Tajemnice Senatu

Tajemnice Senatu

Tylko jawne głosowanie może zlikwidować senacką sitwę Jak zrozumieć logikę, jaką kierują się senatorowie z SLD? Chronią senatora Jerzego Pieniążka, kiedy prokuratura chce mu postawić poważne zarzuty, w tym wyrządzenia ponad 9 mln zł szkody Wojewódzkiemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Wybierają Ryszarda Sławińskiego na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, kiedy wszyscy wokół uświadamiają im nieracjonalność takiej decyzji. W obu wypadkach głosują wbrew jednoznacznym sugestiom liderów SLD i interesom partii. Krzysztof Janik wyraźnie przekonywał senatorów SLD podczas specjalnego zebrania, by na Sławińskiego nie głosowali. Dlaczego więc strzelają do swojej bramki, przyczyniając się do destrukcji własnego ugrupowania? Z czego wynika ich krótkowzroczność? Kto ma na nich wpływ (bo nie ich partia) i z kim – jeśli w ogóle – się liczą? Dzisiaj podstawowym i pieczołowicie chronionym orężem senatorów jest tajne głosowanie. Jerzy Adamski z SLD, przewodniczący Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich zapewnia, że „nie boi się swojego głosu”. Dlaczego jednak komisja, której przewodniczy, zablokowała propozycję władz SLD, by senackie głosowania w sprawach personalnych były jawne? Dlaczego Adamski nie chce wprost przyznać, na kogo głosował w czasie wyborów nowego członka KRRiTV? Kilka dni po głosowaniu trudno znaleźć senatora, który ma odwagę przyznać wprost: tak, oddałem głos na Sławińskiego i uważam, że podjąłem dobrą decyzję. – Po co mam stawać pod pręgierzem opinii publicznej. To już przeszłość – mówi jeden z rozmówców. Większość senatorów niemal alergicznie reaguje na samą myśl o jawności głosowań w sprawach personalnych w Senacie. Bo po co – tak jak w przypadku wyboru Sławińskiego – tłumaczyć się z bezsensownego wyrzucenia w błoto miliona złotych, z delegowania na prestiżowe stanowiska partyjnych kolegów, z działania wbrew jakimkolwiek racjom, łącznie z racjami lidera i własnej partii? Zdaniem Jerzego Kulaka z SLD, każdy senator, zważywszy na zbliżający się koniec kadencji, ma prawo myśleć o swej przyszłości. Jerzy Adamski nie rozumie, dlaczego w ogóle podnosi się takie larum. – Przecież Sławiński nie stał się z kowala prezydentem. Dziwi mnie przywoływanie przez wszystkich miliona złotych, który pochłoną wybory uzupełniające. Przecież budżet jest przygotowany na taką ewentualność – twierdzi senator. Może i jest, ale zadziwia łatwość, z jaką szasta się pieniędzmi podatników. Z perspektywy budżetu milion to niewiele. Ale czy senatorowie mówiliby o tym tak spokojnie, gdyby sami mieli wyłożyć pieniądze? – Nie ja namawiałem Sławińskiego. Prosił tylko o wsparcie – przyznaje Gerard Czaja z SLD. – Głosowanie było tajne, więc to, na kogo głosowałem, jest moją słodką tajemnicą. Lepiej znałem Sławińskiego, więc może zagłosowałem właśnie na niego? – uśmiecha się… i jednocześnie opowiada za jawnością głosowań w Senacie. Zbigniew Kruszewski z SLD nie jest do końca zadowolony z wyboru Sławińskiego: – Ja do grupy lobbującej nie należałem. Naciski były, bo część kolegów miała wobec Sławińskiego pewne zobowiązania. Lojalność koleżeńska miała swoje znaczenie. Wyobraża pan sobie, jaka atmosfera byłaby w klubie, gdyby Sławińskiego nie wybrano? Ale nie przesadzałbym. Aż taki zły Sławiński nie jest. W grupie lobbującej za Sławińskim był za to senator Adamski, który nie ukrywa, że z nowym członkiem KRRiTV łączy go wieloletnia przyjaźń. Wybór nowego członka KRRiTV tylko potwierdził, że pod ochroną tajności senatorowie mogą podjąć każdą decyzję. Tak jak w sprawie immunitetu senatora Pieniążka. Dziś większość senatorów twierdzi, że Pieniążek powinien dowodzić swojej niewinności przed sądem. Dlaczego jednak tej większości zabrakło w czasie głosowania nad uchyleniem Pieniążkowi immunitetu? Skąd to rozdwojenie jaźni? Mimo to senatorowie ślepo bronią tajnego głosowania. – Tradycją tej izby są głosowania tajne. Daje to niewątpliwie komfort psychiczny – mówi Teresa Liszcz (Blok Senat 2001). To prawda. Z podjętej decyzji nie trzeba się tłumaczyć. Senator Krzysztof Szydłowski z SdPl nie ma złudzeń. – Obywatele powinni mieć możliwość weryfikowania głosów. Dzisiaj jest tak, że każdy senator może zadeklarować, co mu się tylko podoba – twierdzi. SdPl głosowała na Andrzeja Kwiatkowskiego. – Nie zamykałbym drogi senatorom i posłom do innych stanowisk. Ale powinni zostać wybrani tylko wówczas, jeśli rzeczywiście pod względem kompetencji są lepsi od kandydatów zewnętrznych. W przypadku Sławińskiego zadziałał czynnik polityczny – mówi Szydłowski, który w imieniu SdPl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 49/2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Tomasz Sygut