Tajemnica lotu z New Delhi

Tajemnica lotu z New Delhi

Media rozpisywały się o tym – samolot specjalny ewakuował z Indii ciężko chorego na covid polskiego dyplomatę z rodziną (też chorą). Opisywano szczegóły tej ewakuacji. Piloci byli szczelnie zamknięci w kabinie, załoga zaś w szczelnych skafandrach ochronnych, i to przez siedem godzin lotu. Dreamliner, którym ewakuowano dyplomatę, przewiózł też przesyłki. A już w Warszawie został poddany trwającej cztery godziny dezynfekcji. Załoga przeszła testy na obecność koronawirusa. A chorych rozmieszczono w warszawskich szpitalach. W tych opowieściach było wszystko. Poza jednym – nazwiskiem ewakuowanego. Aż prosi się zapytać, kogo MSZ przywoziło w alarmowych okolicznościach? I to tak, że dwóch wiceministrów tę ewakuację nadzorowało i komentowało. Jaka to była fisza? Bo przecież każdy w MSZ wie, że nawet po ambasadora, nie mówiąc już o niższych rangą pracownikach, nikt by się tak nie fatygował. Otóż tą ewakuowaną osobą okazał się Klaudiusz Tchórzewski – bratanek posła Krzysztofa Tchórzewskiego, jednej z najważniejszych postaci PiS. Tchórzewski stryjek to członek PC od roku 1990 (czyli należy do tzw. zakonu PC), w ostatnim czasie minister energii (2015-2019), a teraz szef doradców politycznych premiera Mateusza Morawieckiego. Klaudiusz Tchórzewski na placówkę w New Delhi trafił w sposób nieoczywisty. Wcześniej bowiem pracował w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.