18/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Reportaż

Przyjechaliśmy odzyskać pamięć

Młodzi Żydzi poznają dzisiejszą Polskę z okien autokarów krążących trasą hotel-obóz zagłady. Dziwią się, że w kraju grobów ludzie nie płaczą Z okien kamienicy przy ulicy Zamenhofa wychylają się głowy, przyglądając się grupce w niebieskich kurtkach z gwiazdami na plecach. „Tu mieszkali, tak żyli, tam była tablica…”, opowiada przewodnik. – Patrz pan, że one wszystkie takie same! – kobieta w szlafroku nie może się nadziwić. – Żeby im tylko kamienica za bardzo się nie spodobała – mruczy sąsiad. Młoda Żydówka zerka w górę na wietrzoną na balkonie pierzynę w kwiatki. Jakby wyrwaną z kontekstu opowieści. Każdego roku odwiedza Polskę ok. 20 tys. nastoletnich Żydów. Jesienią i wiosną grupy z aparatami na szyi krążą po brukowanych zaułkach Żelaznej, Siennej, Złotej, Dzikiej, Stawek, po cmentarzu na Okopowej, krakowskiej ulicy Szerokiej, po Szczebrzeszynie, Leżajsku, Tykocinie. Raz w roku, w 27. dniu księżycowego miesiąca Nisan, który w tym roku przypadł na 19 kwietnia, w ramach powrotu do pamięci zjeżdżają z różnych stron świata, by pójść w Marszu Żywych. Ministerstwo Edukacji Narodowej Izraela, które czuwa nad tymi wyprawami, nazywa je delegacjami lub podróżami studyjnymi. Są częścią programu nauczania o shoah (holokauście). Każda wycieczka ma przewodnika, szkolonego na specjalnych kursach z dat

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Nasza kasa polityczna

Organizm człowieka ma to do siebie, że za pomocą szczepionek albo też, jeśli jest dostatecznie silny, sam z siebie uodparnia się na różne choroby wywoływane przez bakterie, wirusy oraz inne syfy. Organizm faszerowany antybiotykami po pewnym czasie przestaje na nie reagować, przestaje walczyć i coraz bardziej chyli ku ziemi poradlone czoło, aż do całkowitego baterii wyczerpania, a gdy już odporność straci, wtedy człowiek kopie w kalendarz. Tak jest i w polityce, gdzie zapanowała ciężka choroba – społeczna alergia, na którą nie ma lekarstwa, bo ludność uodporniła się, pobierając końskie dawki leków w postaci obiecanek cacanek. Publika nie reaguje na zjawiska typu Samoobrona atakuje czy Strąk Stojący ani też na popisy werbalne w Sejmie. Widownia przestała też przejmować się występami w Komisji Śledczej, sensacyjnymi konferencjami prasowymi, świeckimi orędziami i oświadczeniami. „Telewizja pokazała, a uczeni potwierdzili”, że zacytuję Jacka Kleyffa z Salonu Niezależnych, a więc potwierdzili, że „na dzień dzisiejszy” Barbarzyńcy wygrali ze Złodziejami. Kolorowe pisma (wszystkie są kolorowe) pobladły ze strachu po słupkach kolejnego sondażu. Społeczeństwo w sondażach plecie jak Piekarski na mękach albo świadkowie na spytki wzięci przez Komisję Śledczą. Na pytania odpowiada jak potłuczone. We wtorek popiera Leppera i chce coś przyblokować, w piątek w odruchu pokutnym kokietuje Rokitę, w poniedziałek – dzień pracy na kacu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Nagrody za ochronę zabytków

18 kwietnia, w Międzynarodowym Dniu Ochrony Zabytków, okazuje się, jak wiele udało się zrobić w tej dziedzinie i jak wielu ludzi w nią się angażuje. Trudno o bardziej symboliczne miejsce obchodów tego dnia niż Wawel, gdzie odbywały się tegoroczne uroczystości. Podkreślali to zarówno dyr. Jacek Rulewicz, szef Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, jak i wiceminister kultury, Ryszard Mikliński, oraz wszyscy pozostali mówcy. Święto jest zawsze okazją do wyróżnienia tych, którzy w szczególny sposób przyczyniają się do ochrony zabytków z różnych dziedzin. Prezydent RP uznał siedem obiektów zabytkowych za pomniki historii. Znalazły się wśród nich m.in. park Mużakowski w Łęknicy i teren historycznej bitwy racławickiej. Minister kultury uhonorował swoją nagrodą dr. Mariana Sołtysiaka, prezesa Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Proboszczowie sześciu drewnianych kościołów Małopolski otrzymali certyfikaty UNESCO, potwierdzające wpis na Listę światowego dziedzictwa. kd

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Dajcie mi wyrok

Czy nadrzędnym celem jest szybkie zakończenie procedury, czy sprawiedliwe osądzenie przestępcy? – pytają przeciwnicy dobrowolnego poddania się karze W minionym tygodniu jedyni nieskazani dotąd przywódcy gangsterskiego „Pruszkowa”, Andrzej Zieliński, ps. „Słowik”, i Jerzy Wieczorek, ps. „Żaba”, złożyli propozycje dobrowolnego poddania się karze. Pierwszy swoją przestępczą działalność wycenił na sześć lat pozbawienia wolności, drugi byłby gotów na karę do trzech lat i ośmiu miesięcy pobytu w więzieniu. Ostateczna decyzja należy do sądu, który ma ją podjąć na początku tego tygodnia. Jeśli skład sędziowski przychyli się do woli oskarżonych, będzie to oznaczać wydanie wyroków w trybie przyśpieszonym – bez przeprowadzania postępowania sądowego. Instytucja dobrowolnego poddania się karze funkcjonowała w Polsce jeszcze w okresie przedwojennym, tyle że ograniczała się jedynie do prawa skarbowego. W prawie karnym stosowana jest od 1997 r. I z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem, zarówno oskarżonych, prokuratury, jak i sądów. O ile bowiem w 1999 r. orzeczeń z zastosowaniem tego rodzaju kary było w całym kraju około 25 tys., dwa lata później zaś 37 tys., o tyle już w minionym roku zanotowano ich ponad 45 tys. Nadal jest to jednak niewielki odsetek –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Kształcimy dla Europy

Prof. Andrzej Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego Przyszłość najlepszych polskich uczelni to przyciągnięcie studentów z zagranicy – Trwa odliczanie dni dzielących nas od wstąpienia do Unii. Czy uczelnia też żyje datą 1 maja i jak się do niej przygotowuje? – My jesteśmy w Europie od 1999 r., kiedy jako pierwsza i do tej pory jedyna uczelnia w Europie Środkowo-Wschodniej otrzymaliśmy akredytację EQUIS, czyli Europejskiego Systemu Doskonalenia Jakości. Ale niezależnie od tego, że nasz dyplom jest uznawany w Europie, niezależnie od tego, że mamy 80 umów o wymianie studentów z uczelniami europejskimi, uznaliśmy, że trzeba dać studentom wiedzę na temat tradycji, kultury, instytucji i prawa europejskiego. Stąd nowy kierunek – europeistyka. To wszystko pozwoli im jeszcze lepiej funkcjonować na europejskim rynku pracy. – Podstawą sukcesu w Europie jest dogadanie się, także w biznesie, a to wymaga naprawdę dobrej znajomości przynajmniej języka angielskiego. – Mamy rozbudowane studia obcojęzyczne. Można uczyć się na dwóch poziomach – licencjackim (dającym więcej niż klasyczny licencjat) i magisterskim, gdzie wykłady są prowadzone wyłącznie w języku angielskim, a trzy czwarte wykładowców pochodzi z zagranicznych uniwersytetów, a także na studiach podyplomowych, również wykładanych w języku angielskim. Studia podyplomowe są prowadzone

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Spór o konstytucję europejską

Traktat konstytucyjny został sporządzony nie po to, żeby Polakom zabrać głosy przyznane im w Nicei Od czasu średniowiecznej res publica christiana poprzez unię lubelską aż po Europejską Wspólnotę Obronną rozwijano rozmaite koncepcje integracji naszego kontynentu. Ta obecna – Unii Europejskiej – jest bez wątpienia najbardziej zaawansowanym projektem. Poszerzona Unia Europejska będzie liczyła wkrótce 450 mln ludzi, a po przyjęciu Bułgarii, Rumunii, Chorwacji i – w perspektywie – Turcji 550 mln, a więc dwukrotnie więcej niż USA i czterokrotnie więcej niż Japonia. Jej skuteczne funkcjonowanie wymaga reform prawno-instytucjonalnych. Bowiem organizacje międzynarodowe tak jak państwa – by zacytować Henryka Sienkiewicza – „są jak dywany – wymagają od czasu do czasu przetrzepania”. Od dawna podejmowano próby przygotowania wspólnej konstytucji dla Europy, m.in. w 1831 r. uczynił to Wojciech Jastrzębowski. W 1944 r. Unia Paneuropejska Richarda Coudenhove-Kalergiego przedłożyła „Projekt Konstytucji Stanów Zjednoczonych Europy”. Później opracowano inne dokumenty. Dopiero jednak Rada Europejska na posiedzeniu nicejskim w grudniu 2000 r. przyjęła Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej jako namiastkę aktu konstytucyjnego. Na podstawie mandatu udzielonego rok później w Laeken, na przedmieściach Brukseli, powołano Konwent Europejski – 105 delegatów i ich zastępców. Po 17

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Czekam z podniesionym czołem

Efekty pracy tego zarządu przerosły oczekiwania akcjonariuszy Zbigniew Wróbel, prezes PKN Orlen SA – Niedozwolone działania służb specjalnych, zmiany osłabiające pozycję państwa w spółce, zarzuty nieprzestrzegania wymaganych procedur, postępowanie prokuratorskie przeciw zarządowi o działania na szkodę spółki… Co się dzieje z Orlenem? – Znamy przecież pojęcie „czarnego PR”, wiemy jak on działa. Wiem też, że w okresie schyłku pewnego układu z reguły budzi się potrzeba załatwienia tzw. ostatnich interesów, nasilają się dyskusje o podziałach wpływów. Nie wypowiadam się o zdarzeniach, które miały miejsce przed moim przyjściem do Orlenu. Rozmawiałem z Andrzejem Modrzejewskim, gdy już się godził z myślą o odejściu, i zapytałem, jak sobie dawał radę, walcząc z ministrami skarbu, ze swoją radą nadzorczą. Popatrzył refleksyjnie, uśmiechnął się i powiedział: „Przyzwyczaisz się”. Dziś uznaję, że miał sporo racji, chociaż ciągle nie mogę się przyzwyczaić… Firma tak wielka jak Orlen, mająca obciążenie tak dużą obecnością skarbu państwa, jest bardzo upolityczniana, poddawana sztormom i burzom, które przetaczają się przez scenę polityczną. Odczuwaliśmy to niemal w każdym miesiącu naszej pracy. Mam nadzieję, że ta zawierucha wyczerpuje swe możliwości, bo wszystkie tematy zostały już dawno wykorzystane i się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Krzyżowiec George Bush

Legendarny amerykański dziennikarz demaskuje kulisy inwazji na Irak Prezydent George W. Bush był pewien, że wojnę z Irakiem rozpoczyna z woli Boga, dlatego z czystym sumieniem złamał konstytucję Stanów Zjednoczonych. Wysokich urzędników administracji USA trawiła gorączka usunięcia reżimu Saddama Husajna. Sekretarz stanu, Colin Powell, jedyny umiarkowany wśród „jastrzębi”, dowiedział się później niż saudyjski ambasador, że Stany Zjednoczone uderzą na Irak. Arabia Saudyjska przyrzekła wspomóc prezydenta Busha w kampanii wyborczej. Przed listopadową elekcją w Stanach Zjednoczonych Saudyjczycy mają zwiększyć wydobycie ropy naftowej, tak aby w Ameryce spadły ceny benzyny. Takie wnioski nasuwają się z lektury książki legendarnego dziennikarza Boba Woodwarda „Plan of Attac” („Plan ataku”), która w ubiegłym tygodniu ukazała się w Stanach Zjednoczonych. Pracujący dla dziennika „Washington Post” Woodward jest asem dziennikarstwa dochodzeniowego. W latach 70. wraz z Carlem Bernsteinem przyczynił się do ujawnienia afery Watergate, której konsekwencją był upadek prezydenta Richarda Nixona. Woodward dysponuje znakomitymi kontaktami wśród amerykańskiego establishmentu, żaden były czy obecny dygnitarz nie odmówi mu wywiadu. Jest autorem kilku wybitnych książek, m.in. przetłumaczonej także na polski „Wojny Busha”, dramatycznej kroniki stu dni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przegląd poleca

Student rezerwista

Kto zatrudni pracownika, który w każdej chwili może dostać bilet do wojska? Na szczęście od tego roku problem można rozwiązać już w trakcie studiów, bowiem ruszył program odrobienia wojska. Cykl jest następujący: semestr przysposobienia obronnego, potem sześciotygodniowe szkolenie wojskowe, stopień kaprala podchorążego i przeniesienie do rezerwy. Wojsko można odrobić tylko na drugim roku. Program skierowany jest do studentów wszystkich rodzajów studiów oraz uczelni. Zaliczanie będzie się składało z przysposobienia obronnego na uczelni oraz przeszkolenia w jednostce wojskowej. Nauka PO nie będzie polegała na udziale w zajęciach znanych z akademickiej codzienności. Rozporządzenie mówi o samokształceniu się. Student uczy się sam, a uczelnia zapewnia prawo do konsultacji. Nauka kończy się egzaminem. Ocena zostanie wpisana do indeksu, ale nie będzie miała wpływu na średnią. Jeśli egzamin zakończy się pozytywnym wynikiem, student będzie mógł się zapisać na wakacyjne przeszkolenie w jednostce wojskowej. MON przeszkoli tylko tylu studentów ochotników, ilu potrzebuje. Armia liczy przede wszystkim na studentów uczelni technicznych. W zależności od charakteru jednostki – wojska lądowe, powietrzne czy marynarka wojenna – szkolenie ma wyglądać inaczej. Ale wszędzie będą ćwiczenia na poligonie i musztra. Pobyt w jednostce zwieńczy egzamin z wiedzy teoretycznej i praktycznej. Jeśli zdasz, otrzymasz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nadzieja czai się na dnie

92% mieszkańców Gozdnicy najwięcej w całym kraju, głosowało za wejściem do Unii. Miasta także umierają. Najlepszym tego świadectwem jest Gozdnica, położona tuż przy granicy polsko-niemieckiej, na terenie powiatu żagańskiego. Swoją przygodę z tą niewielką, niespełna czterotysięczną miejscowością zacząłem od gabinetu burmistrza. Zaproszony, zasiadłem przy stole konferencyjnym i niemalże spadłem na podłogę. Krzesło, którego czasy świetności minęły bezpowrotnie jakieś 20 lat temu, miało naderwane oparcie trzymające się na słowo honoru. Burmistrz Jan Piotrowiak westchnął tylko żałośnie z przepraszającą miną. – Nie mamy pieniędzy w zasadzie na nic, a co dopiero mówić o wyposażeniu biura – dodał i skinął głową w kierunku zżartego przez wilgoć sufitu, od lat niemalowanych ścian i kulawych mebli… Tyle, jeśli chodzi o najbardziej reprezentacyjne miejsce w mieście… A na zewnątrz? Pierwsze, co się rzuca w oczy w gozdnickim krajobrazie, to kominy zakładów ceramiki budowlanej. Dziś z 30 dymią tylko cztery. Reszta rozrzucona po miasteczku sterczy smętnie, otoczona zrujnowanymi fabryczkami. A poza tym bloki z wykruszającej się wielkiej płyty, odrapane przedwojenne kamieniczki, nierówne chodniki, dziurawe drogi, zniszczone place zabaw. I przytłaczająca szarzyzna, w której zabrakło miejsca na kolorowe reklamy, udziwnione latarnie i lśniące auta. Prawdziwy koniec świata, z całym jego inwentarzem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.