Tag "Zagłada"

Powrót na stronę główną
Kraj

Co naprawdę wydarzyło się w Markowej

Muzeum Ulmów można najlepiej opisać jako modelowy przykład fałszowania historii Zagłady

Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej otwarło swoje podwoje w 2016 r. Markowa leży w południowo-wschodniej Polsce i jest wsią, w której Niemcy zamordowali w marcu 1944 r. ośmioosobową rodzinę Ulmów – ciężarną matkę, jej męża i szóstkę dzieci – oraz dwie żydowskie rodziny, które ukrywały się pod ich dachem. Ulmowie zostali zadenuncjowani przez sąsiada, członka polskiej policji granatowej.

Odwaga i poświęcenie rodziny Ulmów zostały dobrze udokumentowane i znajdują się w centrum wystawy głównej. Ale muzeum ma o wiele bardziej ambitne cele. Oprócz sprawy Ulmów stara się przedstawić wysiłki polskiego społeczeństwa w ratowaniu Żydów na całym Podkarpaciu, rozległym regionie południowo-wschodniej Polski. Podkreśla ogromne zaangażowanie katolickiego kleru, odważne czyny polskiego ruchu oporu i, oczywiście, bezinteresowne poświęcenia rzesz polskich „świadków”, którzy ocalili swoich żydowskich sąsiadów podczas Holokaustu. Krótko mówiąc, muzeum Ulmów można najlepiej opisać jako modelowy przykład fałszowania historii Zagłady, gdzie bohaterskie czyny pojedynczych ludzi są ukazane jako moralne wybory polskich mas.

Wypaczanie Holokaustu roi się od pominięć, półprawd i braków kontekstu, pozostawiając nas z błędnym przekazem historycznym. Zacząć można od tego, że podczas wojny Markowa była dużą wsią, zamieszkaną przez ok. 5 tys. ludzi, w której „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” zostało przeprowadzone przez lokalną ludność, z niemieckiego rozkazu, ale bez niemieckiej asysty. Skoncentrowanie i przetransportowanie miejscowych Żydów do najbliższego niemieckiego punktu koncentracji (kilka kilometrów dalej) zostało przeprowadzone rękoma polskich sąsiadów. Zdecydowana większość Żydów odmówiła zgłoszenia się w miejscu zbiórki, jak im nakazano, i ukryła się w pobliskich lasach. Wtedy zaczęły się obławy. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, miejscowi strażacy i uzbrojeni chłopi przeczesywali lasy, szukając zbiegów. Schwytanych okradali, bili i przekazywali Niemcom na stracenie. Bywało i tak, że miejscowi gwałcili Żydówki i zabijali mężczyzn bez żadnej asysty ze strony Niemców. Jak można się było spodziewać, muzeum w Markowej nie ma nic do powiedzenia na temat tego aspektu stosunków polsko-żydowskich podczas wojny. Celem muzeum jest przekazanie nam dowodów przyjaźni polsko-żydowskiej oraz pokazanie nam szlachetnych postaw i poświęcenia miejscowej ludności.

Żeby zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło w Markowej, i dlaczego decyzje takich ludzi jak rodzina Ulmów były wyjątkowe, musimy wysłuchać głosów nielicznych ocalałych. Głosów, których nie da się usłyszeć w muzeum w Markowej. Jakub Einhorn był Żydem z Markowej, jedynym ocalałym ze swojej licznej rodziny. Po wojnie, rozpaczliwie poszukując sprawiedliwości i zadośćuczynienia, zeznał przed polskim sądem:

„Było to 12 grudnia 1942 r. – a datę tę pamiętam specjalnie dobrze, ponieważ poprzednio 8 grudnia, tj. we środę, zamordowano mi żonę i jedno dziecko. W niedzielę, to jest 12 grudnia, w czasie kiedy ja sam oraz moje 3 siostry oraz 1 brat ukrywaliśmy się u Katarzyny Bar, usłyszeliśmy, jak znajomy mi dobrze Michał Trznadel głosem donośnym zwoływał ludzi do zgromadzenia się koło Szmula domu, tj. koło domu mojego ojca Samuela Einhorna. […] za jakiś czas usłyszałem gwar

Fragmenty książki Jana Grabowskiego Wybielanie: Polska wobec zagłady Żydów, Vis-à-vis Etiuda, Kraków 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie Wywiady

Dwa państwa?

Protest przeciwko polityce Izraela ma pokoleniowy charakter. Jest odcięciem się od kalki, że nie wolno krytykować Żydów.

Prof. Andrzej Leder – (ur. 1960) jest kierownikiem Zakładu Filozofii Kultury w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie. Filozof kultury, psychiatra i psychoterapeuta. Autor wielu publikacji naukowych i książek, m.in. „Prześnionej rewolucji” i najnowszej – „Ekonomia to stan umysłu”. Ma korzenie żydowskie, jednak uważa, że fakt ten nie odgrywa istotnej roli dla jego tożsamości – już rodzice odeszli od tradycyjnej żydowskości. Duża część jego rodziny została zamordowana w czasie Zagłady.

Konflikt izraelsko-palestyński trwa już dziesięciolecia, szczególnie od 1967 r. i okupacji Zachodniego Brzegu przez Izrael. Zaostrzył się przez krwawy napad Hamasu 7 października ub.r. i następującą po nim wojnę Izraela w Strefie Gazy. Czy konflikt ten może zostać w najbliższej przyszłości rozwiązany, czy jest bez odwrotu i bez końca?
– Przede wszystkim jest to konflikt wielopoziomowy i pewne rozwiązania, które mogą się udać na poziomie stricte politycznym i militarnym, nie pomogą na poziomie historycznym i ideowym. Prawdopodobnie ta wojna, w której aktualnie uczestniczą Izrael i Palestyńczycy ze Strefy Gazy, ostatecznie jakoś ucichnie. Co więcej, ponieważ w zasadzie nie ma po stronie państw arabskich woli, żeby stanąć po stronie Palestyńczyków, a raczej jest wola, żeby chronić Izrael przed Iranem, to nie sądzę, żeby ta wojna stała się globalna. Co nie zmienia faktu, że problem, jakim jest wypędzenie Palestyńczyków w momencie powstania państwa Izrael w 1948 roku, sposób ich traktowania współcześnie i jednocześnie to, jak bardzo sprawa palestyńska jest wpleciona w ideologiczny dyskurs różnych państw arabskich, wskazuje na to, że konflikt będzie trwał. Należy dodać, że hasło walki z Izraelem dotyczy nie tylko społeczeństw arabskich, bo Iran i Turcja nie są państwami arabskimi, ale szerzej – wojującego islamu. Dopóki ta ideologia istnieje, antagonizm nie zniknie. Los Palestyńczyków będzie nadal zły, a po drugie będzie kartą przetargową w rozgrywkach politycznych.

Jest pan również praktykującym psychoterapeutą. W jaki sposób doświadczenie Holokaustu – formujące dla tożsamości żydowskiej, ale też dla milionów osób, które dzisiaj żyją w Izraelu – kształtuje postawy tego społeczeństwa? Zarówno poczucie bezpieczeństwa, jak i wybory polityczne czy postawę wobec Palestyńczyków.
– Zacznę moją odpowiedź od dwóch sytuacji z własnego doświadczenia. W 1987 r. byłem w jednym z ważnych muzeów w Izraelu, Yad Vashem. Była tam wystawa rysunków dzieci izraelskich z młodszych klas szkół podstawowych, pewnie 6-, 10-letnich, dotycząca historii Szoah. Uderzyło mnie wówczas, jak wiele tych prac miało w sobie piętno czy ślad osamotnienia i stygmatyzacji. Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz, na którym stoi chłopiec, a wokół niego narysowane są ręce, wskazujące tego chłopca, z napisami „Jude, Jude, Jude”. Minęły trzy pokolenia od czasów Zagłady. Dziecko, które wychowało się w Izraelu, w którym prawdopodobnie na oczy nie widziało Niemca czy Austriaka, nie słyszało niemieckich słów. I ten przekaz, moim zdaniem przekaz traumy, jest bardzo istotny dla zrozumienia reakcji psychologicznej społeczeństwa izraelskiego na tego rodzaju wydarzenie, jakie nastąpiło 7 października.

Tragedia 7 października uruchomiła tę samą traumę?
– To wydarzenie miało charakter pogromu. Było tam wiele scen, które odzwierciedlają to, co działo się w Europie w czasach prześladowań wobec Żydów, więc natychmiast uruchomiło odruch: „Jesteśmy osamotnieni, stygmatyzowani i prześladowani, ale tym razem nie pozwolimy na to. Nigdy więcej”. To na pewno odgrywa istotną rolę. Druga anegdota pokazuje inną stronę: ok. 10 lat temu uczestniczyłem w konferencji psychologów i psychiatrów izraelskich i polskich. Tam było wyraźne starcie pomiędzy psychologami. Jedni, starsi, wywodzili się z Europy i jako dzieci Holokaustu nieśli w sobie pamięć tego, co wówczas się stało. Drudzy zaś byli młodszą formacją, amerykańską w orientacji zawodowej, z doświadczeniem pracy z traumami podczas wojen z Arabami; formacją bardzo bojową i pragmatyczną. W pewnym momencie jeden z tych starszych ludzi, kiedyś dziecko Holokaustu,  powiedział: „Nie zgadzam się na to, żeby faszyści w Izraelu – użył słowa faszyści – zawłaszczali sobie dzisiaj Zagładę jako swój sztandar”.

To jest druga strona medalu. To znaczy, że Zagłada stała się w Izraelu sposobem mobilizacji społeczeństwa żydowskiego do bezwzględnej walki z Palestyńczykami właśnie w związku z tym, że ma traumatyczny charakter, który uruchamia odruch „Nigdy więcej” i „Musimy się odegrać”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Mnożenie owiec

Ulmowie byli ludźmi światłymi, wiernymi ideałom wolności, równości i braterstwa. Dlatego przyjęli pod swój dach Żydów Kurczą się szeregi gorliwych wyznawców Kościoła katolickiego w Polsce. Jego funkcjonariusze starają się hamować tę tendencję, w czym sekundują im politycy partii rządzącej. Opornie to idzie. Jak zamaskować zły stan rzeczy? Jak pomnożyć coraz mniej liczne owieczki – zastanawiają się duszpasterze. Skoro żywe umykają, to może odświeżyć i ubarwić pamięć o utraconych? Może nawet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Wina, ciężar, tremo

Rodzinne sekrety z Żydami w tle Irena Wiszniewska – dziennikarka, pisarka, zajmuje się sztuką uliczną, opowiadając w różnych miejscach świata wymyślane ad hoc historie. Wydała zbiór wywiadów „My, Żydzi z Polski”, „Nie ma rzeczy niemożliwych, rozmowy z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Polski”. Jej ostatnia książka, „Tajemnica rodzinna z Żydami w tle”, jest zapisem rozmów z potomkami tych, którzy w różnym stopniu wzięli udział w Zagładzie. Znam taki dom na wsi, gdzie stoi tremo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.