Prezydent Karimow chce się wzorować na… okrucieństwie Tamerlana „W naszej republice może być albo demokracja, albo porządek”, ogłosił w Taszkiencie w połowie lat 90. uzbecki przywódca Isłam Karimow. Kiedy mówił te słowa, rządził w Uzbekistanie już prawie pięć lat i akurat zorganizował referendum w sprawie przedłużenia swojej prezydenckiej kadencji na następne pięciolecie. Wynik głosowania udowodnił światu, że Karimow potrafi tego „porządku” dobrze pilnować. W referendum, według oficjalnych danych, wzięło udział 99,3% obywateli, z czego 99,6% „z radością” – jak to obwieściła taszkiencka telewizja – poparło dalsze rządy Karimowa. W maju 2005 r. Isłam Karimow dalej był prezydentem Uzbekistanu, po kolejnych pseudowyborach, w których znowu „głosowało” na niego prawie 100% wyborców. Okazało się jednak, że zaprowadzony przed prawie 15 laty „porządek” trzeba utrzymywać coraz brutalniejszą siłą. W Andidżanie, jednym z największych miast Doliny Fergańskiej, miejscowa ludność odważyła się demonstrować na ulicach z żądaniem, by wypuścić z więzienia szejka Akrama Jułdaszewa, który wzywał rodaków do opowiadania się po stronie islamu. To wystarczyło, by Karimow zdecydował się na działania radykalne i brutalne. Do miasta wysłano wojsko. W ciągu jednej nocy żołnierze, strzelający do manifestantów z wielkokalibrowych karabinów maszynowych zainstalowanych na wozach pancernych, zabili przynajmniej tysiąc osób. Masakry miały miejsce także w kilku okolicznych miejscowościach, gdzie też odbywały się demonstracje. W minionym tygodniu armia uzbecka zajęła miasteczko Kara Suu, gdzie w odpowiedzi na ludobójstwo w Andidżanie wybuchło powstanie islamskie. Isłam Karimow ogłosił tymczasem, że żołnierze „strzelali jedynie do terrorystów”. Uzbecka tragedia, obserwowana z perspektywy Europy, wywołała prawdziwy szok, oburzenie i słowa potępienia. Znamienne, że dyktator niezbyt się tym wszystkim przejął. Już wcześniej publicznie dziwił się, że obalony kilka miesięcy temu prezydent sąsiedniego Kirgistanu, Askar Akajew, „pozwolił sobie odebrać władzę”. Teraz zapowiedział publicznie, że – po pierwsze – nie wpuści do pacyfikowanej Doliny Fergańskiej żadnych niezależnych obserwatorów czy dziennikarzy, po drugie – zaprowadzi swój „porządek” bez względu na koszty, po trzecie wreszcie – nie będzie słuchał krytycznych uwag, bo broni – uwaga! – całego świata przed marszem agresywnego islamu, który chce stworzyć właśnie w Uzbekistanie muzułmański kalifat. Co z tego wszystkiego jest prawdą, a co kłamstwem uzbeckiego satrapy? Bez wątpienia od czasów gorbaczowowskiej pierestrojki w ZSRR w tej części Azji Środkowej obserwuje się renesans islamu. W Uzbekistanie (i w innych republikach azjatyckich, takich jak Kirgistan czy Tadżykistan) wiara muzułmańska przeżywała w czasach radzieckich ciężkie chwile. W okresie stalinowskim zamknięto ponad 90% meczetów i praktycznie wszystkie szkoły religijne (w 1988 r. działała tylko jedna taka uczelnia, w uzbeckiej Bucharze). Zamiast zdławienia islamu jako opium dla ludu, restrykcje wobec muzułmanów przyniosły rozkwit tajnych stowarzyszeń islamskich, z natury rzeczy bardziej radykalnych niż legalne religie. Tysiące uzbeckich czajchan, czyli herbaciarni, gdzie popołudniami zbierali się mężczyźni, było w istocie nieformalnymi meczetami. Nielegalni mułłowie i imamowie prorokowali zwycięski pochód muzułmańskiej wiary. Rozpad ZSRR przyspieszył proces odrodzenia islamu. W Bucharze np. jedyna oficjalna szkoła teologiczna, która przez pół wieku wypuściła zaledwie dziesięciu (!) absolwentów, już w 1989 r. miała 40 uczniów. Rok później było ich 100, a w roku 1991 już ponad 400. W krótkim czasie większość wspólnot religijnych odzyskała stare meczety. W 1989 r. wybuchły inspirowane przez islamskich radykałów rozruchy w Dolinie Fergańskiej. Gorbaczow ogłosił wtedy, że fundamentaliści „pokazali zęby”. Gdzie był wówczas dzisiejszy uzbecki prezydent, Isłam Karimow? Był członkiem Biura Politycznego KPZR w Moskwie i pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Uzbekistanu. Ale potrafił zmieniać polityczne fronty. Jeszcze w czasach radzieckich zaczął się pojawiać podczas oficjalnych uroczystości z zielonym sztandarem symbolizującym islam. Wybrał się z pielgrzymką do Mekki. Wkrótce ogłosił, że zawsze był uzbeckim nacjonalistą, a jego wzorem jest Tamerlan, wielki przywódca ludów tureckich z XIV w. Karimow nawet zarządził, by podstawą prawa w niezależnym Uzbekistanie był słynny kodeks Tamerlana, a nie reguły prawa rzymskiego. Ta swoista marchewka podsunięta Uzbekom pozwoliła Karimowowi zwyciężyć w pierwszych wyborach na początku lat 90.
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









