Telewizję trzeba umieć dawkować – rozmowa z dr hab. Andrzejem Lederem

Telewizję trzeba umieć dawkować – rozmowa z dr hab. Andrzejem Lederem

Może trzeba pogodzić się z tym, że powszechny udział w kulturze był cechą XX wieku, kiedy na Zachodzie umiejętność czytania przestała być elitarna – Ostatnio pojawiły się głosy, m.in. ministra Bogdana Zdrojewskiego, które burzą ustalone pojęcia uczestnictwa i aktywności kulturalnej, przeciwstawiają się też rutynowemu biadoleniu, że zainteresowanie kulturą upada, bo np. 62% nie miało w ręku żadnej książki itd. Listę tych kulturowych nieszczęść podał niedawno Stefan Chwin. Tymczasem dr Mirosław Filiciak w „Rzeczpospolitej” opowiada o twórcach w sieci, o przyszłości bez kin i bibliotek. Co pan na to? Trzeba chyba od nowa zdefiniować, czym jest kultura. – Aby zrozumieć istotę sporu, trzeba rzeczywiście zdefiniować podstawowe pojęcia. Mamy co najmniej cztery sposoby rozumienia kultury i każdy z dyskutantów do jednego albo kilku z nich nawiązuje. Zacznijmy od tego najszerszego: antropolodzy uważają, że wszelka aktywność ludzi, nawet ta dyktowana przez instynktowne potrzeby, jest ujęta w formy kultury; np. głód można zaspokajać przy użyciu widelca i noża albo pałeczek. Inny sposób rozumienia kultury wskazuje na to, że jest ona obszarem wspólnoty. Uczestniczący w tej wspólnocie ludzie mają podobne lub tożsame cele i wartości i to pozwala im na realizowanie wspólnych, dalekosiężnych planów. Jest też takie rozumienie kultury,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 33/2010

Kategorie: Wywiady