46/2007
Żaden kraj nie ma 20 Zimermanów
Janusz Olejniczak, pianista i pedagog Muzykę Chopina można grać na całym świecie, ale naszym melomanom trudniej zamydlić oczy, gdy proponuje się coś sprzecznego z duchem jego twórczości – Po każdym Konkursie Chopinowskim zwykle załamywano ręce nad stanem młodej polskiej pianistyki, dopiero gdy w 2005 r. Polak Rafał Blechacz zdobył pierwszą nagrodę, narzekania się skończyły. Czyli teraz jest już dobrze? – Myślę, że sam Konkurs Chopinowski nie załatwia spraw polskiej pianistyki. Jej stan nie budzi zresztą niepokoju. Krystian Zimerman jest wciąż młodym i zarazem największym z pianistów współczesnych. Jest Rafał Blechacz, ale jest także Piotr Anderszewski, który nawet nie otarł się o konkurs. Jest jeszcze spora grupa artystów fortepianu, np. Wojciech Świtała, Andrzej Ratusiński, Ewa Kupiec, którzy zdobyli sobie pozycję na świecie. Jest Maciej Grzybowski, któremu współcześni polscy kompozytorzy wiele zawdzięczają, bo gra ich muzykę, jest Waldemar Malicki, który występował chyba z wszystkimi naszymi wybitnymi instrumentalistami i zyskał sporą popularność, jest Beata Bilińska, która prowadzi bogatą działalność artystyczną. Jak na jeden kraj to wcale nieźle wygląda. Nie można wymagać, byśmy mieli w Polsce 20 Zimermanów, żaden kraj tylu nie ma. Swoją drogą szkoda, że Zimerman,
Ludzie bez barier
Do osiągnięcia czegoś w życiu nie trzeba koniecznie rąk, trzeba serca Najczęściej zachwycamy się młodym, zdrowym, pięknym i bogatym, który dodatkowo nieźle sobie radzi w tańcu towarzyskim. Rzadziej potrafi wzbudzić podziw ktoś, komu zdrowia zabrakło, a mimo to radzi sobie (nie tylko w tańcu) lepiej niż dziesięciu pięknych i bogatych razem wziętych. Człowiek pokonujący materialne i duchowe bariery ma jednak tę przewagę, że jest dla wszystkich słabszych i niepełnosprawnych przykładem i nadzieją, że sukces i szczęście są do osiągnięcia. Od pięciu lat Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji i magazyn „Integracja” organizują konkurs „Człowiek bez barier”. Ma on wyłonić osoby, które mimo niepełnosprawności odnoszą niekłamane sukcesy np. w biznesie, sztuce, sporcie, wdziałalności społecznej, naukowej lub kulturalnej. – Ideą konkursu jest przedstawienie dowodu, że niepełnosprawność nie musi oznaczać bierności, wycofania z życia społecznego ani zawodowego – mówi Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji. Gdy spojrzy się na biografie tegorocznych laureatów konkursu i zwycięzców z lat ubiegłych, widać wyraźnie, jak ważną sprawą jest dobry, budujący przykład. Co roku przybywa zgłoszeń kandydatów, a wymiar ich osiągnięć jest coraz bardziej przekonujący. – To nie telewizyjny show – powiedział Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który jest merytorycznym patronem
Notes dyplomatyczny
Pisaliśmy o Austrii, że w naszej ambasadzie w Wiedniu nie ma już nie tylko ambasadora, ale i numeru 2 i że absolutnie kompromituje to Polskę w oczach gospodarzy. Pisaliśmy i wywołaliśmy wilka z lasu. Bo oto minister Fotyga w serii swoich ostatnich decyzji postanowiła ten wakat zapełnić. I zgłosiła kandydata na ambasadora. Oczywiście – z rządu. Już poszło zapytanie do Austriaków, co sądzą o kandydaturze Wiesława Tarki na przyszłego ambasadora. Tarka to wiceminister spraw wewnętrznych, zastępca ministra Stasiaka, germanista z wykształcenia. Pracował wcześniej krótko w MSZ, w Departamencie Unii Europejskiej był odpowiedzialny za sprawy polityki regionalnej. Oto kwalifikacje, które wystarczają, by kierować placówką, którą kilkanaście lat temu kierował Władysław Bartoszewski. Inny strzał to Wojciech Ostrowski, dyrektor Sekretariatu Ministra. Ten z kolei człowiek ma pojechać, w nagrodę za wierną służbę, na stanowisko ambasadora RP w Szwajcarii. To zresztą nie koniec, bo po MSZ krąży też duch Jakuba Skiby, dyrektora generalnego w Kancelarii Premiera. Tego samego, który przygotowywał ustawę o służbie zagranicznej. Nie weszła ona w życie, bo nie przygotowano jej na czas, bo mieliśmy wybory. Ale gdyby weszła, to już w tym roku MSZ byłoby pozamiatane, nikt by się tu nie ostał, kto pracował przed rokiem 1989 albo podejrzany był o to, że jest członkiem „korpusu Geremka”. Skiba też chciałby być ambasadorem, najlepiej
Przyspieszenie w Bałtowie
Nie czekając na cud gospodarczy, sami zlikwidowali bezrobocie Do liczącego 600 mieszkańców Bałtowa, położonego na granicy województw świętokrzyskiego i mazowieckiego, można dojechać z Ostrowca Świętokrzyskiego, kierując się na Solec nad Wisłą drogą 754 lub też z szosy nr 79 Warszawa-Sandomierz skręcić w Czekarzewicach. Droga z obydwu kierunków jest w równie kiepskim stanie, dlatego w czerwcu, gdy miała tu wystąpić Doda Elektroda, skarżąca się na przepuklinę krążka międzykręgowego, wysłano po nią helikopter. Gdy Doda z nieba popatrzyła na Bałtów, zamarła z wrażenia. Leciała do nieznanej jej miejscowości, gdzieś na końcu świata, za górami, za lasami, a na dole czekało na nią 7 tys. ludzi, profesjonalna estrada i kilkadziesiąt olbrzymich dinozaurów, największych gadów żyjących na Ziemi. Z helikoptera Dorota Rabczewska zeszła na przygotowany dla niej różowy dywan i największemu w tutejszym Parku Jurajskim dinozaurowi, należącemu do rodziny diplodoków, nadała imię Doduś. Gdy podeszła pod tego wysokiego na kilka metrów potwora i pogłaskała go po brzuchu w rejonie tylnych kończyn, podobno drgnął z wrażenia i są na to świadkowie. Nowa bałtowska legenda głosi więc, że Dodzie udało się ożywić dinozaura, o czym tylko marzy paleontolog Jack Horner, najsłynniejszy badacz tych gadów, konsultant filmu „Jurassic Park”. Przy Dodusiu umieszczono tabliczkę z informacją o matce chrzestnej, ale została
Nauka zamknięta w klasach
Czy krytyczne i zdystansowane wobec Prawa i Sprawiedliwości „wykształciuchy” i „łże-elity” przekształcą się pod rządami Platformy Obywatelskiej w „sieroty po komunie”? Wszystko zależy od tego, jak gorliwie PO będzie chciała tworzyć swoje koncepcje rynkowo-kapitalistycznego cudu i jak zareaguje na to wielkomiejska inteligencja. Pierwszym sprawdzianem mogą być losy pomysłu dalszej komercjalizacji studiów wyższych. Pod koniec października z ust prof. Tadeusza Lutego, szefa Rektorów Akademickich Szkół Polskich, padło hasło wprowadzenia opłat za studia. I choć prof. Luty zastrzegał się, że jest to tylko rozpoczęcie debaty na ten temat, to jednak wypowiedź rektora Politechniki Wrocławskiej powinna niepokoić. Trudno jednoznacznie zinterpretować tę sytuację – czy zwolennicy komercjalizacji edukacji na poziomie wyższym złapali wiatr w żagle po zwycięstwie wyborczym PO, czy też są to ukłony części akademickiego establishmentu w stronę nowej władzy i próba dostosowania się do jej oczekiwań? Dziś tego nie wiemy. Warto jednak zastanowić się nad społecznymi skutkami takiego projektu. W społeczeństwach rynkowo-kapitalistycznych – jak pisał Pierre Bourdieu, francuski socjolog – kapitał finansowy zazwyczaj idzie w parze z innymi rodzajami kapitału: społecznym i kulturowym. I również odwrotnie: posiadanie kapitału kulturowego zazwyczaj gwarantuje dostęp do kapitału finansowego. Zazwyczaj wszystkie trzy rodzaje kapitałów są przekazywane następnemu pokoleniu