Toy story, czyli rozmowy niedokończone

Toy story, czyli rozmowy niedokończone

Za 6,5 mld dolarów turecki biznesmen chce wybudować pod Białą Podlaską polskie Las Vegas. Ale kto ma za to zapłacić?

Najbardziej znanym w Polsce Turkiem jest Vahap Toy. Kieruje on korporacją Epit & KRWZ, która ogłosiła, że chce zbudować pod Białą Podlaską faktycznie nowe miasto. Czyli co? Według zamierzeń Toya, pod Białą Podlaską ma powstać: port lotniczy na 3 mln pasażerów, czyli wielkości warszawskiego Okęcia, hotel (a raczej kilka hoteli), kasyna, centrum konferencyjne, aqua-park, szpital, stadion olimpijski na 57 tys. widzów im. Hakana Sukura, pięć pływalni, trzy lodowiska, halę widowiskowo-sportową, tor Formuły 1, elektrownię, filię parku rozrywki Michaela Jacksona, a być może i Disneylandu.
To nowe miasto połączone byłoby z Warszawą tzw. szybką koleją, no i autostradą.
Toy zapowiada, że całe przedsięwzięcie kosztować go będzie 6,5 mld dolarów, a da ono pracę 40 tys. mieszkańców pogrążonego w strukturalnym bezrobociu regionu.

Co chce w zamian?

Ziemię, na której jego miasto ma stanąć, to 3 tys. hektarów, z tego 700 ha lasów, które pójść mają pod wyrąb. Do tego chce niezbędnego pozwolenia, a także gwarancje rządowe na część kredytów.
Już wiadomo, że gwarancji nie dostanie. W ubiegłym tygodniu mówił o tym w „Sygnałach Dnia” premier Leszek Miller: „W tym jest duże ryzyko, dlatego że do końca nie wiadomo, skąd miałyby być pieniądze, dlatego też rząd nie jest stroną w żadnej z tych umów, my nie angażujemy pieniędzy podatników. To jest inwestycja całkowicie prywatna i na prywatne ryzyko. Jeżeli się powiedzie, to byłoby bardzo dobrze, to wtedy tamten rejon Polski bardzo na tym skorzysta. Jeżeli się to wszystko okaże baśnią, choć piękną, to ryzyko poniosą ci, którzy się w to angażują”.
Premier potwierdził, że wiarygodność Toya badały nasze służby specjalne. Teraz i dwa lata wcześniej. I stwierdziły, że nie ma on pieniędzy, o których opowiada i że nie wiadomo, za co miałby budować obiecywane cuda.
„Ta spółka będzie wiarygodna, jeżeli uwiarygodni, że są środki finansowe na ogromną inwestycję. Na razie trudno jest to zweryfikować, stwierdzić, czy one w ogóle istnieją. I z tego punktu widzenia można przyjąć, że to przedsięwzięcie jest ryzykowne, nie mówiłbym na razie o wiarygodności” – to z kolei opinia szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która dostarczyła premierowi tajny raport na temat korporacji Epit, pana Toya i możliwych źródeł finansowania ich przedsięwzięć.
Co na to sam zainteresowany? Na razie trzyma fason. Vahap Toy nie jest postacią znikąd. Był m.in. architektem wieżowca Reform Plaza w Warszawie, stojącego w Alejach Jerozolimskich. Tego samego, w którym w czasie budowy nowej siedziby urzędowała ambasada Kanady. Utrzymuje też stałe kontakty z ambasadorem Turcji w Polsce.
Jest więc człowiekiem biznesu, o określonej wartości, ale na pewno nie jest to wartość idąca w miliardy dolarów.
O co więc w tym wszystkim chodzi? Czy za Toyem rzeczywiście stoją firmy wierzące, że lotniska, stadiony i kasyna w Białej Podlaskiej da się zaludnić milionami klientów zjeżdżających z Polski, Rosji, Białorusi, Skandynawii, państw bałtyckich? Toy zapewnia, że tak, że ma już chętnych na obiekty o wartości 9,6 mld dol.
Ale górą są sceptycy. Ich zdaniem, Toy nigdy nie zgromadzi potrzebnych środków, bo interes z polskim Las Vegas po prostu się nie zwróci. Po co więc tak zabiega o państwowe listy intencyjne, przychylność polityków, pozwolenia?

Gdzie jest pułapka?

Przyjmijmy następujące założenia: Vahap Toy i ludzie kryjący się za projektem potrafią dobrze kalkulować i nie są to „wielcy wizjonerzy”, ale osoby twardo stąpający po ziemi. W związku z tym chcą na przedsięwzięciu zarobić. Jak?
Na razie przedsięwzięcie Toya otaczają dwa mury. Niechętnych komentarzy oraz tajemnicy dotyczącej źródeł finansowania przedsięwzięcia. A to rodzi spekulacje co do rzeczywistych jego intencji. Pojawiają się więc rozmaite hipotezy. Przyjrzyjmy się tym najczęściej powtarzanym:
1. Las Vegas – czyli wariant oficjalny.
Zadajmy sobie podstawowe pytanie: dlaczego Toy, opowiadając o cudach, które zamierza postawić pod Białą Podlaską, ma fantazjować?
Historia zna wiele przykładów miast wybudowanych w – wydawałoby się – bezsensownych miejscach, które dziś doskonale funkcjonują i trudno sobie wyobrazić świat bez nich. Takim miastem była Aleksandria, takim jest Sankt Petersburg, Brasilia, a na terenie Stanów Zjednoczonych – Salt Lake City, no i przede wszystkim Las Vegas. Stolica hazardu została wybudowana na środku pustyni, każdego roku odwiedzają ja miliony spragnionych niewyszukanej rozrywki Amerykanów, zostawiając w kieszeniach właścicieli kasyn i innych domów zabawy miliony dolarów. Czy Biała Podlaska-bis miałaby szanse dołączyć do tego ekskluzywnego grona?
Jest więc jakaś szansa, że miasteczko Toya rzeczywiście staje się nową jakością w regionie. Przyjeżdżają tu, by się zrelaksować, turyści i biznesmeni z Polski, Skandynawii oraz państw byłego ZSRR. Jest towarowy port lotniczy. Zyskuje na tym Toy, skarb państwa (bo podatki) oraz okoliczni mieszkańcy – bo mają pracę, a ziemia, którą uprawiają, rośnie z dnia na dzień na wartości.
2. Wielkie Koło – czyli sposób na banki.
Media już o tym pisały. Firma mając podpisany z władzami lokalnymi list intencyjny na budowę wielkiej inwestycji, albo też rządowe gwarancje, może łatwo dostać kredyt w banku. Potem taki kredyt można ubezpieczyć. A pod to ubezpieczenie zaciągnąć nowy. A gdy się nabierze wiele kredytów, można spać spokojnie, bo to banki, a nie pożyczkobiorcy zaczynają się wtedy martwić.
3. Wielka Budowa – czyli sposób na polityków.
To jest bardzo łatwy sposób na dostatnie życie, niedawno obserwować go mogliśmy na przykładzie Stoczni Szczecińskiej, firmy prywatnej, w której skarb państwa miał około 7% udziałów. I nagle, gdy stocznia przestała produkować statki, państwo zorientowało się, że na bruk może trafić 65 tys. ludzi – ze stoczni i firm kooperacyjnych. W takiej sytuacji państwo wyłożyło pieniądze, by ratować miejsca pracy. Ten wariant możliwy jest też w Białej Podlaskiej – Epit może tam porozpoczynać inwestycje, by później, poprzez zaprzyjaźnionych polityków, załatwiać pieniądze na ich dokończenie.
4. Wielka Pralnia – czyli dziwni inwestorzy.
W tym wariancie będziemy mieli do czynienia z inżynierią finansową. Toy rozpocznie inwestycję, zaciągając kredyty w dziwnych bankach, na Kajmanach, wyspach Bahama i innych rajach podatkowych, czy też w dziwnych, anonimowych firmach inwestycyjnych. Po czym będzie je wydawał, kierował do zaprzyjaźnionych firm, które zaczną wykazywać wielkie zyski. W ten sposób mogą być prane brudne pieniądze.
Na świecie cena „wyprania” 1 dolara wynosi około 25 centów, budowa polskiego Las Vegas na pewno przyniosłaby lepszą przebitkę.
A inwestycje pod Białą Podlaską? Będą tam prowadzone jakieś pozorowane prace.
5. Wariant Biała Podlaska.
Ten wariant zaczyna się od tego, że Biała Podlaska nie ma nic do stracenia. W mieście strukturalnego bezrobocia każde miejsce pacy jest cenne. Więc miejscowi kalkulują tak: czy Vahap Toy zbuduje polskie Las Vegas? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że jak otrzyma stosowne pozwolenia, będzie musiał coś zacząć robić. A wtedy jedni znajdą pracę przy wycinaniu 500 ha lasu, a inni w biurach realizujących inwestycje firm. Niech z tych 6 mld dolarów skapnie 1% – czyli 60 mln dol., czyli ćwierć miliarda złotych. Czy to nie piękna perspektywa? Więc nawet taki plan minimum jest dla Białej Podlaskiej interesujący. I nie dziwmy się, że miejscowe władze i miejscowi politycy tak zapalili się do projektu. Bo jaki mieli wybór? Mając do wyboru nic lub piękne marzenie, zawsze wybieramy to drugie.

 

Wydanie: 2002, 37/2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy