Mnożenie owiec

Mnożenie owiec

Ulmowie byli ludźmi światłymi, wiernymi ideałom wolności, równości i braterstwa. Dlatego przyjęli pod swój dach Żydów

Kurczą się szeregi gorliwych wyznawców Kościoła katolickiego w Polsce. Jego funkcjonariusze starają się hamować tę tendencję, w czym sekundują im politycy partii rządzącej. Opornie to idzie. Jak zamaskować zły stan rzeczy? Jak pomnożyć coraz mniej liczne owieczki – zastanawiają się duszpasterze. Skoro żywe umykają, to może odświeżyć i ubarwić pamięć o utraconych? Może nawet wpisać do rejestrów i czerpać zyski z owieczek, które za życia brykały samodzielnie, ale dziś mało kto o tym pamięta?

W pełnej przepychu oprawie, z udziałem ok. 37 tys. osób, w tym 1 tys. koncelebrujących mszę kapłanów oraz 80 biskupów i kardynałów z Polski i zagranicy odbyła się uroczystość beatyfikacji Wiktorii i Józefa Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci. Organizatorzy podkreślali, że była to pierwsza w historii beatyfikacja całej rodziny. Nie obeszło się bez pewnej ekwilibrystyki w sferze doktryny, ponieważ z siódmym dzieckiem Wiktoria była w zaawansowanej ciąży, jeszcze się nie urodziło. Rozwiązał ten problem wysłannik papieża, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych. Kard. Marcello Semeraro wydał dekret, w którym orzekł, że dziecko przyszło na świat w momencie śmierci matki, a chrzest otrzymało z krwi rodziców, czyli mogło kandydować do świętości.

Jak podzielić winę?

Ulmowie, mieszkańcy Markowej na Podkarpaciu, zostali zabici przez Niemców w marcu 1944 r. za przechowywanie rodziny Goldmanów i trzech innych Żydówek. Prawicowe władze uczyniły z tej rodziny symbol bezinteresownej troski i poświęcenia Polaków na rzecz Żydów prześladowanych przez okupanta. Tacy byli nasi przodkowie, którzy narażali

własne życie! Historia Ulmów to prawdziwe dzieje polskiej pomocy Żydom! – powtarzają rządzący. Kiedy naukowcy na podstawie udokumentowanych badań nad Zagładą przekonują, że ta pomoc nie była masowa, a niektórzy Polacy współpracowali z okupantem, słyszą od ministra Czarnka, że „plotą nieprawdopodobne bzdury”, a ich publikacje stanowią „antypolskie pomyje” (to pod adresem prof. Barbary Engelking).

Ulmowie przechowywali swoich znajomych ponad rok i zbytnio z tym się nie kryli. Ich dom stał na uboczu, w pobliżu nie było Niemców. Goldmanowie pomagali im w gospodarstwie, zachowały się wspólne zdjęcia, bo Józef Ulma był fotografem amatorem. Na Wiktorię i Józefa doniósł inny mieszkaniec Markowej, Polak, granatowy policjant. Jakkolwiek strasznie to zabrzmi, Niemcy wykonali służbowy obowiązek. Spójrzmy na te wydarzenia z pozycji etyki: kto był sprawcą okrutnej śmierci kilkunastu bezbronnych osób, w tym dzieci? Ten, kto zadenuncjował, wiedząc, co to oznacza, czy ci, którzy wykonali wyrok? Jak podzielić winę? Jest taka opinia Jerzego Urbana: „W czasie wojny wszyscy Polacy pomagali Żydom. Jedni pomagali im przeżyć, a inni umrzeć”. Nie znam trafniejszego komentarza.

Gniazdo zgorszenia

Przy okazji beatyfikacji Ulmów nasiliła się narracja o bohaterstwie Polaków katolików, którzy w imię wartości chrześcijańskich pomagali Żydom, narażając własne życie. Ilustruje ją głos europosła Patryka Jakiego, zawsze aktywnego ku chwale wiary i Kościoła: „Ulmowie byli prostymi Polakami ze wsi, którzy wychowali się na słowie Bożym”. NIEPRAWDA! Nie byli ani prości, ani przykościelni. Józef Ulma zdobył wykształcenie w szkole rolniczej w Pilźnie, był aktywnym działaczem postępowego Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. Jego działalność społeczna irytowała miejscowego proboszcza, tlił się między nimi konflikt. Znacznie młodszą Wiktorię Niemczak Józef poznał na uniwersytecie ludowym w pobliskiej Gaci, założonym i prowadzonym przez Ignacego i Zofię Solarzów na początku lat 30. zeszłego wieku. Edukacyjna działalność Solarzów, dziś niesłusznie zapomniana, była w ówczesnej Polsce ewenementem. Korzystając z duńskich wzorów, gdzie takie uniwersytety, czyli pozaszkolne placówki edukacyjne z internatem, powstawały na masową skalę już w XIX w., Solarzowie założyli ich polski odpowiednik – Świetlisty Dom na Gackiej Górce, zbudowany ze składek społecznych przy zaangażowaniu lokalnej społeczności. Prowadzili tam trzymiesięczne kursy o bogatym programie: od oświaty rolniczej, przez kształtowanie demokratycznych postaw obywatelskich i przezwyciężanie barier klasowych, przyswajanie kanonu kultury i uprawianie teatru amatorskiego, do planowania rodziny i świadomego macierzyństwa. Wśród młodzieży wiejskiej uniwersytet Solarzów cieszył się ogromną popularnością. Uzyskana tam wiedza dawała poczucie własnej wartości oraz intelektualne narzędzia do unowocześniania wsi. Przypomnę, że na polskiej wsi w latach 30. żyło ok. 28% analfabetów, a edukację powyżej czterech klas podejmowali nieliczni chłopcy (dziewczęta jeszcze rzadziej). Jak zacofana to była społeczność, można się dowiedzieć z książki Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”. Fragmenty drukował PRZEGLĄD w numerach 28 i 31/2023.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 40/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.


Ewa Nowakowska jest socjolożką i publicystką

Fot. domena publiczna

Wydanie: 2023, 40/2023

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy