Wojenne losy godne filmu przygodowego

Wojenne losy godne filmu przygodowego

Osoba Cyrankiewicza notorycznie była tematem rozmów na posiedzeniach radzieckiego kierownictwa Uratował z rąk gestapo Jana Karskiego, późniejszego legendarnego kuriera. Był więźniem w Auschwitz i Mauthausen. Przez ponad 20 lat stał na czele polskiego rządu. Józef Cyrankiewicz – bo o nim mowa – w setną rocznicę urodzin jest postacią tyleż zapomnianą, co przedstawianą w wypaczony sposób. Józef Cyrankiewicz narodził się dwa razy. Przyszedł na świat 23 kwietnia 1911 r. w Tarnowie. Wychowywał się w typowej mieszczańskiej rodzinie o sympatiach endeckich. Wyjąwszy zawieruchę wojenną, dzieciństwo upływało mu bezstresowo. W krakowskim gimnazjum, do którego uczęszczał, zyskał miano największego urwisa, a wybryków nie przerwał nawet po tym, jak przez przypadek został przez kolegę postrzelony w nogę. Młody Cyrankiewicz znany był z wybuchowego charakteru. Jako student Uniwersytetu Jagiellońskiego doprowadził do międzynarodowego skandalu, kiedy wychłostał bukietem czerwonych róż wizytującego uczelnię nazistowskiego prawnika. Naraziło go to na kłopoty, lecz także rozsławiło jego imię na krajowej scenie politycznej. Mając zaledwie 24 lata, został sekretarzem Okręgowego Komitetu Robotniczego PPS. Cyrankiewicza cenili najwybitniejsi przedstawiciele polskiej lewicy, Adam Ciołkosz zaś uważał go za swojego politycznego syna. Wspominając lata przedwojenne, Jan Karski mówił: „Wtedy Cyrankiewicz – nie mam najmniejszej wątpliwości – był najmądrzejszym Polakiem, jakiego spotkałem w Londynie i w kraju (…) wykształcony, bardziej atrakcyjny, bardziej kulturalny”. Losy wojenne Cyrankiewicza mogłyby stanowić kanwę filmu przygodowego. We wrześniu 1939 r. jako oficer artylerii Wojska Polskiego dostał się z oddziałem do niewoli niemieckiej. Szybko jednak zbiegł i kontynuował walkę w socjalistycznym ruchu oporu. Dzięki jego zaangażowaniu zorganizowano ucieczkę Jana Karskiego z gestapowskiego szpitala i umieszczenie go w bezpiecznym miejscu. Chociaż obydwu dzieliło wiele, to między nimi zawiązała się nić przyjaźni. „Dużo bardziej wierzyłem w to, co robił Cyrankiewicz, niż w całą tę idiotyczną działalność dywersyjną”, wspominał później Karski. Akcja uwolnienia Karskiego zwróciła uwagę gestapo na Cyrankiewicza. Po wielu próbach udało im się go złapać – w kwietniu 1941 r. w zdekonspirowanej kryjówce. Aresztowany, trafił najpierw do więzienia przy ul. Montelupich, a później do KL Auschwitz. Gdyby nie to, najpewniej objąłby funkcję delegata rządu (londyńskiego), do czego przygotowywał się od wielu miesięcy. Po raz drugi Józef Cyrankiewicz narodził się w czerwcu 1944 r. w Auschwitz. Z grupą współwięźniów wziął wtedy udział w nieudanej ucieczce. Gdy byli już poza obozem, dopadł ich niemiecki pościg. Wywiązała się strzelanina, z której Cyrankiewicz jako jedyny uciekinier wyszedł cało. Najpewniej i on by zginął, gdyby nie kolejny kaprys losu. W obozie zmienił się komendant, który z nieznanych powodów zrezygnował z kary śmierci na rzecz chłosty. Potem przyszła ewakuacja obozu, a Cyrankiewicz trafił do Mauthausen. Tragedia obozu koncentracyjnego zmieniła Cyrankiewicza. Nie było już śladu po młodzieńcu, który głośno bronił swojego zdania. Nawet gdy w końcu stanął na czele najliczniejszej partii w kraju, jaką była odrodzona PPS, przystał na dyktat słabszej PPR. Niepowodzenia w polityce kompensował sobie w życiu prywatnym. Lubił podróże, wystawne przyjęcia i piękne kobiety. Chciał czerpać z życia pełnymi garściami. „Według mnie Cyrankiewicza złamał obóz – miał stwierdzić Gomułka. – Cyrankiewicz wyszedł z Oświęcimia ze złamanym kręgosłupem moralnym i politycznym, z jednym tylko pragnieniem: żyć, używać”1. Jego wewnętrzną przemianę dobrze oddaje pewien epizod z 1946 r. „Siedziałem obok Stalina – Cyrankiewicz opowiadał przyjacielowi. – Nagle Stalin odwrócił się – chyba do Mołotowa. Zauważyłem, że ma pustą szklankę, więc – całkiem odruchowo – napełniłem ją. Stalin spojrzał na szklankę, potem na mnie. Podniósł dwa palce i bardziej stwierdził, niż spytał: »Ty mnie chcesz upić, Cyrankiewicz«. Zapadła absolutna cisza. Patrzyłem mu w oczy. Malały, zmieniały się w dwie fosforyzujące szparki. Nie wiem, jak długo to trwało, sekundy czy minutę. Nie odwróciłem głowy, przez cały czas modliłem się w duchu: »Spraw, Przenajświętsza Panienko, aby z łysiny nie pociekła mi ani jedna kropla potu«”. Kropla potu nie pociekła. Z akceptacją Stalina w lutym 1947 r. Cyrankiewicz został zaprzysiężony na premiera. Nominację uczcił tak, jak potrafił najlepiej – ćwiartką wódki z dwoma przyjaciółmi z obozu. „Był dla nas cennym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 27/2011

Kategorie: Historia