Jeśli ktoś nie wie, dlaczego SLD ma tak marne notowania, to niech spróbuje stanąć przed obliczem Marcina Rzońcy, wiceburmistrza Śródmieścia, który na tę posadę trafił właśnie z rekomendacji SLD. Telefonowaliśmy do jego sekretariatu dziewięć razy w ciągu pięciu tygodni. Całkowicie służbowo. Niestety, nie mieliśmy szczęścia zastać go w biurze. A na oddzwonienie już przestaliśmy czekać. Od sekretarki Tego Bardzo Ważnego Pana wiemy, że haruje chłop jak wół. Niestety, nic z tego nie wynika. Śródmieście stolicy to miejsce niezwykle brudne i zapyziałe. I wygląda na takie, w którym nie ma żadnej władzy. I w przypadku Rzońcy to by się potwierdzało. Jego i tak nigdy nie ma, a na ulicy z wiadrem i miotłą też nikt go nie widział. Chyba że Rzońca jest uczulony na petentów i lekarz zabronił mu osobistych kontaktów? Mieszkańcom Śródmieścia pozostaje życzyć w przyszłości trafniejszych wyborów. Już za rok. A SLD odesłania Rzońcy do pracy, którą sobie sam załatwi.
Tagi:
Przegląd
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy