25/2007

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Kufle ustępują kielichom

Korespondencja z Czech Nasi południowi sąsiedzi stają się prawdziwą winiarską potęgą Stopniowo zmieniają się upodobania Czechów i coraz częściej sięgają oni po dobre, rodzime wina. Noblista Jaroslav Seifert już w 1948 r. napisał „Romans o winie”, a dziś nasi południowi sąsiedzi powszechnie doceniają własną produkcję winiarską. Zaraz na południe od Brna leży kraina przypominająca Włochy lub Francję. Jak okiem sięgnąć, wzgórza porośnięte winnicami, średniowieczne zamki, białe domki zwieńczone dachówką. Nic dziwnego, że duża część tego krajobrazu jest na liście dziedzictwa UNESCO. A na co drugiej ulicy ślicznych małych miasteczek napisy Vinoteka. Z tym wynalazkiem nieprędko się zetkniemy w polskim królestwie wódki. Vinoteka jest nie tylko sklepem z winami. To także sala, gdzie klienci degustują kolejne gatunki prezentowane przez sommelierów – specjalistów wiedzących prawie wszystko o winie, potrafiących je rozpoznawać i oceniać klasę. Najlepsi umieją powiedzieć nie tylko, z której winnicy pochodzi trunek, lecz także z jakiego wzgórza. Degustować można i kilkadziesiąt rodzajów, ale ponieważ za każdym razem pije się tylko po ćwierć kieliszka, nawet wytrwali klienci nie tracą kontaktu z rzeczywistością. Vinoteka to również piwnica, przesycona zapachem wina, gdzie leżakują butelki i dębowe beczki. Tu można kontynuować degustację,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Dzikie Pola

Im gorzej mają się sprawy w Polsce, tym częściej nasze myśli i westchnienia szybują ku Europie. Uważamy, że „Europa nie pozwoli”, aby chwiejna i anemiczna demokracja w Polsce zamieniła się całkowicie w ustrój autorytarny; podnosi nas na duchu, gdy europejski trybunał w Strasburgu skarci byłego prezydenta Warszawy, mimo że jest on obecnie prezydentem Polski; krzepi nas, gdy tenże sąd upomni się o prawa człowieka, jak to ma miejsce w wypadku wielu polskich skarg, które nasi obywatele zanoszą na forum europejskie. W nowej, bardzo udanej pracy „Europa w działaniu” Piotr Żuk, redaktor tej publikacji, podaje, że 62% Polaków ufa Unii Europejskiej i jej instytucjom, podczas gdy polskim sądom ufa tylko 39% obywateli, administracji 38%, parlamentowi 30%, a partiom politycznym 24%. Świadczy to, że większa część naszych obywateli kojarzy Europę z demokracją i wolnością jednostki, Polskę zaś uważa za kraj europejski, w którym powinny obowiązywać te same standardy. Ale zarówno Europa nie jest wartością niezmienną, jak i nasza europejskość nie jest aż tak niezachwiana, jak nam się wydaje. Brzmi to gorzko, ale taka jest rzeczywistość, której nie można lekceważyć, jeśli chce się rozmawiać poważnie. Warto np. zastanowić się przez chwilę, co właściwie oznaczają ostatnie wybory we Francji, które w turze prezydenckiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Prawdziwe elity IV RP

Dzięki poświęconemu mi artykułowi Igora Jankego („Rzeczpospolita” 9-10.06.br.) wiem nareszcie, czym różnią się łże-elity rodem z III RP od elit prawdziwych, czyli elit IV RP. Łże-elity zbierają się w podziemiach Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego na promocjach niesłusznych książek. Tytułują się – wstyd powtórzyć – „panie profesorze, pani dziekan, panie rektorze”, w dodatku nie lubią Kaczyńskich, nie poważają Ziobry. Kpią z obecnej władzy, szydzą z IPN. A w ogóle to nie ukrywają swoich poglądów. Adwokaci należący do łże-elit bronią oskarżonych! Taki skandal, wstydu nie mają, bronią ludzi, którym prokuratura zarzuca popełnianie przestępstw! Ci najbardziej perwersyjni – jak moja skromna osoba – bronią tak, jakby nawet chcieli wybronić! Na szczęście tym łże-elitom rodem z III RP (a kto wie, może nawet z PRL) można przeciwstawić prawdziwe elity. Prawdziwe elity nie mają oczywiście nic wspólnego z PRL (np. minister Wassermann), nic wspólnego z Okrągłym Stołem (jak bracia Kaczyńscy). Adwokaci IV RP postępują wyłącznie tak etycznie jak adwokat poseł Mularczyk przed Trybunałem Konstytucyjnym. Prawdziwe elity przede wszystkim zaś nie spotykają się w podziemiach Collegium Maius, a już w szczególności na promocjach niesłusznych książek. Prawdziwe elity w ogóle z daleka omijają Uniwersytet,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Duszno w Polskim Radiu…

Audytorium radia publicznego, zwłaszcza Jedynki, kurczy się w tempie porażającym Wtorek, 12 czerwca, godz. 6.15, prowadzący „Sygnały dnia” Kacper Kaliszewski do Wiesława Molaka: „Duszno jest w Warszawie. Czujesz to?”. Mimowolna, wyjątkowo jednak trafna diagnoza ogólnego klimatu społecznego i atmosfery w Polskim Radiu. (W)skazani zostali wyrzuceni. Związki zawodowe spacyfikowano, a nieliczne, choć chwalebne protesty skończą się w sądach pracy przy gasnącym zainteresowaniu mediów i opinii publicznej. Na ich miejsce przychodzą młodzi, w tym absolwenci szkoły o. Rydzyka, dla których tradycja Polskiego Radia ogranicza się do tyleż efektownych, co eleganckich wypowiedzi Jerzego Targalskiego o złogach gomułkowsko-gierkowskich i starych babach. Na stronach internetowych Polskiego Radia znajdą bowiem jedynie okruchy jego historii, bez podstawowych informacji o budowie radia publicznego po 1989 r. W atmosferze ostrego konfliktu z prezesem Targalskim rozstał się z radiem szef IAR, a jego stanowisko do tej pory nie jest obsadzone. Jak przewidywałem, prezes Targalski zachował swoje stanowisko, bo rada nadzorcza, działając na zlecenie władz partii kierowniczej, rozmyła jego odpowiedzialność, a nawet skruszona, zgodnie z najlepszymi tradycjami, złożyła samokrytykę. Wycofała się też praktycznie z zarzutów radiowa Komisja Etyki, gdy jej przewodnicząca, stosując znaną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Tiwanaku – kamienny cud

W piramidzie tajemniczego miasta odkryto grób pełen skarbów Tiwanaku od lat fascynuje nie tylko archeologów. Niektórzy uważają to niezwykłe miejsce nad jeziorem Titicaca za kolebkę cywilizacji, inni – za dzieło kosmitów lub ślad legendarnej Atlantydy. Ostatnio nazwa Tiwanaku znów znalazła się na pierwszych stronach gazet. W 15-metrowej piramidzie Akapana, należącej do największych budowli prekolumbijskich w Ameryce Południowej, znaleziono szczątki kapłana lub władcy sprzed 1,3 tys. lat. „Kości są w bardzo dobrym stanie. Ten dostojnik z pewnością należał do elity ówczesnego społeczeństwa. Byle kogo nie pochowano w piramidzie”, wyjaśnia boliwijski archeolog, Angel Cossio. W grobowcu znajdującym się w wykutej w budowli niszy odkryto także wspaniały królewski diadem oraz wisior wielkości pięści, wykonany ze szczerego złota. Obok ciała złożono ofiary jak również lamę, która być może miała zawieźć cień zmarłego króla na tamten świat. Odkrycie jest tym bardziej zdumiewające, że piramida Akapana była wielokrotnie łupiona, najpierw przez hiszpańskich konkwistadorów, potem przez różnego rodzaju poszukiwaczy skarbów. Na początku XX w. robotnicy wyrywali z podstawy Akapany kamienie, których użyto do budowy linii kolejowej łączącej miasto Guaqui z La Paz. „A jednak grób władcy w cudowny sposób przetrwał te grabieże, aby opowiedzieć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Polędwiczki przyprawione po dziennikarsku

Jak gotowały gwiazdy mediów? Dożyliśmy takich czasów, że szybciej można sprowadzić do domu pizzę, niż doczekać się pogotowia ratunkowego – powiedział, obserwując zmagania medialnych gwiazd, były prezydencki minister Mieczysław Wachowski, potwierdzając swoje kompetencje zarówno w dziedzinie polityki (społecznej), jak i kulinariów. W upalne poniedziałkowe popołudnie Villa Foksal zaludniła się tłumem postaci znanych z ekranów i estrad, ale najważniejsze były stoły zamienione w stanowiska kuchenne. Tylko pół godziny musiało wystarczyć uczestnikom konkursu na przygotowanie smacznej i oryginalnej potrawy z najzwyklejszych, typowo polskich produktów spożywczych, warzyw, mięs i przypraw, w sumie 31 składników. Przed takim zadaniem stają już od sześciu lat gotujące zespoły złożone z popularnych dziennikarzy. W tym roku wystawiono sześć dwuosobowych drużyn. Stawkę otwierali najpopularniejsi prezenterzy pogody z TVN (Tomasz Zubilewicz i Agnieszka Górniakowska). Mocno reprezentowana była telewizja publiczna, TVP 2 połączyła się z TVP Sport (Anna Popek i Rafał Patyra), a TVP 3 wystawiła męską drużynę (Marek Wiechowski i Radek Mróz). VIVA połączyła się z Polsatem (Agnieszka Filas i Zygmunt Chajzer), radiowa Jedynka z Trójką (Katarzyna Nazarewicz i Kuba Strzyczkowski), stawkę zaś zamykała para radiowo-telewizyjna (Michał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Powrót złogów moczarowskich

Rada Nadzorcza Polskiego Radia przywróciła do pracy Jerzego Targalskiego Nazywać swoich podwładnych „starymi babami”? Mówić, że ich „średnia wieku jest bliska tej na cmentarzu”? Zaliczać wieloletnich i doświadczonych radiowców do „złogów gierkowsko-gomułkowskich”? Porównywać znakomitego dziennikarza do obdarzonego miłym głosem kapo w obozie koncentracyjnym? Widzieć wszędzie, a zwłaszcza tam, gdzie ich nie ma, agentów, ubeków i komunistów? I jednocześnie być członkiem Zarządu Polskiego Radia? Ależ proszę bardzo, nie ma przeciwwskazań! Tyle wynika z decyzji rady nadzorczej tej spółki, która przywróciła do pracy Jerzego Targalskiego, zawieszonego w kwietniu w związku ze swoimi skandalicznymi wypowiedziami i poniżającym traktowaniem pracowników. – Po przesłuchaniu mnie i innych pracowników Polskiego Radia przez radę nadzorczą w sprawie zachowania i wypowiedzi pana Targalskiego, wydawało mi się, że mogę przewidzieć taki rozwój sytuacji – mówi „Przeglądowi” Tadeusz Sznuk, jedna z ofiar czystek, które Targalski przeprowadził w Polskim Radiu, w wyniku czego pracę straciło ponad 250 osób. – Wnioskowałem to z przebiegu tego spotkania i nie pomyliłem się. Ale ja jestem nieobiektywny w tej sprawie, bo to pan Targalski mnie wyrzucił, a i ja nie bardzo chcę u takiego kierownika pracować. W końcu to on wysłał mnie jako kapo do obozu koncentracyjnego, a ja go w życiu na oczy nie widziałem. Według niego, wszędzie są agenci i do tego wszyscy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Rekordowe szczytowanie

Dzisiaj już nie wystarczy zdobyć jeden górski wierzchołek, modne stało się kolekcjonowanie najwyższych gór świata, kontynentu, państwa, województwa, powiatu Jean-Pierre Frachon, jeden z najbardziej znanych francuskich alpinistów, ogłosił 9 czerwca w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką”, że wraz z 10-osobową ekipą założonego przez siebie stowarzyszenia Sancy Europe Montagnes wejdzie na wszystkie 27 szczytów państw Unii Europejskiej. W poniedziałek 11 czerwca weszli na polskie Rysy. Frachon jest pierwszym francuskim alpinistą, który w 1991 r. zaliczył koronę Ziemi, czyli siedem najwyższych szczytów na każdym kontynencie: Mount Everest (Azja – 8848 m n.p.m.), Elbrus (Europa – 5633 m n.p.m.), Kilimandżaro (Afryka – 5894 m n.p.m.), McKinley (Ameryka Północna – 6194 m n.p.m.), Aconcaguę (Ameryka Południowa – 6959 m n.p.m.), Mount Vinson (Antarktyda – 5140 m n.p.m.) i Carstensz (Oceania – 4884 m n.p.m.). Zorganizował ponad 40 wypraw w Himalaje i Andy. Pomaga chodzić po górach dzieciom niepełnosprawnym, z grupą młodzieży niewidzącej zdobył Kilimandżaro, z chorymi na białaczkę chodzi na Mont Blanc. Jest autorem trzech książek: „8848 metrów szczęścia”, „Siedem szczytów szczęścia”, „Spotkania przez szczyty”. Po co mu więc jeszcze szczyty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Bycie gwiazdą to obciach

Z Justyną Steczkowską rozmawia Przemysław Szubartowicz Dziś myślę, że jestem na tyle dojrzała, by pozwolić sobie na taką płytę, gdzie niczego nie muszę udowadniać – W jakim jest pani ostatnio nastroju? – W dobrym, dziękuję. – A nie w melancholijnym? – Do czego pan zmierza? – Do tego, że pani najnowsza płyta „Daj mi chwilę” jest według mnie utrzymana w takim właśnie smutnawym klimacie. – Jeśli pan to tak czuje… Nie wiem, czy nazwałabym tę płytę melancholijną, ale każdy z nas ma w swojej duszy trochę melancholii, czasem się to ujawnia i najczęściej jest czymś pięknym. Ale nie jest to smutek, raczej refleksja, która pozwala się zatrzymać na chwilę… – „Daj mi chwilę”… – Kto wie, może coś w tym jest… – Z pewnością jednak jest to album utrzymany w zupełnie innej tonacji niż poprzednie. To jakaś strategia, że pani się ciągle, z płyty na płytę, artystycznie zmienia? – Nie, to nie jest strategia, lecz droga mojego własnego rozwoju. Ciągle poszukuję czegoś nowego, od początku kariery. „Dziewczyna Szamana” i „Naga”, dwie moje pierwsze płyty, nagrywane jeszcze z Grzesiem Ciechowskim, który świetnie zaaranżował te moje pierwsze piosenki, to był wstęp do własnej drogi. Poszłam nią na płycie „Dzień i noc”, byłam wówczas zafascynowana innymi brzmieniami. Potem chciałam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Eureka

MEDYCYNA Po ecstasy pamięć krótka Popularny narkotyk ecstasy powoduje uszkodzenia mózgu i prowadzi do zaburzeń pamięci. Negatywne skutki może wywołać nawet okazjonalne zażywanie niewielkich dawek tej substancji. Do takich wniosków doszli naukowcy z Akademickiego Centrum Medycznego na Uniwersytecie w Amsterdamie. Ogłosili je najpierw na zjeździe Radiological Society of North America, a teraz opublikowali w piśmie „Archives of General Psychiatry”. Substancja czynna ecstasy, 3,4-metylendioksymetamfetamina (MDMA) powoduje zmiany w budowie komórek nerwowych i zmniejsza przepływ krwi w niektórych rejonach mózgu. U badanych osób stwierdzono wyraźne pogorszenie pamięci werbalnej, czyli zdolności do zapamiętywania słów. Nie zaobserwowano natomiast różnic w działaniu narkotyku na kobiety i mężczyzn. Długotrwałe zażywanie ecstasy może prowadzić do stanów lękowych, depresji, zaburzeń w orientacji i problemów ze snem. ARCHEOLOGIA Jak umarł człowiek lodu? Naukowcy wyjaśnili tajemnicę śmierci „człowieka lodu”. Ötzi, bo tak go nazwano, został znaleziony w tyrolskim lodowcu na wysokości 3210 m n.p.m. w 1991 r. Wiek jego świetnie zmumifikowanego ciała oszacowano na 5,1 tys. lat. W szczątkach około 40-, 45-letniego mężczyzny znaleziono grot strzały, ale nie do końca było wiadomo, co dokładnie spowodowało śmierć wędrowca. Międzynarodowy zespół naukowców zbadał mumię za pomocą tomografu komputerowego, co pozwoliło obejrzeć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.