Wrażliwa, ale zdecydowana

Wrażliwa, ale zdecydowana

Dla Ewy Kopacz pobyt w Moskwie stanowił szczególną próbę. Choć to na pozór niewykonalne, potrafiła w tych trudnych chwilach połączyć kobiecą delikatność z opanowaniem i fachowością To właśnie ona najczęściej towarzyszyła członkom rodzin ofiar wchodzącym na salę sekcyjną. Na ich prośbę wkładała do trumien przywiezione przez nich różańce czy zdjęcia, była przy tym, gdy na zawsze zamykano wieka. Osobiście identyfikowała zwłoki, często ludzi, których doskonale znała, wykorzystując to, że kiedyś zajmowała się medycyną sądową i przez kilkanaście lat jako biegła jeździła z policją na miejsca tragicznych wypadków i zbrodni. Na bieżąco informowała media, jak przebiegają smutne prace w moskiewskim instytucie. To ona rozpoznała ciało pierwszej damy dzięki obrączce i charakterystycznemu lakierowi. Koordynowała pracę polskich i rosyjskich specjalistów, dbała o nieszczęśliwych ludzi, którzy przyjechali do Moskwy, podtrzymywała ich na duchu. Spała po dwie godziny na dobę. Sama przeciw koncernom Nie jest to pierwsza zdana przez nią próba odporności i charakteru. Wcześniej przez kilka miesięcy była bezwzględnie atakowana za to, że nie chce kupić szczepionki na świńską grypę. Oskarżano ją o sprowadzenie niebezpieczeństwa utraty życia i zdrowia, wywołanie pandemii, karygodne zaniechania, działania na szkodę Polski i Polaków. – Nie chcę być rzecznikiem firm farmaceutycznych, ale rzecznikiem polskich pacjentów – mówiła mi wtedy. Nazywała rzeczy po imieniu, twierdząc, że firmy farmaceutyczne, jak dyktatorzy, narzuciły umowę, której warunki były dla Polski nie do przyjęcia. Umowę zmuszającą nas do kupowania niesprawdzonego produktu i zwalniającą producentów szczepionek od wszelkiej odpowiedzialności. I zapewniała mnie: – W życiu nie wydam na to nawet złotówki z publicznych pieniędzy. I nie wydała. Czas i rzeczywistość przyznały jej rację. Członkowie komisji zdrowia i rodziny Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w marcu br. na specjalnym posiedzeniu w Paryżu stwierdzili, że Polska słusznie nie zakupiła szczepionek przeciwko grypie A/H1N1, nie ulegając presji firm farmaceutycznych. Decyzję polskiej minister zdrowia uznano za akt rozsądku i odwagi – i najlepszy wzór dla innych krajów europejskich. Na tym posiedzeniu Ewa Kopacz została mianowana ekspertem „komisji naciskowej” Rady Europy – czyli komisji badającej naciski wywierane podczas podejmowania decyzji o zakupach szczepionek w poszczególnych państwach. Komisja ma zakończyć pracę pod koniec czerwca. Polska minister poinformowała Radę Europy, że oferta sprzedaży przedłożona Polsce nie przewidywała wprowadzania szczepionki do normalnego obrotu, lecz dotyczyła wyłącznie zakupu przez rząd oraz na ryzyko i odpowiedzialność naszych władz. Oferowane nam szczepionki nie miały jeszcze ukończonych badań klinicznych, napływały sygnały o licznych skutkach ubocznych ze zgonami włącznie, a cena była ponaddwukrotnie wyższa niż w przypadku szczepionek przeciw grypie sezonowej, produkowanych w identycznej technologii. Wtedy w Paryżu Ewa Kopacz mówiła: – Firmy produkujące szczepionki przedłożyły uzyskanie zysku korporacyjnego ponad deklarowaną społeczną odpowiedzialność. Nie może być tak, że producenci szczepionek pod osłoną kampanii medialnych, wykorzystując usprawiedliwiony strach ludzi przed chorobami, stawiają rządy pod ścianą. Nie może być tak, że producenci nie biorą odpowiedzialności za swój produkt, za bezpieczeństwo pacjenta, za działania niepożądane. Urzędnik w państwie wyznaniowym Bodaj jeszcze większej siły ducha i niezależności wymagała decyzja o wskazaniu szpitala, w którym 14-letnia Jowita (nazywana przez media Agatą) dokonała legalnego zabiegu przerwania ciąży. Ciąża była wynikiem czynu zabronionego – współżycia płciowego osób poniżej 15. roku życia, co potwierdziła prokuratura. Dziewczyna, w porozumieniu z rodzicami, postanowiła dokonać aborcji. Przerwanie ciąży będącej skutkiem czynu zabronionego jest zgodne z polskim prawem. Mimo to Jowita oraz jej matka były przez wiele tygodni maltretowane. Sąd wydał bezprawną (potem uchyloną) decyzję o pozbawieniu dziewczyny wolności i zamknięciu jej w pogotowiu opiekuńczym. Tam w wyniku bezwzględnego traktowania Jowita zachorowała, trafiła do szpitala. Prokuratura wszczęła czynności w sprawie pozbawienia jej matki praw rodzicielskich. Wcześniej dyrekcja lubelskiego szpitala, do którego trafiła Jowita, pragnąc dokonać legalnej aborcji, bezprawnie ujawniła jej dane osobowe duchownemu, który wraz z tzw. aktywistami pro life rozpoczął akcję szykanowania dziewczyny i jej matki. Za te wszystkie bezprawne czyny, naruszające wiele przepisów kodeksu karnego, wymierzone w wolność i godność 14-letniej dziewczyny, nikt nie poniósł najmniejszej odpowiedzialności! Ewa Kopacz podjęła jedyną możliwą decyzję,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2010, 2010

Kategorie: Kraj