Jakiego wojska potrzebujemy, a jakie mamy? Gen. dyw. w st. spocz. prof. Bogusław Pacek – były dowódca Żandarmerii Wojskowej i rektor Akademii Obrony Narodowej (późniejszej Akademii Sztuki Wojennej). Obecnie wykładowca w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego, twórca i dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego. Czy Emil C., dezerter, który uciekł na Białoruś i poprosił tam o azyl polityczny, to szpieg reżimu Aleksandra Łukaszenki? – Ktoś, kto rozpowszechnia takie przypuszczenia, naoglądał się za dużo filmów sensacyjnych. Widział pan materiały białoruskiej telewizji z udziałem tego chłopaka? Widziałem. Opowiadał niestworzone historie. O strzelaniu do migrantów, o zabijaniu wolontariuszy… – Gdyby takie sytuacje miały miejsce, wiedzielibyśmy o nich bez Emila C. Organizacje pomocowe wszczęłyby alarm, gdyby ktoś od nich zaginął. Mordowanie migrantów nie uszłoby uwadze służb białoruskich, miejscowej ludności i wreszcie samych uchodźców. W mediach mielibyśmy dziesiątki relacji przerażonych i wściekłych ludzi, którym udało się ujść z potrzasku. Zawsze komuś się udaje. Kim więc jest szeregowiec C.? – Gwiazdką z nieba dla służb Łukaszenki. Plecie bzdury, by przypodobać się KGB. Nie mam kompetencji, by go diagnozować medycznie, ale ewidentnie coś z nim jest nie tak. Złożył już wniosek o zwolnienie ze służby, lada moment byłby poza wojskiem. Po co więc zdecydował się na dezercję? Tym samym postąpił jak więzień, który w ostatnim miesiącu odsiadki decyduje się na ucieczkę z zakładu karnego. Jaka z tego korzyść? I jeszcze ta Białoruś… Mógł przecież wyjechać gdziekolwiek na Zachód. Może właśnie o zakład karny chodzi? C. miał kłopoty z prawem, niewykluczone, że trafiłby za kraty. – No to sobie poprawił – teraz ciąży na nim zarzut dezercji. Gen. Skrzypczak chciałby go rozstrzelać, a pan, były szef Żandarmerii Wojskowej? – Emil C. postąpił niegodnie. I to pierwszy przypadek dezercji w WP od kilkudziesięciu lat. Chciałbym dla niego kary długoletniego więzienia. Ilu takich C. mamy jeszcze w armii? – Chcę wierzyć, że to odosobniona historia. Wpadka bezpośrednich przełożonych, którzy wysłali C. na granicę, choć nie powinni, i lokalnej komórki kontrwywiadu, która najwyraźniej nie miała pojęcia o wcześniejszych występkach szeregowca. Co jeszcze mówi nam ta historia? – Po pierwsze, jest przyczynkiem do dyskusji o jakości systemu rekrutacji. Do wojska można dziś trafić z licznymi przypadłościami, tak niskie są kryteria naboru. Po drugie, marna jest działalność służb informacyjnych MON i MSWiA. Emil C. już brylował w białoruskiej telewizji, a nasi przekonywali, że szukają zaginionego. Na tym polu oddajemy inicjatywę drugiej stronie, działamy reaktywnie, ociężale. Nie tylko na tym. Okulała nam logistyka, która potrzebowała dwóch miesięcy na dostarczenie żołnierzom kontenerów sypialnych. Były doniesienia o kiepskiej aprowizacji. Mamy absurdalne decyzje o skierowaniu w rejon operacji jednostek pancernych. Chyba nie bardzo nam idzie zarządzanie dużą operacją kryzysową. – Wciąż się uczymy i sporo nauki przed nami. Trudno wskazać dowodzącego operacją… – Ja panu nie pomogę, sam nie jestem w stanie wymienić nazwiska czy choćby stopnia takiej osoby. Tymczasem zadania, które postawiono przed wojskiem, policją i Strażą Graniczną, wymagają jednoosobowego kierowania. Kto powinien tym się zająć? – Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Mógłby to być żołnierz, skoro to armia dysponuje największymi siłami. Ale równie dobrze ktoś ze Straży Granicznej, skoro operacja toczy się w obszarze odpowiedzialności tej formacji. Mogłaby to być także osoba cywilna, przedstawiciel rządu, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Ktoś, kto personalnie wziąłby za wszystko odpowiedzialność. I przyjął na siebie odium niepopularnych, a często haniebnych decyzji? – Faktem jest, że były w historii Polski momenty, kiedy użyto wojska przeciwko cywilom. Cierpiał na tym wizerunek armii, a politykom zwykle uchodziło to na sucho. Tu też mamy, choć inną, sytuację, w której skierowano armię do działań wobec osób cywilnych. Tymczasem żołnierz na co dzień jest szkolony do innych zadań. Kryzys graniczny powinien zostać rozwiązany siłami SG, policji i Żandarmerii Wojskowej. Ta ostatnia formacja ma odpowiednio przygotowane oddziały specjalne. Każdy ich członek potrafi zdziałać na granicy więcej niż dziesięciu zwykłych, nieprzeszkolonych żołnierzy. Zgoda, ale kryzys tak wyeskalował, że wspomnianych służb by nie wystarczyło. – Stąd wniosek – zresztą dotyczy on nie tylko Polski – że proces
Tagi:
Afganistan, Akademia Obrony Narodowej, Akademia Sztuki Wojennej, Alaksandr Łukaszenka, Armia, Bogusław Pacek, Chiny, dezercja, dezerter, Emil C., geopolityka, granica polsko-białoruska, Instytut Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, Irak, Ministerstwo Obrony Narodowej, MON, MSWiA, NATO, przemysł zbrojeniowy, Rosja, Unia Europejska, Uniwersytet Jagielloński, USA, wojna w Iraku, Wojska Obrony Terytorialnej, wojsko, Wojsko Polskie, Żandarmeria Wojskowa, żołnierze