12/2005

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Media

Lekka jazda, ciężki dowcip

Przynajmniej do lata dziennikarze „Wprost” będą dobijać swym humorem telewidzów Przynajmniej do lata Robert Mazurek i Igor Zalewski będą dobijać swym dowcipem telewidzów. Po wyemitowaniu sześć próbnych odcinków „Lekkiej Jazdy Mazurka i Zalewskiego” TVP podpisuje umowę na kolejne. Wprawdzie oglądalność talk show jest dramatycznie niska, ale uznano, że w przypadku „Jazdy” liczy się bardziej… „rezonans społeczny”. Jeden odcinek programu dziennikarzy „Wprost” kosztuje aż 40 tys. zł. Przy czym studio, ekipę techniczną i realizatora zapewnia… telewizja publiczna kupująca program! Wkład producenta to scenografia, reżyser i prowadzący. Współwłaścicielem firmy producenckiej jest Andrzej Horubała, znajomy dawnego prezesa TVP, Wiesława Walendziaka. Był on szefem rozrywki w Programie 1 TVP. Później Horubała zaczepił się w Telewizji Familijnej. Należał do jej kierownictwa. Stacja miała służyć promowaniu wartości etycznych, tymczasem stała się znana głównie z powodu wpompowania w nią 180 mln zł ze spółek skarbu państwa. Do telewizji publicznej wrócił teraz z ekipą Jana Dworaka. Umowa ma być przedłużona, mimo że program ma dramatycznie niską oglądalność – 3,4% (1,2 mln widzów, czyli zaledwie co dziesiąta osoba oglądająca wówczas telewizję). Dla porównania poprzednio nadawany

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Liberał w nauce

Od książek prof. Walickiego rozpoczyna swe studia każdy naukowo interesujący się Rosją „Przegląd Wschodni”, kwartalnik poświęcony historii Europy Wschodniej i Rosji, już po raz 12. przyznał swoje nagrody. W tym roku Nagrodę Specjalną otrzymał prof. Andrzej Walicki. Laudację, której obszerne fragmenty drukujemy poniżej, wygłosił prof. Andrzej de Lazari z Uniwersytetu Łódzkiego. (Red.) Laudacja z okazji przyznania Andrzejowi Walickiemu Nagrody „Przeglądu Wschodniego” Od 40 lat chylę czoła przed Andrzejem Walickim. Mój Mistrz należy do tych uczonych, którzy w każdych okolicznościach zachowują wolność intelektualną. W rzeczywistości PRL świadomie ignorował wszelkie ideologiczne zakazy i nakazy w imię swej wolności. „Tym, co odróżniało mnie od partyjnych rewizjonistów – wspomina – był nacisk na wolność indywidualną, rozumianą przede wszystkim jako wolność od wszelkiej indoktrynacji, co z kolei pociągało za sobą dystansowanie się od bezpośrednich zaangażowań politycznych”. Teraz Mistrz ignoruje „partyjność” współczesnej polityki, co nie znajduje uznania po prawej stronie sceny i wśród „nauczających” publicystów. Pozostaje niewzruszonym uczonym na przekór wszelkim koteriom politycznym. Dzięki takiej postawie nie ma w dorobku Andrzeja Walickiego ani jednej książki, która utraciłaby wartość naukową i poznawczą. Świadczą o tym ostatnie wznowienia jego prac z lat 50.-60. („Idea wolności u myślicieli rosyjskich.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Sędzia po przejściach

Nawet gdy byłam ministrem, wiedziałam, że czeka na mnie sędziowska toga – mówi Barbara Piwnik Ostatni raz rozmawiała z dziennikarzem w lipcu 2002 r., tuż po opuszczeniu fotela ministra sprawiedliwości. Potem była jeszcze jedna okazja, gdy ponownie zasiadła za stołem sędziowskim w wydziale XVIII Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi, w sprawie reketierów zza wschodniej granicy. Barbara Piwnik powiedziała wówczas, nie kryjąc sarkazmu: – Domyślam się, że obecność mediów nie jest tym razem związana z chęcią relacjonowania procesu. W istocie, gdy dziennikarze mieli już jej zdjęcie z nowiutkim łańcuchem na szyi, wyszli. Odwołana na urlopie O tym, że nie jest już ministrem, dowiedziała się telefonicznie od ówczesnego premiera, Leszka Millera. – Taka jest potrzeba – dodał, a ona ani wtedy, ani nigdy później nie zapytała, co miał na myśli. Był lipiec 2002 r. – od czterech dni chodziła po bałtyckiej plaży. Zapowiadał się piękny urlop. Wieczorem wyruszyła do Warszawy, od razu do gmachu ministerstwa. Oczyściła biurko z papierów, z szafy wyjęła wizytowe suknie. Zawiozła to wszystko do swej kawalerki. Dziennikarze, oczywiście, spekulowali na temat przyczyn jej nagłego odejścia. Ci z prawicy uważali, że powołanie na miejsce Barbary Piwnik Grzegorza Kurczuka, jednego z baronów SLD, to ukłon

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Patriarchat skona! (ale jak tego doczekać?)

Okładka „Wprost” z Jarugą-Nowacką w staniku na głowie nadaje się do zaskarżenia. Tylko kto to zrobi? Podczas ostatniej feministycznej Manify w (wice)Dzień Kobiet Izabela Jaruga-Nowacka zawołała: – Za pięć lat patriarchat skona! Rozumiem jej rachuby. Po wyborach będzie tak przygnębiająco, że kiedy skończy się czteroletnia kadencja tego niewybranego jeszcze Sejmu, następne wybory pójdą w przeciwną stronę (o ile jeszcze będą wybory). Fala wolności zmyje patriarchat. Bye, bye i krzyż na drogę! Tylko nadal nigdzie nie widzę tej polskiej nowoczesnej lewicy, która byłaby jednakowo wrażliwa na problemy ekonomiczne, obyczajowe i światopoglądowe. Oprócz może autorki okrzyku i kilku innych osób. Popyt na lewicę jest, podaży nie ma. Przyczyny tego stanu rzeczy są zapewne złożone, ale źle świadczą o polskim stanie lewej strony ducha. Na razie więc trzeba zacząć brać antydepresanty, bo one nie od razu działają. Nadciąga odnowa moralna fasady narodu, co jednoznacznie kojarzy się z generałem Franco i katolickim faszyzmem. „Jedna siła, jedna pięść” – odnowa moralna, zaostrzenie kar, teczki w miliony, Kościół bez barier, odmieńcy do katakumb. Ton będą nadawać Giertych i jego Młodzież Wszechpolska. Przed wojną kroiło się żyletkami Żydów, miało się getto ławkowe, napadało się na działaczy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Najgorsi są rycerze dobra

Dla prawicy jesteśmy większym wrogiem niż „czerwoni” Waldemar Kuczyński – ekonomista, publicysta. Minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, główny doradca ekonomiczny premiera Jerzego Buzka. Członek Unii Wolności. – Czy Aleksander Kwaśniewski słusznie zrobił, odmawiając składania zeznań przed Komisją Śledczą? – Można było przewidzieć, że większość uzna, że się wystraszył i coś ukrywa. Na takie „wyjaśnienia” nastawione jest dziś ucho społeczne, czy są powody, czy nie ma. Ale kiedy patrzę na to, co wyprawiają w komisji, rozumiem prezydenta. Giertych, Macierewicz i Wassermann to ludzie, którym nienawiść do „czerwonego” odebrała rozsądek, jeśli go mieli. McCarthy byłby z nich dumny. Ale może prezydent powinien zaryzykować? Ta komisja zasługuje na miejsce w Księdze rekordów Guinnessa. Nikt w tak krótkim czasie nie powiedział tylu pomówień i wymysłów, jak niektórzy jej członkowie. Fantazją mogą rywalizować ze śledczymi z lat 50., tymi piszącymi scenariusze procesów. – Ogłaszają co chwila, że wykryli kolejną aferę. – Może wykryją, na razie nie wykryli. Że Kulczyk się spotkał z Ałganowem? Postąpił nierozważnie, ale spotykał człowieka, który pełnił ważną rolę w energetyce rosyjskiej, a nie szpiega. Zatrzymanie Modrzejewskiego to najwyżej nadużycie władzy, ale nie afera. Na dodatek nie wiadomo do końca, czy w interesie grupy, czy państwa. Nie są też złamaniem prawa rozmowy prezydenta, premiera

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Byłem konsulem, więc płaćcie

Szef fundacji Ius et Lex chciał uzyskać od państwa dziesiątki tysięcy złotych za naukę syna Porażką dr. Janusza Kochanowskiego, prezesa fundacji Ius et Lex, zakończyła się wieloletnia uporczywa walka przed wszelkimi sądami, by Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło mu 43.234 zł i 94 gr (oraz odsetki za dziesięć lat), jakie wyłożył on na kształcenie syna Mateusza. Był to pierwszy chyba w polskiej służbie dyplomatycznej przykład tak roszczeniowej postawy wobec państwa ze strony jego przedstawiciela zatrudnionego na wysokim, bardzo dobrze płatnym stanowisku, który mimo to nie widział nic niestosownego, by ubogi przecież kraj pokrywał koszty jego prywatnych pomysłów edukacyjnych. Dr Kochanowski, dziś kierujący organizacją walczącą o przestrzeganie standardów prawnych w Polsce, w latach 1991-1995 był konsulem generalnym w Londynie. Postanowił kształcić swego siedmioletniego wówczas syna we francuskiej szkole działającej przy ambasadzie Francji w Wielkiej Brytanii i uznał, że nasze państwo ma płacić za tę naukę. Rzeczpospolita zapłaci Prawo wyraźnie reguluje kwestię kosztów edukacji dzieci dyplomatów. Rozporządzenie rządu mówi, iż pracownikom placówek zagranicznych można – za zgodą MSZ – zwrócić opłaty za naukę dziecka w szkole, jeśli ze względu na „szczególne warunki państwa”, w którym pracują, nie ma ono możliwości uczęszczania do szkoły państwowej. Owe „szczególne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy Radio Maryja to państwo w państwie?

Ks. prof. Antoni Lewek, dyrektor Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa w UKSW Niestety, obok wspaniałych działań ewangelizacyjnych (modlitwy, katechezy, akcji charytatywnych itp.), obok programów społecznych i religijno-patriotycznych emituje się w Radiu Maryja także audycje o charakterze polityczno-partyjnym, z udziałem osób o poglądach skrajnych, a nawet oczerniających, np. prezydenta Lecha Wałęsę, że był agentem komunistycznej SB, że jest zdrajcą, bo negocjował z komunistami przy Okrągłym Stole itp. Nie wolno polskich symboli poniewierać oszczerstwami! Obawiam się, że jeśli nie nastąpi w tym względzie zdecydowana zmiana „polityki” Radia Maryja pod przemożnym kierownictwem o. Tadeusza Rydzyka (zresztą mojego studenta sprzed lat, niewątpliwie bardzo zdolnego organizatora wielu przedsięwzięć), może dojść do czegoś bardzo złego, szkodliwego dla radia, Kościoła i Polski. Oby to się nie stało! Prof. Tadeusz Kowalski, polski system prasowy, UW Nie. Zadziwiające, że większość osób zapomina, że u nas jest wolność słowa. Mamy też liczne instrumenty ochrony dóbr osobistych, prawo cywilne zawiera przepisy pozwalające skazać za oszczerstwa i pomówienia. W sprawie Radia Maryja słyszymy jakby nawoływanie do cenzury. Jeśli dziś obejmie ona tę radiostację, to jutro… Bolesław Sulik, reżyser, producent, b. przewodniczący KRRiTV Zwolennicy Radia próbowali mnie wsadzić do więzienia,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Wizjoner Verne

Tylko Biblia miała więcej światowych przekładów niż powieści twórcy kapitana Nemo Fogg jest idiotą, jego służący to nie sprytny Francuz, ale Chińczyk, a poza tytułem niewiele się zgadza. Seans ostatniej adaptacji „W 80 dni dookoła świata”, która trafiła do kin w ubiegłym roku, dałby Verne’owi sporo powodów do przewracania się w grobie. Ale też do radości. Bo chociaż film pomyślano jako tło dla popisów gimnastycznych Jackie Chana, świadczy jednak o nieprzemijającej popularności książek i motywów, które wyszły spod pióra Czarodzieja z Nantes. Gdy oryginalny Fogg wyruszył z Londynu w podróż, jego trasę śledzili czytelnicy we Francji, Anglii i Stanach Zjednoczonych, a wielu wierzyło, że to postać realna. Według francuskich statystyk, więcej światowych przekładów niż jego powieści miała tylko Biblia. Nic więc dziwnego, że Francuzi postanowili uczcić setną rocznicę śmierci pisarza, ogłaszając rok 2005 Rokiem Juliusza Verne’a, choć mieli do wyboru kilka innych rocznic związanych ze znakomitymi nazwiskami. Żyd z Płocka Główny bohater jednej z najgłośniejszych powieści Verne’a, „20 000 mil podmorskiej żeglugi”, to hinduski książę zbuntowany przeciw Anglikom. Ale w jego kajucie wisi portret Tadeusza Kościuszki z hasłem „Finis Poloniae!”. Skąd to zestawienie? Otóż kapitan Nemo miał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy Telewizja Polska nie powinna nadawać reklam w niedziele i święta?

PRO Danuta Waniek, przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji To tylko zamiar zawarty w dokumencie „Cele strategii państwa w dziedzinie mediów elektronicznych”, którego nie można traktować w oderwaniu od kosztów telewizji publicznej. Bez zwiększenia ściągalności abonamentu i być może jego podwyższenia nie można ograniczać wpływu z reklam. Przepisy unijne mówią jednak, że nadawcy publiczni nie powinni korzystać z tych samych źródeł finansowania, co komercyjni. Brak reklam w TVP w niedziele i święta pozwoliłby innym nadawcom zarobić więcej. KONTRA Antoni Dragan, członek Rady Nadzorczej TVP SA, b. jej przewodniczący To zły pomysł, który niczego nie rozwiązuje. Przypomina trochę magiczne zaklęcia, aby np. z gliny zrobić złoto. Telewizji, niestety, bez pieniędzy nie da się wiele zrobić. Naiwny jest też sąd, że pieniądze będą same przychodziły. Trzeba sprawę gwarancji finansowania rozwiązać systemowo i skutecznie, a wówczas być może za pięć czy dziesięć lat Telewizja Polska, tak jak osławiona BBC, w ogóle nie będzie nadawała reklam, zarówno w dni powszednie, jak też droższych, w niedziele i święta.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Z punktu widzenia kobiety

Ludzie, ludzie, gwałtu, rety, co się dzieje?! Czy to folwark kaczy, czy kraj w Europie, choćby nawet środkowej? Kaczor wykwakał, że prezydent jedzie do Moskwy na obchody, bo musi, ponieważ tam mają na niego haka. Furda polityka zagraniczna i dobre układy z sąsiadem. Kacze prawo i kacza logika nie przystają do ludzkich praw. Logiczne wydaje się, że człowiek raczej nie jeździ tam, gdzie mają na niego haka. Kaczor prawnik powinien wiedzieć, że jeśli nie ma w ręku twardych dowodów, to może snuć za sobą kaczy zapach, a nie w telewizji generować omamy i wizje spiskowe na temat prezydenta. Nie dziwię się jednemu z nielicznych państwowotwórczych polityków, Markowi Borowskiemu, że nie wytrzymał i zawiadomienie o przestępstwie złożył. Prezydent został wybrany w demokratycznym głosowaniu na drugą kadencję, ma poparcie większe niż wszyscy prawicowi kandydaci razem wzięci, a Kaczor obraził urząd. Do tego jeszcze Kwach wała zaocznie pokazał i nie chce zatańczyć przed komisją orlenowską. Ludzie mówią, że powinien jak Belka pójść i wykonać gest Kozakiewicza, prosto w oczy bractwa komediowego. Gdyby stanął przed tym coraz bardziej groteskowym ciałem, nabiłby sobie punktów, popularność jego jeszcze by wzrosła, bo potrafi po polsku mówić, a nasz piękny rejowski język nie jest, delikatnie mówiąc, najmocniejszą stroną komisjantów. Przewodniczący

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.