22/2011

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Burza nad Hiszpanią

W Madrycie młodzi ludzi próbują wzniecić rewolucję. W iberyjskim królestwie wrze. Protesty społeczne mają największy zasięg w Europie. Oburzeni z powodu bezrobocia i braku nadziei młodzi chcą wzniecić rewolucję przeciwko nieudolnej klasie politycznej. W wyborach komunalnych i regionalnych rządzący w Hiszpanii od ośmiu lat socjaliści ponieśli druzgoczącą klęskę, najdotkliwszą w swojej historii. 22 maja Hiszpanie wybierali władze miast oraz 13 regionalnych parlamentów. Rządząca partia PSOE premiera José Luisa Rodrígueza Zapatera dostała tylko 27,8% głosów, 19% mniej niż przed czterema laty. Konserwatyści z opozycyjnej Partii Ludowej (Partido Popular) triumfują, zdobyli bowiem aż 37,6% poparcia (o 7% więcej). Socjaliści stracili władzę nawet w tradycyjnych bastionach lewicy, takich jak Andaluzja, Kastylia-La Mancha czy Aragonia. Przegrali w metropoliach: w Madrycie, Barcelonie, Walencji, Sewilli, Maladze i w Saragossie. „PSOE się wykrwawia”, napisał dziennik „El Mundo”. „Tsunami z 22 maja zatopiło socjalistów”, stwierdził komentator gazety „El País”. Konserwatyści zatriumfowali mimo wielu afer korupcyjnych, w które są uwikłani. „W Hiszpanii istnieje niebezpieczeństwo banalizacji występków popełnionych przez polityków. Niedługo pod tym względem będziemy przypominać Włochy”, powiedział zrezygnowany wybitny sędzia i prawnik Baltasar Garzón. W Barcelonie sukces odnieśli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Przegląd przyłącza się do Dnia solidarności z Andrzejem Poczobutem – więźniem sumienia

Andrzej Poczobut, korespondent „Gazety Wyborczej” na Białorusi, niemal od dwóch miesięcy siedzi w więzieniu w Grodnie za sprawę dla dziennikarzy fundamentalną – za wolność słowa. Do tej pory w jego obronie wystąpili m.in. szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, przewodniczący europarlamentu Jerzy Buzek, szefowie dyplomacji Czech i Szwecji Karel Schwarzenberg i Carl Bildt, wiceminister spraw zagranicznych Niemiec Cornelia Pieper, ambasador USA w Polsce Lee Feinstein. Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia. W polskich mediach 28 maja, 50. rocznica powstania Amnesty International, był „Dniem solidarności z Andrzejem Poczobutem – więźniem sumienia”. Apel o jego uwolnienie podpisało 43 redaktorów naczelnych ogólnopolskich dzienników i największych dzienników regionalnych, miesięcznika „Press”, ogólnopolskich tygodników opinii, w tym. red. Jerzy Domański, redaktor naczelny „Przeglądu” i przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, ogólnopolskich telewizji, rozgłośni radiowych i największych portali. Oto jego treść: My, niżej podpisani redaktorzy naczelni polskich mediów, protestujemy przeciwko bezprawnemu więzieniu przez białoruski reżim naszego kolegi – dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Domagamy się jego natychmiastowego uwolnienia oraz wycofania wszelkich postawionych mu zarzutów. Andrzej Poczobut – korespondent „Gazety Wyborczej” – od niemal dwóch

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Karykatura wolności słowa

Co łączy kibola, anonimowego chama zaśmiecającego inwektywami internet i sporą grupę polityków? Choć może trudno w to uwierzyć, łączy ich wspólna walka o wolność słowa. I to, jak oni tę wolność rozumieją, można było usłyszeć w rykach na stadionach piłkarskich i przeczytać w mowach obrońców prawa do robienia z polityków, czego tylko się chce. Może to być strzelnica do ćwiczenia oka i ręki, szambo do podtapiania wybrańców narodu albo stół do kawałkowania. Darujmy sobie zresztą te szczegóły, bo nie ma takiego plugastwa, którego by już nie wymyślono i w internecie nie pokazano. Zawsze mnie zdumiewało, gdy po kolejnych chamskich i oszczerczych napaściach zaatakowani politycy pletli, że przecież takie są reguły demokracji, że oni muszą mieć twardą skórę, że muszą to wszystko znosić w imię wolności słowa. Jeśli są masochistami, to niech bezmyślnie cierpią te coraz brutalniejsze napaści. I ponoszą ich konsekwencje. Muszą jednak pamiętać, że w ten sposób doprowadzają do postępującej deprecjacji ich wizerunku jako całej grupy zawodowej, a tym samym pozbawiają się szacunku społecznego, który jest przecież podstawą ich skutecznego działania. Mylą bowiem krytykę, która jest przypisana do ich ról publicznych, z oszczerstwami, kłamstwami, pomówieniami, które są prawnie zabronione. Zabronione wobec każdego człowieka bez wyjątku! Ci, którzy uważają, że osoba publiczna jest wyjęta spod prawa,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Pytanie Tygodnia

Jak USA traktują Polskę?

Prof. Elżbieta Oleksy, amerykanistka, visiting professor, University of California, Berkeley Przez ostatnie dziesięciolecia Polska była dobrze traktowana przez Stany Zjednoczone, żeby tylko wymienić poparcie finansowe i polityczne dla „Solidarności”, pomoc w umorzeniu długów PRL, poparcie w staraniach o członkostwo w NATO, rosnącą wymianę gospodarczą związaną z offsetem, która może znacznie się zwiększyć w związku z perspektywami wydobycia gazu łupkowego w Polsce. To poparcie jest wypadkową ekonomicznej i politycznej pozycji Polski w UE i na świecie oraz skuteczności polskiej dyplomacji i jej aktywności na forum międzynarodowym. Trzeźwe spojrzenie na sytuację globalną zmusza do konstatacji, że Polska nie odgrywa znaczącej roli na arenie międzynarodowej i jej wpływ na gospodarkę oraz politykę światową jest również znikomy. Biorąc pod uwagę te czynniki, trzeba stwierdzić, że Stany Zjednoczone wyjątkowo przyzwoicie traktują Polskę, zwłaszcza wtedy, gdy wykazuje się ona aktywnością na forum międzynarodowym: można tu wymienić inicjatywę wschodnią i zbliżającą się prezydencję Polski w UE. Dodatkowym elementem może też być szacunek dla Polaków za ich umiłowanie wolności, wspólne obydwu narodom. Prof. Aleksander Posern-Zieliński, historyk, PAN, UAM Na przykładzie polityki wizowej USA wyraźnie można zauważyć stosunek USA do Polski i Polaków. Mimo członkostwa RP w UE nasi obywatele nadal są traktowani przez imigracyjne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Historia najnowsza z perspektywy deskorolki

Istnieje uproszczony obraz skejta w szerokich spodniach, który słucha rapu, ćpa i klnie Stukot uderzających o marmur kółek, głuche tąpnięcia upadków – wszystko się tu miesza z ulicznym gwarem warszawskiego placu Trzech Krzyży. Odpychają się, podskakują, odrywają od ziemi, lądują, łapią oddech. Deskami manewrują z zadziwiającą lekkością. Zgrabnie obracając nimi w powietrzu, przeczą prawom grawitacji. Wiele miesięcy pracy streszczone w ułamku sekundy. Zostają pod pomnikiem Witosa, dopóki nie spadną pierwsze śniegi. Na tle jego ciemnej, monumentalnej sylwetki deskorolkowcy wyglądają jak kolorowe figurki, niektóre w przydużych czapkach i szerokich spodniach, inne w jaskrawych T-shirtach i dżinsach. Za parę chwil przysiądą pod Witosem, pośmieją się, pogadają o filmach, trikach i nowych zajawkach. – Dzisiaj już rzadko tutaj jeździmy. Patrzę na te dzieciaki i myślę: szybciej się uczą, więcej potrafią, ale to inne pokolenie – uśmiecha się Kuba. – Trochę zazdroszczę im tej łatwości, że za rogiem mają skateshop, że wrócą do domu i obejrzą sobie w internecie każdy film deskorolkowy. Ale swoje początki i tak wspominam najlepiej. Trzech buntowników, trzech artystów, trzy legendy polskiej deskorolki. Poznali się wieki temu, w słonecznym podziemiu, czyli w przejściu pod jedną z najbardziej ruchliwych ulic Warszawy. Nazwali

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura Wywiady

Operowe biuro matrymonialne – rozmowa ze Stanisławem Pietrasem

Jestem czymś w rodzaju eksperta towarzyskiego, który późną nocą snuje przy winie różne teatralne opowieści Jak doszło do tego, że w ofercie jednego z polskich biur turystycznych pojawiła się kategoria wycieczek: wizyty w teatrach operowych? – Zadziałały tu dwie sprzeczne okoliczności. Z jednej strony, coraz bardziej wydziwiona rzeczywistość operowa w kraju, a z drugiej, moje immanentne pragnienie udostępnienia i przybliżenia rodakom tego, co naprawdę dzieje się w światowej klasy teatrach operowych, nadających ton i kierunek współczesnemu rozwojowi tej sztuki. Przedsięwzięcie to ma jeden mankament. Co robić, aby mogli brać w nim udział ludzie bez solidnie wypchanych portfeli? Całą tę akcję udało się zrealizować przede wszystkim dzięki dyr. Marzenie Jezierzańskiej z łódzkiej agencji Grand Tour. Bez niej moje koncepty zostałyby w sferze projektów i marzeń. To ona pierwsza dotarła do amatorów, których było stać na takie podróże. Ona pierwsza pogodziła się z myślą, że podróże operowe nie mogą być tanie, bo jest to sztuka fascynująca, ale elitarna. Zarazem tak organizuje te wyjazdy, że ich kalkulacja jest przejrzysta, pozbawiona zbędnych kosztów, przez nas wszystkich rozumiana i akceptowana. Nawet bez marży agencyjnej? – Jeżeli, to na poziomie minimalnym. Na razie kręgi uczestników powiększają się. Po pierwszych kilkunastu wspólnych podróżach jesteśmy już ponaddwustuosobowym zespołem,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Tysiąc złotych dla każdego – rozmowa z dr hab. Ryszardem Szarfenbergiem

W roku 2009 ponad 17% Polaków doświadczało ubóstwa i wykluczenia lub było nimi zagrożonych Götz Werner, przedsiębiorca niemiecki, napisał niedawno książkę, w której domaga się, by państwo płaciło każdemu obywatelowi – od niemowlęcia do starca – po tysiąc euro miesięcznie. Jego pomysł omawiano m.in. w czasie debaty w ZDF – drugim kanale niemieckiej telewizji publicznej. W Polsce podobna propozycja zostałaby uznana – oględnie mówiąc – za egzotyczną. – Dla mnie idea powszechnego dochodu obywatelskiego nie jest egzotyczna. Interesuję się nią od dłuższego czasu. W innych krajach podobne koncepcje pojawiają się od dawna, w niektórych na niewielką skalę próbowano wprowadzić zgodne z nimi rozwiązania. Dlatego nie wiem, o jaką egzotykę panu chodzi. Z perspektywy polityki społeczno-gospodarczej prowadzonej w Polsce po 1989 r. idea obywatelskiego dochodu powszechnego jest bez wątpienia egzotyczna. – Zgodzę się, że w Polsce przyjmuje się ona dużo gorzej niż w Niemczech, Austrii lub Szwajcarii. Jest prawie nieznana. Proszę wyjaśnić, o co w niej chodzi. – Powszechny dochód obywatelski zasadniczo różni się od znanych obecnie świadczeń socjalnych. Podkreślona w nazwie powszechność wskazuje, że to świadczenie powinno przysługiwać każdemu. Aby je otrzymać, nie trzeba być ubogim, płacić składek jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ostatnia rozmowa

Polska mogłaby z powodzeniem starać się w USA o udostępnienie zapisu rozmowy braci Kaczyńskich, gdyby przyjęła hipotezę, że katastrofa Tu-154 była wynikiem… zamachu terrorystycznego Czy kiedykolwiek dowiemy się, dlaczego doszło do katastrofy Tu-154 w smoleńskim lesie? Od kilkunastu miesięcy dziesiątki ludzi próbują zrekonstruować każdy istotny szczegół tragicznego lotu. Rozwikłać jego kolejne tajemnice. I nie chodzi tu o hel czy inne tego typu teorie. Chodzi o odpowiedzi na najbardziej oczywiste pytania: dlaczego załoga zdecydowała się lądować w gęstej mgle, skoro wszystkie regulaminy tego zabraniały? Dlaczego nie odleciała na lotnisko zapasowe? Pytań jest więcej. Na pewno w grupie spraw dotyczących okoliczności katastrofy, nad którymi wciąż widnieją znaki zapytania, jest tzw. rozmowa braci, czyli rozmowa Lecha Kaczyńskiego z Jarosławem na 20 minut przed katastrofą. Wielu uważa ją za kluczową. Lech Wałęsa mówi wprost: „Katastrofa smoleńska będzie skłócać Polaków do momentu, aż ujawniona zostanie treść rozmowy między Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi. Wtedy wszystko się ułoży, bo nikt nie wytrzyma prawdy o tamtych zdarzeniach”. Wałęsa mówi głośno to, o czym wielu polityków i wysokich rangą urzędników nadmienia w formie prawdopodobnej hipotezy. Lub hipotezy wartej rozważenia – że po rozmowie z bratem prezydent uznał,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.