Na wielkie widowisko proszę nie liczyć

Na wielkie widowisko proszę nie liczyć

Lew Rywin od początku był przekonany, że padł ofiarą niezależnego od niego działania. Teraz mamy ślady dowodów, które to potwierdzają Marek Małecki i Piotr Rychłowski, adwokaci Lwa Rywina – Jaką przyjmiecie panowie linię obrony? – Tego jeszcze nie możemy zdradzić. To będzie widoczne wraz z rozwojem procesu. Ale proszę zwrócić uwagę na akt oskarżenia – jeżeli spojrzy się na treść zarzutu, treść uzasadnienia, można zauważyć tam pewne nielogiczności. To pozwala wnioskować, jak będzie przebiegać nasza obrona. – Przesłuchania z sejmowej komisji pomogą wam czy nie? – A jak je potraktować? Sąd będzie musiał na to pytanie odpowiedzieć. Akt oskarżenia jest oparty na materiale znanym w czerwcu. Sytuacja potem się rozwinęła, pojawiło się sporo nowych wątków. Co ma więc z tym sąd zrobić? Nie są to protokoły z przesłuchań przed prokuraturą. To protokoły przesłuchań przed jakimś organem, który prowadzi postępowanie według zasad znanych tylko sobie. W ogóle jest pytanie o wartość tych przesłuchań. – Będziecie panowie podważać ich wartość? – One utrudniają nam proces karny przed sądem. Świadkowie wzajemnie się słyszą, oglądają. Nie wiadomo, czy ktoś mówi to, co pamięta, czy to, co usłyszał od innych świadków. Przeszkadza nam również to, że komisja pozwala na bardzo swobodne wypowiedzi. Na bezkarne pomawianie. Z drugiej strony, radosną sprawą jest dla nas fakt, że niektóre osoby wraz z upływem czasu odzyskują pamięć i coraz więcej sobie przypominają. Bo na ogół tendencja jest odwrotna. Może kiedy proces karny się rozpocznie, przypomną sobie więcej? – A Lew Rywin? Do tej pory milczał. Będzie mówił przed sądem? – Sprawa naszego klienta rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – karnej i publicznej. Jak więc miał się zachowywać? Mając zarzut karny, który znajduje odzwierciedlenie w akcie oskarżenia, nie wypada prezentować swoich racji w innym miejscu niż przed sądem. Z drugiej strony – mamy do czynienia z linczem medialnym. Czy w takiej sytuacji można publicznie się bronić, nie czekając na rozprawę? Raczej nie, mimo że zapłacić za to trzeba olbrzymią cenę. Bo to nie media orzekają o winie bądź niewinności. W tej sprawie rysuje się nowy sposób patrzenia na sąd i na prokuraturę. Kiedyś wyrok sądu byłby decydujący. Czekalibyśmy na niego z zaufaniem i respektem. Dzisiaj wszyscy ten wyrok już wydali. – Mówi się i pisze, że prokuratura sporządziła „zły” akt oskarżenia, no i że skład sędziowski został „ustawiony”… – Jako prawnicy jesteśmy takim rozumowaniem zszokowani. To chyba efekt wielu wypowiedzi, np. członków Komisji Śledczej, którzy włożyli dużo wysiłku, aby dyskredytować prace prokuratury. To przenosi się na sąd. A przecież nie jest to sąd pod gruszą, nie jest złożony z komisarzy ludowych, tylko jest to sąd zawodowy, profesjonalny, który na co dzień sądzi sprawy dużo poważniejsze. – A akt oskarżenia? – Na tle materiału dowodowego to była jedyna kwalifikacja, jaka wchodziła w rachubę. Z którą i tak się nie zgadzamy. Ale niektórym to nie wystarczyło, więc zaczęto budować różne teorie. Na przykład taką, że gdyby ustalić grupę „trzymająca władzę”, mielibyśmy inną kwalifikację, przy założeniu, że ktoś z tej grupy był funkcjonariuszem publicznym. Itd. Wszystkie dywagacje zaczynające się od słowa „gdyby” są po prostu niepoważne. Ale poważne jest coś innego. I tutaj już nie chodzi o Lwa Rywina, ale o odpowiedź na pytanie: kto następny może się znaleźć w takiej sytuacji? Bo mamy taki mechanizm: materiału dowodowego na to, żeby stawiać jakieś inne poważniejsze zarzuty, nie ma. Zamiast tego pojawiają się spekulacje. I jeżeli do tych spekulacji będziemy na siłę poszukiwali materiału dowodowego, a nawet tam, gdzie go nie ma, będziemy twierdzili, że on jest, a przynajmniej powinien być, i to ma być podstawa do uznania czyjejś winy i skazania, oznacza to, że zaczyna się w Polsce bardzo źle dziać. – Ale materiał jest – bo przyszedł człowiek i zażądał pieniędzy. I to jest nagrane. – Spójrzmy na rozmowę jako na całość, bo nagrano tylko jej fragment. Zastanówmy się, co zostało nagrane, jak, w jakich okolicznościach, przy użyciu jakich sposobów. To wszystko każe nam na tę sprawę spojrzeć inaczej. Jeden z jej uczestników mówi, że był w tym element prowokacji. Mamy też opinię psychologa. Ona dała nam wiele nowych informacji na temat, jak ta rozmowa mogła

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 49/2003

Kategorie: Kraj