Teczki Wałęsy

Teczki Wałęsy

Pojawiały się i znikały. Wkładano do nich materiały i wyjmowano. Były przedmiotem pożądania polityków i esbeków. I? Ta książka ma się ukazać lada dzień, a już napisano o niej dziesiątki artykułów. To książka o „teczce Wałęsy” przygotowywana przez IPN, przez dwóch sztandarowych „historyków” tego instytutu – Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Ma ona – jak zdążyliśmy usłyszeć – obalić mit Lecha Wałęsy, pokazać go jako agenta SB, przewartościować historię „Solidarności” i współczesnej Polski. Czy tak się stanie? Szczerze wątpię. Bo i materia, której odkrycie zapowiadają, jest już trochę znana. Grudzień 1970 Co Gontarczyk z Cenckiewiczem mogą zarzucić Wałęsie? Z grubsza wiadomo. Życiorys byłego prezydenta jest znany, od lat oskarża się go również o różne rzeczy, wiadomo więc, gdzie szukać. Po pierwsze, chodzi o lata 1970-1976. To w czasie wydarzeń grudniowych Lech Wałęsa, aktywny ich uczestnik, był przez SB aresztowany i przesłuchiwany. Wiadomo też, że „coś” podpisał. Osaczony, samotny, w zderzeniu z wielką machiną, był bez szans. On sam w „Drodze nadziei” tak opisywał ten moment: „Prawdą jest, że rozmowy były. Powiedziałem wtedy – a jest to w protokołach – że jeśli nie dopuszczą do powstania autentycznych organizacji robotniczych, zdolnych wyrażać i kontrolować rzeczywistość, dojdzie w niedługim czasie do większych jeszcze dramatów. I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek – podpis! I wtedy podpisałem. W jedenaście lat później, w stanie wojennym 1981 i 1982 r. była to praktyka proponowana powszechnie prawie wszystkim internowanym. Ale widziałem już, jak to jest. Taki papier, podpisany przez wychodzącego na wolność, nazywano lojalką”. Tyle Lech Wałęsa. W roku 1970 miał 27 lat, żonę i małe dziecko na utrzymaniu – i żadnego oparcia. Bezpieka w jego oczach mogła zrobić z nim wszystko, wywieźć, zakopać i świat o tym by się nie dowiedział. Atmosferę tamtych dni znakomicie oddaje zresztą Danuta Wałęsowa, w tej samej książce, kilka wierszy wyżej: „Te kilka pamiętnych dni grudnia 70 w moich wspomnieniach kojarzy się z małym dzieckiem, pierwszym naszym synem, który wtedy miał około kilku tygodni. W poniedziałek Lech kupował dla niego wózek. We wtorek, około południa, mąż przyszedł na chwilę do domu – mieszkaliśmy wtedy na Suchaninie u pani Pujszowej. Był w kasku, roboczym drelichowym ubraniu i kufajce. Powiedział mi, jak straszne rzeczy się dzieją w Gdańsku, że krew ulicami płynie. Następnego dnia wrócił później, po czwartej, i powiedział, że jest śledzony. Pamiętam, że w telewizji miał iść film, a my chcieliśmy zejść do gospodyni obejrzeć go. I tuż przed tym przyszło na górę dwóch mężczyzn, żeby go zabrać. Lech zdjął obrączkę, zegarek położył na stole i powiedział, że gdybym nie miała z czego żyć, to mam to sprzedać – i żebym się nie przejmowała. – Będzie dobrze, ludzie ci pomogą. – W sobotę przyszedł kolega Lecha i powiedział, że będzie zmiana w rządzie i że Lech na pewno wyjdzie. Rzeczywiście, w niedzielę był już w domu. Nic jednak nie mówił, ani co od niego chcieli, ani nawet gdzie był trzymany, nic. Myślę, że nie chciał mnie niepokoić”. Dziś z tego epizodu ekipa PiS zrobiła główną oś oskarżenia. W PiS-owskiej historiozofii wtedy to Wałęsa podpisał lojalkę i zaczął współpracować z SB, jako TW Bolek. Jak twierdzi Krzysztof Wyszkowski – do roku 1976. A w „Liście konfidentów” opublikowanej przez „Gazetę Polską” w rocznicę upadku rządu Olszewskiego czytamy, że Lech Wałęsa został „zarejestrowany 29 XII 1970 r. pod numerem 12535 przez wydz. III KW MO Gdańsk”. I że 19 czerwca 1976 r. „zaprzestano kontaktów z powodu niechęci Bolka do współpracy”. Ale czy te zapiski można traktować jak biblię? Co mówił Wałęsa esbekom? Wiadomo, że Wałęsa był ciągany na przesłuchania, z których potem sporządzano protokoły, ale trudno nazwać to współpracą. Ze strzępów materiałów, które dostały się do opinii publicznej, wyraźnie widać, że Wałęsa kluczy, opowiada rzeczy nieistotne, nie wchodzi w komitywę. Tę tezę wzmacniają dwa dokumenty. Pierwszy to notatka kapitana SB Graczyka, który miał w grudniu 1970 r. „pozyskać” Wałęsę. Notatka pochodzi z 16 lutego 1971 r. i brzmi jednoznacznie: Wałęsa odmówił podjęcia współpracy z SB. Drugi dokument pochodzi z lipca 1974 r. i jest to – publikowana niedawno przez „Focus-Historia” – informacja tajnego współpracownika

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 25/2008

Kategorie: Kraj