Mówiąc „nie” w referendum, powiemy „tak” dla trudności rolnictwa – mówi Adam Tański, minister rolnictwa i rozwoju wsi – Jak dziś powodzi się chłopom w Polsce? – Dochody osiągane w rolnictwie stanowią zaledwie 50% dochodów pozarolniczych. W czasach PRL przyjmowano, że dopuszczalny jest 20-procentowy dysparytet na niekorzyść rolnictwa, dziś w krajach Unii ta różnica sięga 30%. Zatem u nas przepaść jest większa, a poza tym występuje na znacznie niższym poziomie dochodów niż w UE i może oznaczać wręcz biedę. Na wsi pojawiło się też bardzo wyraźne rozwarstwienie majątkowe, ludzie nie oceniają zaś swej pozycji z punktu widzenia tego, co sami mają, ale porównują się z innymi. W dodatku zmniejszyły się szanse edukacyjne dzieci wiejskich, a likwidowanie linii kolejowych sprawia, że coraz słabiej funkcjonuje komunikacja publiczna. To wszystko utrudnia awans cywilizacyjny ludności wiejskiej i wpływa na pogarszanie nastrojów. – Czy uczestniczy pan w spotkaniach z rolnikami? – Tak, mam okazję do wielu spotkań z rolnikami i mieszkańcami wsi zarówno tu, w ministerstwie, jak i w terenie. – Bardzo pana atakują? – W tych spotkaniach nie ma gwałtowności, agresji słownej, mają one charakter merytoryczny. Chłopi patrzą na mnie jak na kolejnego ministra stającego przed problemami rolnictwa i mówiącego, jak zamierza je rozwiązać. Jest więc pewna doza nieufności, ale i nadziei. Sympatyczne, że uczestnicy tych spotkań dają mi odczuć, iż wiedzą, że nie jestem związany z żadnym ugrupowaniem i nie ciągnę za sobą bagażu politycznego, czyli całej grupy funkcjonariuszy, od których zależę ja i moja pozycja. – Czyli to, że nie jest pan ministrem partyjnym, stanowi pańską siłę? – Tego nie wiem, ale mamy w Polsce do czynienia z klasycznym zjawiskiem partyjniactwa – nadmiernego znaczenia partii w ogóle, które usiłują zdominować państwo i załatwiać własne sprawy przez swych członków w rządzie. Ludzie na wsi czują, że to zagraża państwu, i czekają, kiedy elity polityczne powiedzą jednym głosem, co jest dla kraju najważniejsze, kiedy skończy się ten teatr polityczny i mętna woda wzajemnych oskarżeń, w której najlepiej czują się ci z nieczystym sumieniem. – A o co najczęściej jest pan pytany? – Na spotkania ze mną przychodzą przede wszystkim producenci rolni zainteresowani tym, co ich czeka w UE, jak będzie wyglądała nasza polityka rolna i na jakie sumy dopłat mogą liczyć w kolejnych latach. Pytano naturalnie o zasady interweniowania na rynkach rolnych. Duże zainteresowanie wzbudziły też dwie ustawy – o biopaliwach i o ustroju rolnym, ale bardziej za sprawą polityków i mediów niż rzeczywistych oczekiwań wsi. Wmówiono rolnikom, że są to kluczowe dla nich sprawy, mogące rozwiązać wiele problemów. – A nie są? Ustawa o ustroju rolnym przyznaje chłopom własność użytkowanych gruntów. Mieszkańcy ziem zachodnich już nie muszą się bać, że gdy wejdziemy do Unii, wróci Niemiec i pokaże przedwojenny akt własności. – Wcześniej też nie zauważałem specjalnych obaw u chłopów z tamtych terenów, to raczej politycy rozdmuchiwali sprawę. Ale oczywiście, dobrze się stało, że ustawa uwłaszczyła rolników korzystających dotychczas z prawa użytkowania wieczystego. Nie było natomiast i nie ma żadnej groźby wyprzedaży ziemi rolnej w Polsce, te nieuzasadnione lęki są sztucznie rozdmuchiwane przez ugrupowania pragnące zbić na tym kapitał polityczny i kreujące się na obrońców polskiej ziemi przed „wrogimi siłami” chcącymi ją wykupić. To bardzo wdzięczna rola – któż z nas nie chciałby się zapisać w pamięci rodaków jako obrońca polskości? W rzeczywistości żadnej wyprzedaży nie ma, na terenach zachodnich działa natomiast kilka spółek z udziałem kapitału niemieckiego i nie tylko, dzierżawiących ok. 120 tys. ha gruntów. Ale to dzierżawa, nie własność. – Ziemia w Polsce jest jednak znacznie tańsza niż na Zachodzie. Oczywiście, gdy wejdziemy do Unii, jej cena podskoczy, ale z pewnością stanowi ona wdzięczny przedmiot spekulacji. – To prawda, ziemia w państwach UE jest kilka, kilkanaście razy droższa. Wspomniana ustawa o ustroju rolnym zapewnia jednak kontrolę państwa nad obrotem ziemią, co pozwala eliminować działania spekulacyjne, także te podejmowane przez krajowych nabywców. – Jak najlepiej przekonywać rolników, by powiedzieli Unii „tak”? – Rolników interesuje konkretna wiedza. Nie wystarczy im mówić: „Unia jest piękna, są szanse, musimy je wykorzystać”. Trzeba ich bardzo dokładnie informować, co i w jaki sposób muszą zrobić,
Tagi:
Andrzej Dryszel









