nigdy nie słyszała o gwałtach „wyklętych” na nieletnich. A Tadeuszowi Konwickiemu ma za złe, że pokazał gwałcicieli 15-latki, morderców Białorusinów i Żydów.
Orzeł bez głowy
Znowu spotkanie wokół mojej książki „Dom pisarzy w czasach zarazy”. Odbywa się w muzeum Władysława Broniewskiego. To niebrzydka willa na Górnym Mokotowie, poeta dostał ją w prezencie od partii. Odwzajemniał się wierszami, takimi jak trzeba, ale robił to z talentem. Jest jakiś wielki smutek w zachowanym bez zmian mieszkaniu, którego właściciel nie żyje, wszystkie przedmioty wydają się osierocone. Sypialnia Broniewskiego skromna, niemal ascetyczna. Sprawdzam łóżko – niewygodne. A potem siedzę z mikrofonem na wysokim tarasie, z którego białe schody biegną
Uliczne wzmożenie radnego Kosiora
Pisowscy przodownicy dobrej zmiany dekomunizują Kraków Gdyby na poważnie przyjąć kryteria, którymi kierował się krakowski radny PiS Bolesław Kosior, wyznaczając ulice do „dekomunizacji”, należałoby zacząć od zmiany patrona ulicy Józefa Piłsudskiego. Ten był bowiem – jak wiadomo – ważnym członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej, a u krakowskiego radnego każde skojarzenie ze słowami socjalizm czy lewica wywołuje nieodpartą chęć zaprowadzenia dobrej zmiany. Nie da się inaczej wytłumaczyć listy ponad 20 przeznaczonych









