O jakie książki uzupełnić szkolną listę lektur obowiązkowych? Kanon szkolnych lektur obowiązkowych, mimo że wokół nas zmieniło się niemal wszystko, niewiele różni się od tego sprzed 40-50 lat. Ostatnie lata uzupełniły listę zaledwie o pojedyncze pozycje wcześniej pomijane, przemilczane, ale trudno to nazwać wielkim otwarciem. Dominują wśród lektur utwory klasyczne: „Pan Tadeusz”, „Noce i dnie”, „Przedwiośnie”, „Chłopi”, „Wesele”. Z rzeczy nowszych doszli Witkacy, Gombrowicz, Mrożek, Herling-Grudziński, a ostatnio nawet „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II. Czy rzeczywiście w literaturze polskiej ostatniego 10- albo 20-lecia nie wydarzyło się nic, o czym przeciętny uczeń powinien wiedzieć? Jest kanon, nie ma kryteriów Wśród naszych literaturoznawców nie ma zgody co do kryteriów uzupełniania listy lektur szkolnych. Bardziej zachowawczy, wśród nich spora grupa nauczycieli języka polskiego, uważają, że nie warto z byle powodu majstrować przy kanonie, bo to poważna sprawa. Prof. Jacek Trznadel, historyk literatury polskiej i autor jednej z najostrzejszych książek rozrachunkowych, „Hańby domowej”, mówi: – Kanon szkolny to dosyć wysoka kwalifikacja, więc trzeba do tego podchodzić z rozwagą. Zdaniem profesora, tylko klasycy zasługują na umieszczenie ich na liście lektur, oczywiście także klasycy współczesności, tacy jak Leśmian – według niego jeden z największych poetów polskich XX w., Włodzimierz Odojewski („Zasypie wszystko, zawieje”), Julian Stryjkowski („Wielki strach”), Marian Brandys („Moje przygody z historią”). Prof. Trznadel powinien być zadowolony, gdyż w najnowszym wykazie lektur uzupełniających Leśmian i Odojewski mają już swoje miejsce. Profesor chciałby jednak uzupełnić listę o pozycje trochę zapomniane lub z różnych względów przemilczane, takie, co do których nie ma wątpliwości, że są wybitne, ważące dla literatury, dla naszego sposobu myślenia, dla rozwoju młodego człowieka. Wymienia tutaj książkę Tadeusza Korzeniewskiego „W Polsce”. Jej autor nie funkcjonuje na naszym rynku czytelniczym, w 1981 r. opuścił Polskę, wyjechał do USA, a obecnie pisze po angielsku. Innych wartościowych pozycji – radzi prof. Trznadel – nie należy zbyt pochopnie „kanonizować”, co najwyżej można potraktować je jako literaturę uzupełniającą. Dobry pisarz, zmarły pisarz? Na przeciwnym biegunie są literaturoznawcy, którzy uważają, że kanon literatury obowiązkowej należy co jakiś czas odświeżać, proporcjonalnie do zmieniającej się sytuacji w kulturze, w języku, krajobrazie medialnym itd. Prof. Stefan Chwin uważa wręcz, że szkoła nie powinna uprawiać mumifikacji autorów, bo jeśli mówi się tylko o „mumiach”, wszystko zdaje się skostniałe, oderwane od życia. Trzeba więc dopuścić do lektury trochę żywej współczesności, choćby tylko po to, aby umożliwić rozpoznawanie i tworzenie rozmaitych wypowiedzi językowych, a nie uproszczonej, banalnej polszczyzny, której nawet studenci polonistyki nie mogą skutecznie się pozbyć. Chwin przyznaje, że środowisko nauczycieli jest sceptyczne wobec zabiegów odświeżania listy. Gotowe nawet protestować przeciwko wstawianiu „niesprawdzonych autorów”. Panuje przekonanie, że musi upłynąć jakiś czas, np. 20 lat, aby nowy pisarz, a zwłaszcza jego pozycja w literaturze, na tyle się ugruntowały w świadomości czytelników, aby krajobraz lektur można było uzupełnić. – To jest myślenie dawno u nas znane – mówi profesor. – W 20-leciu międzywojennym lista lektur kończyła się na pozytywizmie. Ale to tylko częściowo słuszne podejście. Czas istotnie dokonuje weryfikacji współczesnych ocen, które mogą być nieco skrzywione, bo np. nie tak dawno bardzo popularny pisarz Andrzej Brycht dzisiaj już stracił na znaczeniu. Jest jednak jeszcze druga strona medalu. Prof. Chwin czuje się trochę niezręcznie, wymieniając ewentualnych kandydatów do kanonu, bo przyznaje, że jednym z nich jest on sam. W niektórych liceach na Pomorzu zresztą poloniści proponują młodzieży lekturę „Hanemanna”. Byłoby dobrze jeszcze kilku polskich pisarzy zaproponować młodzieży. Na pierwszym miejscu Stefan Chwin wymienia Olgę Tokarczuk, której książki zbliżają się do literatury popularnej i nie powinny sprawiać młodzieży trudności. W kanonie mogłyby się znaleźć także zbiory felietonów literackich Jerzego Pilcha, które wprowadzają przenikliwy i ironiczny styl myślenia, pokazują, że o sprawach poważnych można mówić mądrze, ale z zachowaniem poczucia humoru, co w Polsce jest często wręcz zbawienne. Uczyć się buntu Ponadto Stefan Chwin widziałby na liście lektur przynajmniej jedną pozycję literacką odbiegającą od języka potocznego – mogłaby to być
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz