Nagłaśniać maksymalnie list biskupów, przemilczać układ z 7 grudnia 1970 r. – tak działa polityka historyczna Polska polityka historyczna tym razem dała o sobie znać w sprawie naszej zachodniej granicy. 50-lecie głośnego, ale i kontrowersyjnego listu biskupów polskich do niemieckich, przekazanego 18 listopada 1965 r. podczas obrad soboru watykańskiego II, jak najbardziej zasługuje na utrwalanie w pamięci, jednakże bez przesady. Ta zaś jest ogromna. Broszura wrocławskiego Ośrodka Pamięć i Przyszłość, przygotowana w czterech językach i „przeznaczona dla wszystkich europarlamentarzystów i elit na Zachodzie”, przedstawia „List tysiąclecia jako jeden z najważniejszych dokumentów, które leżą u podstaw kształtu dzisiejszej Europy, który wpłynął nie tylko na wzajemne relacje społeczeństwa polskiego i niemieckiego, lecz także na losy całej Europy”. W katolickim „Głosie Niedzielnym” z 15 listopada 2015 r. czytamy: „Bez tego dokumentu nie byłoby współczesnej Europy”. W tygodniku „Niedziela” tytuł wstępniaka naczelnej: „List z Polski wpłynął na kształt dzisiejszej Europy”. „wSieci Historii” nr 11/2015: „Ponadczasowe orędzie”. Zapowiedź spotkania z prasą podczas konferencji naukowej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego: „List, który odmienił oblicze Europy”. Tygodnik „Wprost” w tytule: „List, który odmienił oblicze Europy”. Identyczność tytułów zaskakująca. Medialny dyrygent anonimowy, lecz realny. W rzeczywistości w Europie mało kto owo wydarzenie w ogóle odnotował. Nawet w samych Niemczech Zachodnich dopiero 5 grudnia, przeszło dwa tygodnie po przekazaniu listu, ukazała się informacja niskonakładowej katolickiej agencji KNA. Dla Niemców był to dokument niewygodny, kłopotliwy w kontekście polskich oczekiwań. Tam, gdzie go później medialnie zauważono, granicę na Odrze i Nysie pomijano, koncentrując uwagę na słowach: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Zarówno prymas Stefan Wyszyński, jak i sam abp Bolesław Kominek dali później wyraz głębokiemu rozczarowaniu niemiecką odpowiedzią. Organizatorami 50. rocznicy wysłania listu również byli wyłącznie Polacy. W Niemczech medialnego echa ani śladu. Konferencję w Rzymie zorganizowała ambasada polska. Poproszony o wystąpienie na niej kard. Karl Lehmann poprzestał na medytacjach św. Pawła. Kolejną konferencję przygotował Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Polska była także faktycznym organizatorem wystawy pokazanej m.in. w Berlinie. Rozczarowanie niemiecką odpowiedzią W publicystycznych omówieniach wprowadzono niedostrzegany dotychczas wątek – uznanie przez RFN układem z 7 grudnia 1970 r. zachodniej granicy Polski miało być w dużej mierze zasługą listu polskich biskupów, który tworzył klimat, psychologiczną gotowość godzenia się z rzeczywistością. Miał on wywrzeć w RFN presję na podejmujących rokowania rządowe. W dodatku „Gazety Wyborczej” „Ale Historia” (nr 46) czytamy: „Tymczasem pojawiły się owoce orędzia do biskupów niemieckich. W 1970 r. podpisany został traktat pokojowy między Polską a RFN, w którym Niemcy uznali granicę na Odrze i Nysie. Według słów ks. Kruciny (sekretarza abp. Kominka), arcybiskup bardzo tego oczekiwał. »Granica musi być najpierw uznana, żeby ją potem rozluźniać« – podkreś- lał. Nie zawahał się słać listów do socjaldemokratycznego kanclerza Willy’ego Brandta, który w odpowiedzi wyprawił do Kominka swoich emisariuszy – ministrów Herberta Wehnera i Georga Lebera. Pamiętam dom w Rzymie przy via Rasella 26, gdzie odbywały się rozmowy mające duże znaczenie w przygotowywaniu układu między Warszawą a Bonn”. Obu czołowych działaczy SPD Willy Brandt wysłał nie do abp. Kominka, tylko do papieża Pawła VI. W Rzymie mówili oni o nienormalnych strukturach kościelnych na naszych ziemiach zachodnich. Jeżeli przy tej okazji Polacy wyprosili spotkanie z Wehnerem, takiej pogawędki ks. Krucina nie powinien stawiać na wyżynach dyplomatycznych. Rzekomych listów do Brandta dotychczas w publikacjach niemieckich nie dostrzeżono. Jest to wiedza ks. Kruciny. Dopiero pięć lat po liście, w wyniku inicjatywy Gomułki, podjęto na początku 1970 r. żmudne rokowania, które przez prawie rok z ramienia rządu RFN prowadził sekretarz stanu Georg Duckwitz. Pracowałem wówczas w RFN – o liście biskupów nikt tam nie wspominał. Poza tym jak niemiecki Kościół katolicki mógł wywierać psychologiczną presję skutkującą zawarciem układu z 1970 r., skoro do końca był uznaniu granicy przeciwny? Polscy duchowni zrobili oczywiście swoje i zasługują na uznanie, lecz niemiecki odzew był nikły. Kto rzeczywiście wpływał na sondaże W te same tony, mówiąc o wpływie listu
Tagi:
Eugeniusz Guz









