Wiem, że mną grają. Ale ja też gram – rozmowa z Anną Grodzką

Wiem, że mną grają. Ale ja też gram – rozmowa z Anną Grodzką

Wandzie nie odmawiam, Janusz strzelił sobie w stopę, a media służą biznesowi i władzy Nie czuje się pani wykorzystana? Przez Wandę Nowicką, przez Janusza Palikota podczas ich politycznego rozwodu? – Nie czuję się wykorzystana ani przez Wandę, ani przez Janusza. Nie grano panią, zgłaszając pani kandydaturę na wicemarszałka? – Ależ to było za moją wiedzą! Świadomie się na to godziłam. Cały czas chodziło mi o sprawę. Najpierw namówiła panią na kandydowanie Wanda Nowicka… – Wanda, jako wicemarszałkini, wykonała potężną pracę dla środowisk kobiecych. Szacunek! Gdy wybuchł konflikt, poprosiła mnie, bym kandydowała na jej miejsce. To było zaskoczenie, ale gdy ona prosi… Wandzie się nie odmawia? – Nie odmówiłam. A potem, kiedy zmieniła zdanie, kiedy powiedziała, że jednak nie zrezygnuje? – Rozumiałam jej decyzję. Psychologicznie. Ale uważałam, że popełnia polityczny błąd. Zresztą mówiłam jej o tym. I tak źle, i tak niedobrze? – Tak! To był wybór między dwoma złymi rozwiązaniami. Cokolwiek by się zrobiło, byłoby źle. Rezygnacja Wandy – psychologicznie była dla niej trudna, poza tym dotykała środowiska kobiece. Gdy odmówiła ustąpienia – uderzyło to w Ruch Palikota. Próbowała pani mediować między Wandą Nowicką a Januszem Palikotem? – Próbowałam. Ta misja się nie powiodła. Broniłam Wandy, podczas dyskusji w klubie przedstawiałam argumenty w jej obronie. To były argumenty jak najdalsze od wszelkiej emocjonalności. Niestety, pozostałam ze swoim zdaniem osamotniona. I głosowałam przeciwko odwołaniu Wandy ze stanowiska wicemarszałkini. I? – I to powinien być koniec tej złej bajki. Tu nie ma dla nas dobrych rozwiązań. Trzeba więc iść do przodu i działać dalej. Z Januszem Palikotem, który nie panuje nad emocjami? Który woła, że Wanda Nowicka chce być zgwałcona? – Janusz powiedział coś absolutnie nagannego. Tak uważam, choć wiem, że nie chodziło mu o gwałt fizyczny, ale o to, że Wanda Nowicka chce zostać polityczną męczennicą. Tak czy inaczej – to są dalece niezręczne słowa, które obróciły się przeciwko niemu. Nowicka odchodzi, a pani zostaje. – Jestem tam, gdzie byłam. Robię swoje. Najchętniej pytają mnie o seks To znaczy co? Na razie przez te kilkanaście miesięcy pracy w Sejmie mówi się o pani przede wszystkim w kontekście praw osób transpłciowych. Inne sprawy mediów nie interesują. – Dobre i to! Gdy dostałam się do Sejmu, potraktowano to jako symbol zmiany w Polsce. I rzeczywiście – problemy osób transpłciowych wszystkich zaciekawiły. Doskonale to rozumiem, więc starałam się skrupulatnie odpowiadać na zadawane pytania. Nie były za agresywne? – Były różne. To zależy od kultury osobistej pytających, od stereotypów, jakim ulegają. Nie było łatwo, ale rozumiałam, że tak musi być. Starałam się temu sprostać. Przecież dlatego zdecydowałam się na wejście do polityki, żeby przenieść swoją misję z Fundacji Trans-Fuzja, poszerzyć ją. Żeby uświadamiać innym, że są osoby transpłciowe, że mają takie same prawa jak każdy inny. Są normalnymi ludźmi, nie żyją odmiennie, nie mają kopyt ani rogów. Choć, nie ukrywam, moje motywacje były też szersze. Tak naprawdę polityką zajmuję się całe życie. Byłam przecież w SLD, wcześniej w SdRP, a jeszcze wcześniej w ZSP. Zawsze istotne było dla mnie, jak urządzone jest społeczeństwo, czy sprawiedliwie, czy nie ma grup pokrzywdzonych. Ta szersza motywacja mediów nie interesowała. Pytano panią o seks. – To kołtuńskie myślenie, że w przypadku osób homoseksualnych czy transpłciowych dominują sprawy seksu. Bzdura! W przypadku osób transpłciowych są one marginalne. Nawet nazwa – osoby transpłciowe – to mówi. Że to jest sprawa dotycząca płci, a nie seksu. Więc owszem – wciąż mnie o te sprawy pytano, a ja odpowiadałam. Ale oprócz tego robiłam całą masę rzeczy bardzo ważnych – i o tym była cisza. Nie było mnie w mediach. Dlaczego? – Bo media interesuje tylko to, co ma posmak sensacji. Zobaczyć kogoś „innego”, wejść mu do łóżka, zajrzeć w spodnie, pod spódnicę… Tak, niestety, reagują media i tak też grają niektórzy politycy. Pobudzają ludzkie emocje, stawiają innych pod ścianą, obrzucają słowami, które w kulturalnym towarzystwie by nie padły. Ale w Sejmie padają. Tak wygląda ta gra – polityk bez mediów nie istnieje, więc politycy w walce o władzę, o popularność i rozpoznawalność zachowują się, mówią tak, żeby tam trafić. A media mają dochód z tego, że politycy są świetnymi kuglarzami, aktorami, którzy występują na ich scenie. Biznes

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2013, 2013

Kategorie: Kraj, Wywiady