Nic nie działa

Nic nie działa

Pewien znany dyplomata zwierzył się kolegom, że polska polityka zagraniczna go fascynuje – bo działania władz są dokładnie odwrotne, niż mówią podręczniki dyplomacji. I pytanie brzmi: czy to przypadek?

Następnie w kilku punktach wyłożył, co miał na myśli.

Po pierwsze, nie wiadomo, kto tym kieruje.

Światowa tendencja wygląda tak, że polityka zagraniczna jest scentralizowana, to głos państwa, tu nie może być bałaganu. Polski jednak to nie dotyczy. U nas polityka zagraniczna została rozparcelowana – prezydent kieruje sprawami bezpieczeństwa i kontaktów z USA, premier – kontaktami z Unią Europejską, a minister Rau – bardziej wsłuchuje się w głosy swojej partii. No, chyba że chodzi o sprawy wiz… Choć tu trop prowadzi do MSWiA. Różne grupki i koterie mają więc w MSZ swoje udziały.

Po drugie, nigdzie nas nie ma.

To proste – państwo takie jak Polska, średniej wielkości i średnich możliwości, powinno lewarować swoją pozycję tym, że jest wszędzie, że wszędzie jest potrzebne. Tak mniej więcej, jak lewarował swoją pozycję Aleksander Kwaśniewski, uchodząc na Zachodzie za znawcę Wschodu, a na Wschodzie za tego, który może pomóc w różnych sprawach na Zachodzie.

Polska postępuje dziś dokładnie na odwrót. Co widać choćby na tle działań innych państw wyszehradzkich. Węgierski minister spraw zagranicznych po raz piąty od 24 lutego 2022 r. pojechał do Moskwy. Z kolei czeski minister spraw zagranicznych pojechał do Tel Awiwu.

A Polska? Gdy na początku października odbyło się w Kijowie spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej, Zbigniew Rau tam się nie pofatygował. Tłumaczył, że między Polską a Ukrainą jest czas „dekoniunktury”. Czyli Warszawa z Kijowem się gniewa. Sytuację wykorzystali zatem inni: Niemcy, Francuzi, Skandynawowie…

Gdy parę dni temu w Brukseli miało miejsce spotkanie ministrów obrony państw NATO, podczas którego omawiano sprawy Ukrainy i Izraela, ministra Błaszczaka też tam nie było. Nie dojechał. W sprawach Bliskiego Wschodu również nic nie mówimy – Polska od dwóch lat nie ma w Tel Awiwie ambasadora. A nie ma go nie dlatego, że sprzeciwia się temu Tel Awiw albo że taka jest nasza linia polityki. Nic z tych rzeczy, po prostu prezydent, premier i szef MSZ nie potrafią się dogadać. I wzajemnie blokują swoich kandydatów. A wszyscy są z PiS.

Po trzecie, szukamy wrogów.

O Rosji i Ukrainie już było. O Izraelu także. O Unii Europejskiej mówi się ciągle. Ale głównym wrogiem są Niemcy, którym premier RP wymyśla mało wykwintnie. Polityka Polski wobec Niemiec sprowadza się do dwóch żądań – żeby się do nas nie wtrącali i żeby zapłacili reparacje. Chodzi koło tego wiceminister Mularczyk, efekty ma zerowe, ale obiecuje, że już niedługo Niemcy się ugną. Innymi słowy, Mularczyk znalazł sobie zajęcie na resztę życia.

À propos reparacji, jednym z elementów tej operacji politycznej było wysłanie do wszystkich posłów w Bundestagu listu, w którym MSZ wyłuszczało polskie żądania. Nasza placówka listy powysyłała. I za sukces uważano, gdy przychodziła odpowiedź, że przesyłka dotarła…

Po czwarte więc, nic w tej polityce nie działa. Ani reparacje, ani pieniądze z KPO, ani wdzięczność Ukrainy, ani jej strach, że przestaniemy ją popierać. Nawet handel wizami w ostatnim czasie siadł.

Uwzięli się na nas…

 

Wydanie: 2023, 42/2023

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy