Głupota istniała zawsze, ale teraz można powiedzieć, że jest szczególnie medialna OLGA LIPIŃSKA – znakomita reżyserka, scenarzystka telewizyjna i satyryk, autorka tekstów kabaretowych; związana jako aktorka i reżyser z STS-em, wieloletnia dyrektorka warszawskiego Teatru Komedia (do 1990 r.). Absolwentka wydziału reżyserii warszawskiej PWST. W TVP stworzyła kabarety: Głupia Sprawa, Gallux Show, Właśnie Leci Kabarecik, Kurtyna w Górę, wreszcie Kabaret Olgi Lipińskiej – zdjęty z anteny decyzją obecnego kierownictwa telewizji. Wyreżyserowała kilkadziesiąt przedstawień Teatru Telewizji (Fredry, Słowackiego, Musseta) oraz spektakli teatralnych. Pisuje felietony do „Twojego Stylu”. Ich wybór złożył się na wydaną w zeszłym roku książkę „Mój pamiętnik potoczny”. – Czy jeszcze kiedyś zobaczymy Kabaret Olgi Lipińskiej, czy też ekipa Jana Dworaka, która wyrzuciła panią z TVP, na dobre podcięła pani skrzydła? – Nikt nie podciął mi skrzydeł i cały czas mam nadzieję, że wrócę do telewizji. Wprawdzie nie wszyscy mój kabaret kochali, miałam zaciekłych wrogów, ale byli też ludzie, którzy bardzo lubili to, co robiłam. 3 mln widzów to jest bardzo dużo i mądry menedżer nigdy by z takiego kapitału nie zrezygnował. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego pan Dworak, związany z podobno inteligencką, bardzo demokratyczną, tolerancyjną Platformą Obywatelską, postanowił się mnie pozbyć. A jednocześnie promował coś tak wstydliwego, jak nieistniejący już na szczęście program Mazurka i Zalewskiego czy zatrważająca szopka noworoczna, w której puszczano do publiczności oko, że Kwaśniewski miał romans z Edytą Górniak. Przecież głupie, chamskie, a przede wszystkim szokująco odważne. – A nie spotkała się pani z zarzutem, że ten model kabaretu, jaki pani uprawiała, to przeżytek? Że dziś inaczej robi się telewizję? – Przeżytek? Dla kogo? Przecież nie robiłam kabaretu dla kierownictwa, które zresztą go nie oglądało. Po prostu miałam zniknąć i koniec. I nie było ważne, czy jest oglądalność, czy jej nie ma. U mnie akurat była. Widocznie ludzie lubili ten przeżytek i tych bohaterów. Nowe kierownictwo bezustannie proponowało mi, abym zmieniła formułę – to tak, jakby mi proponowano zmianę koloru oczu. Każdy autorski program ma swój styl. Szymon Majewski ma taki, Mann i Materna owaki, a ja mam siaki. W moim programie korzystałam z polskiej poezji, ze znakomitych współczesnych tekstów, miałam najlepszych aktorów i publisia dopisywała. – Więc w czym problem? – Nie wiem. W PRL-u był zapis cenzury, na przykład na Związek Radziecki. Owszem, można było mówić o nim, ale wyłącznie na kolanach. W innej pozycji godziło się już w sojusze i cenzura nie tylko skreślała, ale mogły być też inne nieprzyjemności. Raz ugodziłam w sojusze ruskimi pierogami i zawiesili mnie na osiem miesięcy. Teraz też widocznie w coś ugodziłam i nie klęczałam. Mój kabaret zawsze drażnił kler, głównie jego kołtuńską odmianę, która utożsamia się z Panem Bogiem, wymaga chylenia głowy do ziemi i całowania po rękach. A mnie właśnie śmieszy ten rodzaj zachowania i dawałam temu wyraz w kabarecie. I być może, że nowa siła przewodnia w eleganckim czarnym kolorze pomogła wymazać mnie z ekranu. – Obecni szefowie TVP nie powiedzieli pani wprost, że kabaret nie podoba się Kościołowi? – Skądże. O tym, że mojego kabaretu już nie ma, dowiedziałam się z prasy, jeszcze zanim nowe kierownictwo usadowiło się w fotelach publicznej telewizji. Do dziś nikt mnie o tym oficjalnie nie zawiadomił. – I nie podziękował? – Za co? Za to, że zrobiłam karierę w PRL-u? Dobrze, że jeszcze nie siedzę. Wprawdzie nie było mnie na słynnej liście pana Wildsteina, ale on twierdzi, że sam widział, jak donosiłam na kolegów. Tak, panie Wildstein, nie tylko na kolegów, na Lecha W., na państwa Kaczyńskich, na całą opozycję. To ja osobiście robiłam podkopy pod stoły obrad „Solidarności” i siedziałam tam godzinami z maszynką do nagrywania. Ja także namówiłam generała J. na stan wojenny. Potem wszyscy poszli siedzieć i to też moja zasługa. Panie Wildstein, kocham pana! – To właściwie słusznie panią wyrzucono z publicznej. Taki pieszczoch komuny musiał swoją obecnością obrażać obolałe kombatanctwo. – Wspomniał pan kombatanctwo, to też mój ból. Przeżyłam 16 prezesów TVP w różnych kolorach, ale największe kłopoty miałam właśnie jako pieszczoch prezesów PRL-u. Czy pan zdaje sobie sprawę, co znaczyła w okresie propagandy
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









