Wybory w cieniu wojaka Szwejka

Wybory w cieniu wojaka Szwejka

O 200 poselskich mandatów w czeskim parlamencie ubiega się 29 ugrupowań Kto będzie patronem tegorocznych wyborów do parlamentu u naszych południowych sąsiadów? Im bliżej 14 i 15 czerwca, kiedy Czesi będą wybierać nowych posłów, tym częściej nad Wełtawą sugeruje się, że w sporym stopniu… Jaroslav Haszek. Skąd skojarzenie z autorem wspaniałego „Wojaka Szwejka”? Jak tłumaczą to mieszkający w Pradze, zagraniczni korespondenci w kampanii wyborczej widać było gołym okiem, że czescy politycy mają w sobie wiele haszkowego humoru, a także… szwejkowskiego cynizmu. Przykłady? Pierwszy z gatunku politycznego folkloru, ale niezwykle znamienny. O 200 poselskich mandatów do izby niższej czeskiego parlamentu ubiega się w tym roku aż 29 ugrupowań politycznych. Mimo że wszystkie sondaże jednoznacznie wskazują, że realne szanse na przekroczenie progu 5% głosów wyborców (co dopiero daje w praktyce miejsca parlamentarne) mają jedynie cztery partie: Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) Vaclava Klausa, rządząca obecnie krajem Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CSSD), której przewodniczącym jest wicepremier Vladimir Szpidla, koalicja złożona z Unii Wolności (US) i chadecji oraz Komunistyczna Partia Czech i Moraw. Co robią w kampanii wyborczej w takim razie takie ugrupowania jak: Poetycka Partia Balbina (ma oficjalnie tylko pięciu członków), czy Partia Zdrowego Rozumu (powołana do życia – Szwejk się tu kłania – w jednej z praskich piwiarni), czy Akcja na rzecz Likwidacji Senatu oraz Przeciwko Okradaniu Funduszy Emerytalnych albo Partia Prowincji? Kto sądzi, że chodzi w wymienionych tutaj przypadkach wyłącznie o grupę (politycznych?) zapaleńców albo wiecowych żartownisiów, myli się niepomiernie. Przywódcy tych egzotycznych partyjek – z prawdziwie czeskim sprytem – nie walczą bynajmniej o poselskie mandaty, ale o to, by „uwieść” swoimi hasłami co najmniej 90 tys. wyborców. Jeśli np. slogan, by 80% sprzedawanej w Czechach żywności musiało mieć pochodzenie miejscowe (to hasło Partii Prowincji) albo pomysł, by zaoszczędzone po zlikwidowaniu Senatu fundusze przeznaczyć na nowe szkoły, zyskają takie poparcie u głosujących, a forsujące je ugrupowania skorzystają z tzw. dotacji państwowej, w proporcji 100 koron za każdy zdobyty głos. Jeden z liderów Partii Zdrowego Rozumu bez owijania w bawełnę przyznał to przed kamerami telewizji, mówiąc wprost: „Kilka lat temu w wyborach startowała Niezależna Inicjatywa Erotyczna i jej działacze dobrze potem żyli przez kolejne kadencje parlamentu. Dlaczego moja partia nie miałaby też na tym zarobić?”. I przykład drugi – tym razem z politycznej wagi ciężkiej. Przed czerwcowymi wyborami Obywatelska Partia Demokratyczna, wcześniej znana jako ugrupowanie gospodarczych liberałów i miłośników politycznej liberalnej demokracji, zaskoczyła wielu obserwatorów ostrą szowinistyczną retoryką. Vaclav Klaus, zapowiadał, że nadszedł koniec z tematami tabu i tzw. polityczną poprawnością, która nie pozwalała wcześniej głośno mówić w nieprzychylnym tonie o cudzoziemcach i nielegalnych imigrantach, a także mieszkających w Czechach osobach narodowości cygańskiej. „Będziemy ograniczać prawa cudzoziemców, położymy kres pracy na czarno, każdego obcokrajowca, który wejdzie w konflikt z czeskim prawem policja i sądy będą zaraz wydalać z kraju, obiecywali liderzy ODS. Na wiecach wyborczych pojawiały się stwierdzenia: dobrze, że Romowie emigrują, bo nie są nam tutaj potrzebni (w ostatnich latach wyjechało z Czech na stałe kilkadziesiąt tysięcy osób narodowości cygańskiej). „Pijący piwo Havranek tak widzi rzeczywistość i ODS musi to po prostu zaakceptować”, wyjaśnił ten nagły ostry nacjonalistyczny skręt w prawo liberałów Klausa dziennika „Mlada Franta Dnes”. Wybory popchnęły też ODS – ale także w jakimś stopniu inne główne partie polityczne – w stronę zaostrzenia tonu wobec perspektywy wejścia Czech do UE. Tylko pomiędzy marcem a majem tego roku o 12% (do 31%) wzrosła bowiem w Czechach liczba przeciwników akcesu do UE. Wszyscy obserwatorzy nie mają wątpliwości, że powodem takiej tendencji była postawa niektórych polityków zachodnioeuropejskich wobec tzw. dekretów Benesza. Na ich podstawie po drugiej wojnie światowej wysiedlono z (byłej) Czechosłowacji 2,5 mln Niemców sudeckich i 30 tysięcy Węgrów. Pozbawiono ich obywatelstwa i skonfiskowano majątek, który ziomkostwa niemieckie szacują obecnie na ok. 260 mld euro, tj. 13-krotnie więcej, niż wynosi roczny budżet Czech. Uchylenia dekretów domagają się zwłaszcza niektórzy politycy niemieccy (m.in. chadecki kandydat na kanclerza,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Świat