Upieczmy ten tort

Upieczmy ten tort

Często w uczciwy sposób nie można zarobić swego pierwszego miliona Rozmowa z Wojciechem Kornowskim, prezydentem Konfederacji Pracodawców Polskich – Czy związki zawodowe są dla pana naturalnym przeciwnikiem, z którym trzeba walczyć? – Nic podobnego. Związki zawodowe są dla nas partnerem i bardzo się zżymam, gdy przedstawia się pracodawców jako wrogów stojących po drugiej stronie barykady. Musimy się dogadywać, żeby przedsiębiorstwo dobrze działało. Jestem natomiast wrogiem dyktatu jednej strony – obojętne, związkowej czy pracodawczej. W parlamencie, gdzie tworzy się prawo, zasiada – jak policzyliśmy – 120 posłów-związkowców. Związki zawodowe narzucają własne rozwiązania, niekorzystne dla gospodarki. Przykład – w ostatnim dziesięcioleciu 17 razy zmieniano ustawy, powodując stały wzrost kosztów pracy. Dziś serwuje się nam 40-godzinny tydzień pracy zwiększający koszty pracy o minimum 3%. Grozi to upadkiem zakładów, które dziś mają zerową rentowność lub ich przejściem do szarej strefy, co jest niekorzystne dla samych pracowników. Może nastąpić poważny wzrost bezrobocia, naszym zdaniem, sięgający nawet 18%. Wzrost kosztów pracy trzeba więc zrównoważyć. – …Wprowadzając możliwość wyrzucania pracowników podczas zwolnienia chorobowego, obcinając o połowę wypłaty za nadgodziny, trzymając ich ciągle na umowach pracy na czas określony? – To nie tak. Jestem przeciwko temu, by zwalniać ludzi w czasie choroby. Często jednak pracownik dostaje wypowiedzenie i w tym samym dniu idzie do lekarza po zwolnienie. Żeby była jasność – częściej niż szeregowi pracownicy robi to bardzo wysoko opłacana kadra kierownicza i urzędnicza. Wypłaca się ogromne pieniądze, co w mniejszych przedsiębiorstwach zagraża nawet ich bytowi. Przepisy muszą więc być tak sformułowane, że jeśli ktoś o 11 dostaje wypowiedzenie, a o 14 idzie do lekarza, to zwolnienie pozostaje w mocy. Obniżka opłat za nadgodziny jest zaś korzystna dla samych zatrudnionych. Szef, przewidując pracę w nadgodzinach, od razu da swemu pracownikowi jak najniższą stawkę podstawową. Gdy zaś będzie musiał kogoś zatrudnić w nadgodzinach, to poszuka ludzi z zewnątrz, dając im zarobić “na czarno”. Podobnie z umowami o pracę. Dziś po dwóch umowach na czas określony trzeba już zatrudnić pracownika na stałe z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. Szef mówi więc – zatrudnię cię, ale “na czarno”, bez ubezpieczenia i odprawy. Naszymi propozycjami powinni być zainteresowani sami związkowcy, bo są one korzystne i dla pracowników. – W wielu firmach płace są tak głodowe, że trudno z nich wyżyć. Rozumiem więc pracowników, którzy wolą, by dla dobra koniunktury gospodarczej pracodawca sięgał do swojej kieszeni, a nie do ich. – Coraz więcej prywatnych przedsiębiorstw w Polsce wychodzi na zero i bardzo mało jest firm, w których można podnieść zarobki. Utarł się pogląd, że pracodawca chce zagarniać wszystko dla siebie. Nieprawda. Ci ludzie chcą inwestować, rozwijać zakłady, tworzyć nowe miejsca pracy – ale to kosztuje. Są firmy, gdzie zarabia się bardzo mało. Pytanie tylko, czy lepiej zarabiać mało, czy w ogóle. Przykład USA, gdzie nie ma żadnych stawek minimalnych i bezrobocie jest niskie, mówi sam za siebie. – Ale w USA zmniejszaniu bezrobocia towarzyszy spadek płacy realnej. U nas trudno jeszcze bardziej obcinać płace. – A czy słyszał pan o firmie, która ma dobre wyniki i wysokie zyski, lecz pracownicy zarabiają w niej bardzo marnie? Ja nie słyszałem. Gdy są zyski, to się je dzieli, ale najpierw trzeba ten tort upiec. Nasze firmy muszą być konkurencyjne wobec zagranicy, więc obciążenia związane z pracą powinny spadać. – W latach 1993-97 bezrobocie malało i mieliśmy szybki wzrost gospodarczy bez ograniczania przywilejów pracowniczych. – Zgadza się, w latach 1993-97, gdy rządziła koalicja SLD-PSL, też podnoszono koszty zatrudnienia, zwiększały się składki na fundusz pracy. Tak można jednak funkcjonować tylko przez parę lat. Gdzieś jest granica, której nie należy przekraczać, bo grozi nam załamanie gospodarcze. – W małych miejscowościach o dyktacie związków zawodowych nie ma mowy. Tam pracodawca jest niemal panem życia i śmierci. Coś ci się nie podoba, chcesz założyć związek – do widzenia, za bramą czeka wielu na twoje miejsce… – 90% winy za ten stan rzeczy ponoszą same związki zawodowe. W wielu zakładach pracodawcy boją się powstania

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2001, 2001

Kategorie: Wywiady