Wielkie zmiany w Nowym Jorku

Wielkie zmiany w Nowym Jorku

Wybór demokraty na burmistrza to koniec 20 lat republikańskich rządów w mieście i symbol przemian w Ameryce Wybory lokalne, które odbyły się w Nowym Jorku 5 listopada, to wielki triumf Partii Demokratycznej. Udało się jej odzyskać władzę w mieście silnie z nią kojarzonym – republikanin nie wygrał tu w wyborach prezydenckich od ponad 50 lat – w którym jednocześnie od dwóch dekad rządzili burmistrzowie związani z Partią Republikańską. Jak taki cud był możliwy? I dlaczego republikanie musieli oddać władzę? Po prostu Nowy Jork Liczący ponad 8 mln mieszkańców Nowy Jork jest największym miastem USA i ośrodkiem gospodarczym o światowym znaczeniu. To tu mieszczą się siedziby największych banków i korporacji, szczególnie finansowych. Wielkie Jabłko należy też do najbardziej zróżnicowanych kulturowo i etnicznie miejsc świata – mówi się w nim w 800 językach, a ok. 37% mieszkańców urodziło się poza granicami USA. Miasto jest zamożne, bezpieczne i dynamicznie się rozwija, ale jeszcze 25 lat temu było inaczej. Postępująca od lat 60. XX w. dezindustrializacja doprowadziła do wzrostu bezrobocia, które w połączeniu z narkomanią skutkowało wysoką przestępczością. Tylko w 1990 r. odnotowano ponad 2,2 tys. zabójstw. Ed Koch i David Dinkins, demokratyczni burmistrzowie, którzy rządzili od końca lat 70. do początku lat 90., starali się zapobiec upadkowi miasta. Koch postawił na gentryfikację (od ang. gentry – szlachta; zmiana charakteru danej części miasta, nadanie jej większej wartości – przyp. red.) jako sposób powstrzymania ucieczki ludzi zamożnych na przedmieścia. Jego następca Dinkins nie tylko zrównoważył miejskie finanse, lecz także zwiększył liczebność nowojorskiej policji i doprowadził do największego w historii spadku przestępczości w mieście. Nie sprawiał jednak wrażenia twardego szeryfa, który zaprowadza porządek. Prawdopodobnie dlatego przegrał starania o reelekcję z prokuratorem Rudym Giulianim. Rządy Giulianiego i jego następcy, kończącego właśnie urzędowanie burmistrza Michaela Bloomberga, to okres prosperity. Przestępczość w Nowym Jorku jest obecnie niższa niż w jakimkolwiek innym dużym mieście Ameryki. Jednak działania obu republikańskich burmistrzów nie były – jak chcą ich zwolennicy – zerwaniem z polityką demokratycznych poprzedników, lecz jej rozwinięciem. Przyjęty neoliberalny model rozwoju ma swoją cenę. Różnice w dochodach elity i większości mieszkańców są bardzo duże, znacznie wyższe niż wcześniej. W związku z tym wzrosły również ceny nieruchomości i koszty utrzymania. Za rządów Bloomberga liczba nocujących w schroniskach dla bezdomnych zwiększyła się o 69%, a rodzin bez dachu nad głową o 80%. Kontrowersje budzi też sposób zapewnienia nowojorczykom bezpieczeństwa. Policja oskarżana jest o brutalność i rasizm. Szczególnie ostro krytykuje się praktykę znaną jako stop and frisk, polegającą na zatrzymywaniu na ulicy, przepytywaniu i obszukiwaniu losowo wybranych przechodniów, którzy budzą podejrzenia funkcjonariuszy. Policja chwali skuteczność tej metody, jednak latynoscy i czarni mieszkańcy miasta, w którym biali stanowią tylko 44%, podkreślają, że to oni są nieproporcjonalną większością zatrzymywanych, a przyczyną ma być wyłącznie ich kolor skóry. Gorące tematy to także postępująca prywatyzacja przestrzeni publicznej, jakość kształcenia w miejskich szkołach publicznych oraz dyskusyjne działania burmistrza Bloomberga zmierzające do podniesienia poziomu nauczania. Poznajcie Billa i jego rodzinę Poradzić sobie z tymi problemami ma Bill de Blasio, który rozpocznie urzędowanie 1 stycznia 2014 r. Nowy burmistrz jest przeciwieństwem dotychczasowego – multimilionera związanego z Partią Republikańską. De Blasio urodził się w 1961 r. jako Warren Wilhelm jr. Jego ojciec, weteran II wojny światowej, w walkach o Okinawę stracił część nogi. Rodzice rozeszli się, gdy ojciec Billa się rozpił. Matka z dzieckiem wyprowadziła się do rodziców do Cambridge, będącego praktycznie częścią Bostonu, w którym znajduje się Uniwersytet Harvarda. Już w szkole średniej w Bostonie Bill interesował się polityką i intensywnie działał w samorządzie szkolnym. Do Nowego Jorku przyjechał na studia. Wtedy też przyjął nazwisko panieńskie matki, nowe imię zaś wzięło się od tego, jak nazywano go w domu. W czasie studiów na Uniwersytecie Nowojorskim zaangażował się w prace samorządu uczelnianego oraz pomoc sandinistom, których rządy w Nikaragui chciała zakończyć administracja Ronalda Reagana. Później pracował przy kampanii wyborczej Davida Dinkinsa, a gdy ten został

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 49/2013

Kategorie: Świat
Tagi: Jan Misiuna