Żarów miał czerpać krocie ze specjalnej strefy ekonomicznej. Nim tego doczekał, stanął na progu bankructwa Dla samych mieszkańców to był grom z jasnego nieba. Jeszcze do niedawna ich Żarów był symbolem sukcesu. Teraz konta gminy może zająć komornik. Żarów był obsypywany nagrodami. Szacowne kapituły nie szczędziły prestiżowych tytułów, m.in. w 1999 r. gminy najbardziej gospodarnej (przypadło mu to wraz z Dolnośląskim Kluczem Sukcesu), był „złotą gminą” w samorządowej setce „Rzeczpospolitej” w 2003 r., dwukrotnie – w 2005 i 2006 r. gminą Fair Play. W publikacjach prasowych i programach telewizyjnych stawiano go za wzór dla wszystkich zagubionych w nowej rzeczywistości. Bo niewielka miejscowość z ponadtrzydziestoprocentowym bezrobociem, przygnieciona upadającym wielkim zakładem przemysłowym (żarowska Organika całkiem niedawno kończyła żywot ostatnimi transportami na złomowisko) miała się wybić na nowoczesność. Gwarantowała to zapełniona zakładami znanych światowych firm specjalna strefa ekonomiczna. Tak w każdym razie o tym myślano. A bezrobocie już spadło do 11%. – Żarów miał być wygodnym miejscem do życia w połowie drogi między Wrocławiem a Wałbrzychem dla rzutkich, nowocześnie myślących ludzi. Dlatego podejmowaliśmy działania na szerszą skalę, np. budowę krytej pływalni – wspomina Lilla Gruntkowska, była burmistrz. Tymczasem w grudniu Marek Zywer, zwycięzca sprzed roku w wyborach na burmistrza, stwierdził publicznie, że nie da rady, złożył swój urząd i, przynajmniej na razie, jakby zapadł się pod ziemię. – Poprzednio był zatrudniony w gimnazjum jako nauczyciel historii i do mnie przyniósł wniosek, poparty przez lekarza, o urlop dla poratowania zdrowia. Karta nauczyciela daje takie uprawnienia, więc z nich skorzystał – wyjaśnia dyrektor Helena Słowik. Od tego czasu nikt go nie widuje. Chociaż chodzą słuchy, że ma wydać oświadczenie w planowanej podobno do reaktywacji prywatnej „Gazecie Żarowskiej” – ale nawet sam przewodniczący rady miejskiej, Robert Kaśków, nie wie, co miałoby zawierać. Naczelnik – reaktywacja W nowocześnie urządzonym żarowskim ratuszu już 28 grudnia ub.r. pojawił się wyznaczony przez premiera burmistrz, który będzie tymczasowo pełnić tę funkcję. Stanisław Wachowiak niby znał swoje miasto, bo mieszka tu od wielu lat, a w latach 1974-1986, był naczelnikiem Żarowa, ale potem przez kolejne lata pracował gdzie indziej, m.in. jako wójt gminy Świdnica. W tym czasie, kiedy on dojeżdżał do swojego wójtostwa, w żarowskim ratuszu rządził Zbigniew Chlebowski, a po jego pójściu w posły Lilla Gruntkowska. Wachowiak patrzył z boku na rozkwit miasta… Czy teraz, kiedy znalazło się w tarapatach, uda mu się zostać jego mężem opatrznościowym? – Nie spodziewałem się, że sytuacja jest aż tak poważna. Marek Zywer określał wysokość zadłużenia na 17 mln zł. Ja oceniam przynajmniej na 22 mln, biorąc pod uwagę całość zobowiązań; stawia to gminę, przy jej rocznym 26-milionowym budżecie, w bardzo trudnej sytuacji. Bez nadzwyczajnej pomocy sobie nie poradzimy – stwierdza Wachowiak. Na dodatek mówi się, że przyjdzie zapomnieć, być może już na zawsze, o środkach unijnych i wszelkich wielkomiejskich znamionach, takich jak Dni Żarowa za 250 tys. zł, i o domu kultury, nie mówiąc już o pływalni, która miała powstać w nowatorskim trybie partnerstwa publiczno-prywatnego. Siedzibę gimnazjum też im wypominają; po co komu tyle szkła, skromniej i taniej można było wybudować. A tak dłużni są za to jeszcze 6 mln zł. Obok stoi prawie gotowa hala sportowa, ale nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się zakończyć prace. Wykonawca, któremu nie było jak zapłacić, zszedł z budowy. W pobliżu fragmenty tej nieszczęsnej pływalni – dobrze, że dopiero na etapie fundamentów – straty będą mniejsze… Partner prywatny, nawet z zagranicy, już się wycofał. Przecież gdyby zdecydowali się na skromniejszą salę gimnastyczną, to być może już służyłaby młodzieży. Teraz nie wiadomo, jak długo będą wozić dzieci na WF do sali zastępczej, gdzieś na drugim końcu miasta; do stodoły – jak zgryźliwie określa to pomieszczenie dyrektor Helena Słowik. Tymczasowy burmistrz co rusz jest zaskakiwany jakąś niezapłaconą fakturą lub np. wizytą grupy rolników, którym w tych dniach należałoby zapłacić za ich grunty zajęte przez któryś z zakładów specjalnej strefy ekonomicznej. Bo Żarów właśnie dlatego jest taki znany, że potrafił zorganizować sobie tę strefę – z niczego, w szczerym polu,
Tagi:
Violetta Waluk









