Czy zgodnie z prawem wolno wbić przesłuchiwanemu bombiarzowi igłę pod paznokieć? „Najpierw trzeba próbować przekupić podejrzanego, potem go zastraszać. Kiedy to nie pomoże, należy zastosować serum prawdy. Na koniec pozostaje metoda ostateczna, niepowodujący śmierci ostry ból. Aby go wywołać, można wbić przesłuchiwanemu wysterylizowaną igłę pod paznokieć. Wcześniej sędzia powinien wyrazić na to zgodę”, wywodzi renomowany amerykański prawnik, Alan Dershowitz, na łamach dziennika „Washington Post”. Otwarte społeczeństwa Zachodu stanęły przed dramatycznym dylematem. Czy w wojnie z terroryzmem dozwolone jest stosowanie środków fizycznego przymusu i tortur, aby wymusić zeznania? W wielu krajach toczy się dyskusja na ten temat, która stała się szczególnie gorąca, kiedy okazało się, że amerykańscy żołnierze znęcali się nad Irakijczykami w więzieniu Abu Ghraib. Niektórzy prawnicy uważają, że w sytuacji ostatecznej należy porzucić skrupuły i tak dręczyć domniemanego bombiarza, aż wyzna swoje brudne tajemnice. „Jeśli w walce z terroryzmem będziemy zachowywać się jak dżentelmeni, przegramy”, ostrzegał prof. Michael Wolffsohn, wykładowca historii w szkole wyższej Bundeswehry w Monachium. Kenneth Roth, dyrektor Human Rights Watch, bije na alarm. Zakaz stosowania tortur jest jednym z najbardziej elementarnych i absolutnych w prawie międzynarodowym. Nie wolno go łamać ani w czasie pokoju, ani na wojnie. W przeciwnym razie ludzkości grozi powrót do barbarzyństwa. Prawnicy i filozofowie, dziennikarze, oficerowie wojska i policji przedstawiają w tej dyskusji poważne argumenty, ale pewne jest jedno – w wojnie z terroryzmem (i nie tylko) nieludzkie metody są powszechnie stosowane. Konwencja ONZ z 1984 r. o zakazie tortur fizycznych i psychicznych, przyjęta przez 160 krajów, w znacznym zakresie pozostaje martwa. Jako zdecydowany rzecznik tortur wystąpił po zamachach z 11 września 2001 r. Alan Dershowitz, wykładowca prawa na Uniwersytecie Harvarda i zapewne najznakomitszy adwokat Stanów Zjednoczonych. W październiku tegoż roku Dershowitz opublikował prowokacyjny artykuł. Należy wyobrazić sobie sytuację tykającej bomby zegarowej. Policja ujęła terrorystę, który podłożył potężny ładunek wybuchowy. Jeśli bomba eksploduje, doprowadzi do śmierci tysięcy ludzi. Zamachowiec uparcie milczy, nie chce zdradzić, gdzie ukrył machinę piekielną. Czy w tej sytuacji, w imię wyższego dobra i uratowania życia niewinnych, nie należy zastosować tortur, aby zbrodniarz złożył zeznania? Dershowitz jest pewien, że odpowiedź może być tylko jedna. Oczywiście, dręczenie delikwenta musi się odbywać w majestacie prawa, pod nadzorem sędziego, który wcześniej wystawił oficjalny „nakaz tortur”, tak jak wystawia się nakaz aresztowania. Niektórzy przypuszczają, że jurysta z Harvardu przedstawił swe kontrowersyjne poglądy na zlecenie amerykańskich służb specjalnych, pragnących przetestować reakcję amerykańskiej opinii publicznej. Rezultaty okazały się szokujące. 45% obywateli USA poparło stosowanie tortur wobec czołowych terrorystów. Richard A. Posner, urzędujący sędzia Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych, napisał we wrześniu 2002 r. na łamach magazynu „New Republic”, że osoby, które absolutnie wykluczają zadawanie bólu podejrzanym o terroryzm, nie powinny zajmować wysokich funkcji w aparacie władzy. Jeśli na nowojorskim Time Square została podłożona bomba nuklearna i tortury okażą się jedynym sposobem uzyskania informacji koniecznych dla udaremnienia zamachu, wówczas „powinny być zastosowane – i będą zastosowane”, stwierdził Posner. Zwolennicy skuteczności tych drakońskich metod wskazują na przypadek Abdula Hakima Murada, islamskiego ekstremisty z Pakistanu, ujętego, gdy w 1995 r. usiłował skonstruować bombę w Manili na Filipinach. Dane z komputera Murada wskazywały, że planuje przeprowadzenie wielkiej operacji terrorystycznej. Filipińska policja nie przebierała w środkach, aby wymusić zeznania. Podejrzanemu połamano żebra, pompowano mu wodę do gardła, trzymano go w kostkach lodu. Kiedy funkcjonariusze zaczęli gasić papierosy na penisie bombiarza, ten wreszcie wyjawił swój plan. Muzułmańscy bojownicy zamierzali wysadzić w powietrze 11 samolotów pasażerskich jednocześnie, inny samolot miał uderzyć w kwaterę główną CIA. Planowano też zgładzenie papieża. Organizatorzy tego zbrodniczego przedsięwzięcia liczyli, że zdołają uśmiercić 4 tys. „niewiernych”. W ten sposób, argumentują Dershowitz i jego zwolennicy, przy użyciu metod wprawdzie godnych ubolewania, ale koniecznych udało się ocalić wiele ludzkich istnień. Casus Murada powinien się stać precedensem i w pewnych okolicznościach przykładem. Wiele wskazuje na to, że po zamachach z 11 września administracja
Tagi:
Krzysztof Kęciek









