Uczulony na pomidory

Uczulony na pomidory

Czyli piosenki, które znamy Wiesław Michnikowski – (ur. w 1922 r.) jak sam mówi, jest przede wszystkim człowiekiem teatru. W trakcie kariery scenicznej związany był najpierw z teatrami lubelskimi, a następnie z Warszawą. Współtworzył TVP, pracując jako spiker w studiu doświadczalnym polskiej telewizji. Obdarzony wielkim talentem komediowym, przez lata był filarem najpierw Kabaretu Starszych Panów, a później Dudka. W czasie gdy pracowałeś już w Teatrze Współczesnym, stałeś się aktorem znanym w całym kraju. Za sprawą Kabaretu Starszych Panów gościłeś w wielu domach. Wszystko zaczęło się 16 października 1958 r. o godzinie 20.30… – Chociaż w pierwszym odcinku Kabaretu nie występowałem, to doskonale pamiętam niepokój Wasowskiego i Przybory. Otóż po premierze nikt nie był pewien, jak dalej potoczą się losy Kabaretu Starszych Panów. Naprawdę? – Przybora i Wasowski chyba nie byli do końca zadowoleni z pierwszego programu. Część telewizyjnych decydentów bardzo oponowała przeciwko zamawianiu kolejnych odcinków. Podobno bardzo mocno przeciwstawił im się ówczesny główny reżyser telewizyjny Adam Hanuszkiewicz. I to za jego sprawą powstał drugi program z serii. Ale nawet wtedy nikt z nas w najśmielszych snach nie przewidywał, że cała ta przygoda potrwa niemal osiem lat. A gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że piosenki z Kabaretu Starszych Panów będą bawiły ludzi jeszcze w XXI w., to pewnie wyśmiałbym go. (…) Powiedz, od czego zaczynaliście pracę nad programem. – Cały zespół tworzył niemal rodzinę, a praca była dla nas także rodzajem zabawy. Dziś trudno w to uwierzyć, ale udawało się nam współpracować bez jakichś poważniejszych spięć czy sporów. A przecież różne konflikty, często bardzo ostre, są normą w tym zawodzie. (…) Jak wyglądała Twoja praca nad rolą? – Wszystkie pomysły na postać zaczynały się od tekstu. Obie moje najbardziej znane piosenki z Kabaretu Starszych Panów, czyli: „Jeżeli kochać…” oraz „Odrobina mężczyzny,” dostałem od Jerzego Wasowskiego wraz z sugestiami, jak je zaśpiewać. I po prostu nie było czego dodawać. Zaśpiewałem je niemal w takiej formie, jak sugerował. (…) Którą piosenkę z Kabaretu najbardziej lubisz? – Moja ulubiona piosenka Przybory i Wasowskiego to „Inwokacja”: „Bez ciebie jestem tak smutny jak kondukt w deszczu pod wiatr. Bez ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat”. W imieniu Czytelników muszę zapytać, jak to jest z tymi „słoneczkami”, które zaszły za Twój „zimowy stół”, czyli pomidorami. Naprawdę je tak uwielbiasz? – No, niezupełnie… Owszem, lubię je, ale nie przepadam (śmieje się). Kiedy ktoś mnie pyta o tę piosenkę, to autentycznie dostaję wysypki. Wszyscy pamiętają tylko o niej i zapominają o innych rzeczach, które zaśpiewałem. (…) Przeczytałem tekst „Addio pomidory” i musiałem to szczerze powiedzieć autorom. Ten utwór zupełnie mi się nie podobał. A co gorsze, nie miałem absolutnie żadnego pomysłu na to, jak go zaśpiewać. Co konkretnie Ci się nie podobało? – No przecież żaden normalny człowiek nie wygłasza takich tekstów! Długo się biedziłem, co z tym fantem począć, i w końcu wpadłem na pomysł, żeby stworzyć postać takiego trochę niewydarzonego człowieka. Takiego małego, skulonego w sobie faceta. (…) A skąd wziąłeś ten wytarty płaszcz, w którym śpiewasz „Addio pomidory”? On na długo stał się Twoim znakiem rozpoznawczym. – Ten paltocik miał dość długą historię, dlatego wyglądał tak, jak wyglądał, gdy go założyłem w telewizji. W Polsce pojawił się po II wojnie światowej razem z innymi rzeczami przekazanymi nam w ramach pomocy UNRRA. A potem jakimś sposobem znalazł się w magazynach telewizyjnych, gdzie wyszperał go ktoś odpowiedzialny za kostiumy. Potem od telewizji odkupił go Teatr Dramatyczny, a od niego wypożyczył albo odkupił go Współczesny. Tak trafił ponownie do mnie. Zagrałem w nim m.in. w „Się kochamy”. Mam wrażenie, że to palto widziałem niedawno u nas w domu. – Muszę ze skruchą wyznać, że wyniosłem je z teatru. (…) Masz 92 lata, przyznaj zatem, czy „wesołe jest życie staruszka. Wesołe jak piosnka jest ta”? – Szczerze? Cóż, dziś się już tak nie zachwycam wiekiem. I może na tym skończę ten temat. Zdarza Ci się jeszcze coś nucić? – Lata temu nuciłem: „Bo we mnie jest seks, gorący jak samum”. Potem przyszedł czas, gdy przekonywałem, że „wesołe jest życie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2015, 2015

Kategorie: Kultura