Władza w żałobie

Odetchnęliśmy od polityków, bo programy telewizyjne zdominował pejzaż po tragedii. Uwolniliśmy się na krótko od agresywnego jazgotu, od aroganckich bądź rozmodlonych w świetle jupiterów twarzy, odgrywających dla nas skupienie modlitewne nie gorzej niż Adamczyk kreujący Karola Wojtyłę. Szkoda, że wymiotło ich z ekranów tak wielkim kosztem. Czy nie można by ustalić, że piątek będzie w TV i mediach w ogóle dniem bez mięsa politycznego? Okazało się, że możemy nie oglądać tych gęb, a targi, korumpowanie partii i ich wodzów przestały się dla nas liczyć. Dla nas tak, ale uwaga: ONI w tym czasie nie próżnują. Nie łudźmy się, knują, przepychają po cichu swoje poronione projekty, bo mają wstręt do aborcji tak wielki, że nie zabiją poczętego życia najgłupszego nawet pomysłu, jeśli tylko może IM dać większą władzę. Ta katastrofa spadła ekipie PiS-owskiej z nieba. Mogli pokazać, że robią coś pożytecznego, za coś są odpowiedzialni, decydują, jeżdżą, a wszystko w dobrej sprawie. Gdyby nie to dramatyczne wydarzenie, ukisiliby się w swoich cynicznych koalicjach, matactwach, lustracjach itd. W związku z zawaleniem się dachu hali wystawowej mieliśmy okazję oglądać akcję ratowniczą bohaterskich strażaków, policjantów, wojska i służb ratujących ludzi uwięzionych pod żelastwem i bryłą lodową. Słuchaliśmy wypowiedzi na żywo i ze studia. Jak zwykle w takich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 06/2006, 2006

Kategorie: Felietony