W Stanach Zjednoczonych testy genetyczne otwierają bramy więzień przed niewinnie skazanymi Amerykański wymiar sprawiedliwości przeżywa prawdziwą rewolucję genetyczną. Od 1989 r. testy DNA wykazały niewinność już 209 skazanych. Sądy coraz rzadziej wymierzają karę śmierci w obawie, że stracony zostać może niewinny człowiek. Szacuje się, że w więzieniach Stanów Zjednoczonych 50 tys. ludzi odbywa karę za przestępstwa, których nie popełniło. New Jersey zamierza zlikwidować karę śmierci jako pierwszy stan od czasu jej przywrócenia w USA w 1976 r. Odpowiednią regulację prawną przegłosował już komitet budżetowy lokalnego senatu. Stanowy senator Raymond Lesniak, który wystąpił z inicjatywą w tej sprawie, podkreśla: „W Stanach Zjednoczonych są setki Byronów Halseyów, którzy zostali niesłusznie uznani przez sąd za morderców. Bez wątpienia niektórzy zostali skazani na śmierć i straceni… Stworzenie systemu wolnego od ryzyka pomyłki jest niemożliwe dla ludzkiej istoty”. Byron Halsey z Plainfield w New Jersey ma 46 lat i niemal połowę swego życia spędził w więzieniu. Skazany został na dożywocie za to, że zgwałcił i w wyjątkowo okrutny sposób zamordował dwie córeczki swojej przyjaciółki. Siedmioletnia Tyrone Urquhart zginęła, gdy bestialski zabójca wbił jej gwoździe w czaszkę, jej siostra została uduszona. Halsey był w oczach policji łatwym łupem – urodzony w więzieniu, wychowany w sierocińcu, o niskim współczynniku inteligencji, mający na koncie wyroki za włamania. Przyznał się po 30 godzinach przesłuchań. „Miałem dość. Chciałem tylko, żeby gliny zostawiły mnie w spokoju” – wspomina. Podczas procesu Halsey odwołał swe zeznania, ale nic mu to nie pomogło. Przed sądem poważnie obciążył go sąsiad, któremu uwierzono – a przecież ten człowiek w przeszłości był skazywany za przestępstwa seksualne. Przysięgli mieli pewne wątpliwości, ale uspokoili sumienie, skazując Halseya nie na śmierć, lecz na dożywocie za nieumyślne zabójstwo. „Ten wyrok był nonsensem. Jak można nieumyślnie kogoś uśmiercić, wbijając mu gwoździe w głowę? Jest oczywiste, że prokurator zdecydował się na taki wymiar kary, aby zgodzili się na to ławnicy”, twierdzi Vanessa Potkin, prawnik Innocence Project (Projektu Niewinności), organizacji mającej siedzibę w Nowym Jorku, która coraz bardziej skutecznie walczy o wolność dla niesłusznie skazanych. Halsey przeżył za kratami piekło, bity i prześladowany przez innych skazańców – dzieciobójcy zajmują przecież najniższe miejsce w więziennej hierarchii, otoczeni nienawiścią i pogardą. Dopiero testy DNA, przeprowadzone na zlecenie Innocence Project, wykazały, że Halsey jest niewinny, obie dziewczynki zaś zabił sąsiad, który obciążył go w sądzie, a potem zdążył jeszcze zgwałcić dwie kobiety, zanim w końcu trafił do celi. 15 maja br., po 22 latach Byron stał się wolnym człowiekiem. W więzieniu stracił najlepszy czas swego życia, którego nikt mu nie zwróci. Aż ćwierć wieku gnił za kratami czarnoskóry James Giles z Dallas. W sierpniu 1982 r. trzej napastnicy uprowadzili i zgwałcili 18-letnią białą kobietę, będącą w piątym miesiącu ciąży. Miesiąc później policja otrzymała informację, że w przestępstwie uczestniczył człowiek o nazwisku John Giles. Dokonano aresztowania, kobieta „rozpoznała” swego oprawcę. Sąd wydał wyrok 30 lat więzienia, za Gilesem zamknęła się brama więzienia w Palestine. Dopiero w czerwcu br. testy genetyczne wykazały, że skazaniec jest niewinny, zaś gwałcicielem był pewien mieszkaniec Dallas, obecnie już nieżyjący, również nazywający się John Giles. „Zawsze wierzyłem, że udowodnię swą niewinność, nie myślałem jednak, że potrwa to aż 25 lat”, żali się nieszczęsna ofiara wymiaru sprawiedliwości. Alan Cratzer policzył dokładnie – musiał cierpieć w więzieniu 24 lata, 6 miesięcy 13 dni i 4 godziny za zbrodnie, których nie popełnił. „Byłem młody, czarny i biedny. Byłem bardzo wygodnym celem. Popełniono okropne przestępstwo i potrzebowali kogoś skazać. Ja byłem pod ręką”. W lipcu 1981 r. trzej czarnoskórzy napastnicy uprowadzili i zgwałcili białą kobietę oraz jej 12-letnią córkę w Tampa na Florydzie. Dwóch sprawców szybko zatrzymano. Ofiary wśród pokazywanych im zdjęć „rozpoznały” jednak także Cratzera. „Wcześniej mówiły, że trzeci napastnik miał sześć stóp wzrostu, jasną karnację i ważył jakieś 180-200 funtów. Ja miałem 5 stóp wzrostu, 135 funtów i byłem czarny jak smoła. Gdyby policja chociaż trochę się postarała
Tagi:
Krzysztof Kęciek









