Najnowsze komedie romantyczne „Tylko mnie kochaj” i „Ja wam pokażę!” opowiadają o miłości bez pomysłu, bez polotu i mało dowcipnie Miało być zabawnie, a tu smutek serce ściska. Cztery dekady temu miłość miała złe humory i grała z nami w perskie oko. Dzisiaj nawet zwiastun komedii romantycznej zapowiada raczej ponury dramat egzystencjalny (patrz: zwiastun „Ja wam pokażę!”). Bo polscy filmowcy choć z zapałem biorą się do jednego z najpopularniejszych filmowych gatunków, to ręce wypada załamać, zamiast składać je do oklasków. Kolejne recenzje wyglądają identycznie, tylko tytuły filmów się zmieniają. Może warto zatem się zastanowić, gdzie tkwi błąd. Schemat jest piękny Komedia romantyczna to bez dwóch zdań najpopularniejszy sposób opowiadania o uczuciach. Widzowie wolą pełne humoru historie o miłości, które nieuchronnie zmierzają do szczęśliwego finału. Po drodze zakochani muszą, co prawda, pokonać kilka smoków, wedrzeć się do zaczarowanych zamczysk, a nawet samemu przejść mentalną metamorfozę czy coś poświęcić. Jedno jest pewne – ich miłość pokona każdą przeszkodę. Konwencja to już nieco zużyta, prochu się nie wymyśli. Ale też nie do końca trzeba. Wystarczy mieć oryginalny pomysł. Współczesny Kopciuszek i książę z bajki („Pretty Woman”), odwrócenie tego schematu – zamiast księcia jest księżniczka z bajki („Notting Hill”), niejednoznaczny happy end („Zielona karta”), błyskotliwy melanż historii i literatury („Zakochany Szekspir”), Kopciuszek nie wybiera księcia, ale jego brata („Ja cię kocham, a ty śpisz”), trochę magii w wielkim mieście („Amelia”), znowu magia w realnym życiu plus wzruszający synek szukający nowej żony dla owdowiałego ojca („Bezsenność w Seattle”). Proste? Niezupełnie. Teraz podstawa – dobry scenariusz i chwytliwe dialogi. W kinie europejskim w dziedzinie uczuć zdecydowanie więcej się gada, u Amerykanów bardziej liczy się akcja. To u innych. U nas w tym miejscu wyrastają strome schody. Bo polscy twórcy uznali, że to najprostszy gatunek pod słońcem (jest akurat przeciwnie) i wystarczy schemat ubrany w parę ozdobników. Zestaw podstawowy otwiera grupa Niezwykle Popularnych Aktualnie Gwiazd Seriali, ładne widoczki i słodka muzyczka. Bardzo przydaje się deszcz (przykład z „Tylko mnie kochaj” Ryszarda Zatorskiego: sąsiadka mówi, że będzie lało i… deszcz posłusznie leje, bez zbędnych wstępów na jakieś kropienie czy kapuśniaczek). Ładnie komponuje się most Świętokrzyski, a jak się uda połączyć go z opadami atmosferycznymi („Nigdy w życiu!” również Zatorskiego), to już majstersztyk. Alternatywnie może być molo w Sopocie („Tylko mnie kochaj”) albo chociaż morze i plaża (w „Zakochanych” Piotra Wereśniaka w wersji z latarnią morską i kumplem gawędziarzem). Teraz dorzucamy uroczą siedmiolatkę i psa (największe odkrycia aktorskie „Tylko mnie kochaj”). To, że kwestie wypowiadane przez dziewczynkę budzą zdziwienie (pies na szczęście milczy), podobnie jak teoretycznie młodzieżowe dialogi w „Ja wam pokażę!” Denisa Delicia – to już drobiazg niegodny uwagi. A na deser fajerwerki i paru górali – sprawdzają się zawsze i wszędzie (nie tylko w „Nigdy w życiu!” i „Ławeczce”). I śpiewamy, razem z Louisem Armstrongiem, „What a Wonderful World”. Szklane domy Bo też świat na ekranie jest luksusowy, bezproblemowy i – o ironio – po całkowitej uczuciowej dezynfekcji. Zadziwiające, z jakim uporem polscy filmowcy powracają w komediach romantycznych do świata eleganckich rezydencji, szybkich samochodów i generalnie wielkich pieniędzy. A tymczasem, choć to bajka, cały jej sens polega na tym, że ma być wiarygodna. Omamić widza, że i on może kiedyś być takim Kopciuszkiem. Nie chodzi o to, żeby udowadniać, że Anglicy, Francuzi czy Amerykanie są tacy świetni. Wystarczy spojrzeć na aktualny repertuar, żeby się przekonać, jaką ilością tandety w tym gatunku jesteśmy zalewani. Różnica polega na tym, że w tłoku zachodnich propozycji wyróżniają się od czasu do czasu perełki. Najlepsze przykłady komedii romantycznych nie tylko dostarczają świetnej zabawy, lecz także satyrycznego, czasem gorzkiego, spojrzenia na relacje damsko-męskie, związki, seks, uczucia, a nawet szerszych diagnoz społecznych. „Cztery wesela i pogrzeb” (scenariusz mistrza gatunku, Richarda Curtisa – m.in. „Notting Hill”, „Dziennik Bridget Jones”, „To właśnie miłość”) to nie tylko oryginalna komedia, ale również dość zjadliwa satyra na współczesną brytyjską arystokrację. Zresztą co tu daleko szukać. Porównajmy „Tylko mnie kochaj” z „Był sobie chłopiec” – założenie podobne: dobrze sytuowany
Tagi:
Katarzyna Długosz









