Pomoc dla krajów rozwijających się skutecznie zakłócają interesy gospodarcze EuropyDr Anton Hofreiter – poseł do Bundestagu, szef klubu parlamentarnego Zielonych, biolog Jesteśmy świadkami największej wędrówki ludów po 1945 r., 60 mln uchodźców na całym świecie ucieka przed wojną, terrorem i biedą. Miesiąc temu stwierdził pan, że UE powinna w tej sprawie bardziej się zaangażować. Wkrótce potem sytuacja się pogorszyła, do końca roku ma przybyć do Niemiec 900 tys. imigrantów. Jak pan ocenia dzisiejszy stan rzeczy? – Nadal uważam, że Unia jest za mało solidarna z uchodźcami, skoro jeszcze miesiąc temu przyjęła z tej gigantycznej masy zaledwie 4%. Ostatnie debaty i szczyty w Brukseli pokazały, że przywódcy państw członkowskich są wciąż bardzo egoistyczni i dbają wyłącznie o własne interesy narodowe, a nie całej Wspólnoty. Co samo w sobie nie byłoby karygodne, ale w obliczu tak poważnej katastrofy humanitarnej niestety jest pozbawione sensu. Natomiast brukselscy biurokraci głośno apelują – potrafią nazwać problem po imieniu – lecz nie są już w stanie wdrożyć odpowiednich środków. Nieustannie słyszymy dyskusje o tym, w jaki sposób przeciwdziałać gangom przemytników lub jak poprawić warunki w krajach pochodzenia uchodźców, aby nie musieli oni ryzykować przeprawy do Europy. Potem słyszę, że tzw. imigrantów zarobkowych należy odsyłać z powrotem, a później z tych samych ust, że mamy w Niemczech zapotrzebowanie na siłę roboczą. Niektóre komunikaty moich kolegów są do tego stopnia bezsensowne, że można je wyjaśnić tylko na dwa sposoby. Albo są kompletnie bezradni, albo świadomie ulegają politycznemu koniunkturalizmowi. Walka z przemytnikami ludzi to oczywiście rozsądny plan, ale wymaga czasu. A co pan proponuje? – Unia potrzebuje w tej kwestii szybkich rozwiązań. Dzisiejsza sytuacja wygląda tak, że przemytnik często jest dla prześladowanego jedyną możliwością ucieczki. Zieloni proponują już od lat, a nie dopiero od kilku miesięcy jak inne opcje polityczne, wprowadzenie „wiz humanitarnych”, które otwierają przed imigrantami legalne drogi ucieczki, odbierając zarazem przemytnikom możliwość bogacenia się na ludzkim cierpieniu. Sigmar Gabriel przekonuje, że lepszym rozwiązaniem byłaby pomoc w samych regionach kryzysowych. Niemcy nie od dziś są zaangażowani w krajach rozwijających się. Czy kryzys imigracyjny obnażył też znikomą skuteczność niemieckiej Entwicklungshilfe? – Na pewno nie jest ona zupełnie bezskuteczna, zwłaszcza kiedy spojrzymy na Afrykę. To są jednak również zadania długoterminowe, których ocena w tak alarmującej sytuacji niczego nie wnosi. Powtarzam: potrzebujemy szybkich, niebiurokratycznych rozwiązań, czyli m.in. legalnych wiz oraz skutecznej ochrony morskiej, aby na Morzu Śródziemnym nie dochodziło do kolejnych katastrof. Ale jeśli już mówi pan o naszej Entwicklungshilfe (pomocy dla krajów rozwijających się – przyp. red.), przyznaję, że to doprawdy paradoksalne zjawisko. Z jednej strony, sowicie wspierane przez europejskie elity, a z drugiej, skutecznie zakłócane przez ich własne interesy gospodarcze. Proszę zauważyć, że u wybrzeży państw Afryki Zachodniej, którym UE niesie rzekomą pomoc humanitarną, pojawiają się jednocześnie kutry rybackie z Europy, które wyławiają tam niemal wszystkie ryby, wpędzając lokalnych rybaków w jeszcze większą biedę. To zgubna strategia, Unia powinna wysyłać w te miejsca nie statki rybackie, lecz kutry ratownicze. Dopiero niedawno ustalono w Berlinie, że Bundeswehra bardziej się zaangażuje w tych regionach. Dlaczego dopiero teraz? Cała Europa dyskutuje o słuszności kwot i sprawiedliwym podziale uchodźców w UE. Jakie stanowisko w tej debacie zajmują Zieloni? – Ja sądzę, że wysyłanie uchodźców do krajów, w których nie chcą przebywać, nie ma większego sensu. Jeśli ich rodziny są w Niemczech, dlaczego mieliby być wydaleni do Danii? Z drugiej strony odrzucam postawę przywódców bogatych państw, takich jak Dania, którzy najchętniej zupełnie odcięliby się od problematyki uchodźców. Strefa Schengen jest także sukcesem Duńczyków. Dziś znów zamykane są granice, przywracane kontrole i stawiane płoty z drutem kolczastym. Czy tak ma wyglądać Wspólnota Europejska? Niemniej jednak musimy znaleźć jakiś klucz, który pozwoli nam sprawiedliwie rozlokować imigrantów we wszystkich 28 krajach członkowskich. Nie widzę innego wyjścia. Jeśli zaś chodzi o liczby uchodźców, codziennie zawyżane przez prasę i polityków tylko po to, aby wzbudzać strach i podsycać negatywne emocje, uważam to za haniebny instrument szantażu. Strach jest najgorszym doradcą, utrudniającym nam racjonalne rozwiązania, zwłaszcza w tej sytuacji. Przed otwarciem granic nikt się nie spodziewał tak licznego
Tagi:
Wojciech Osiński









