21/2013

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Nauka

Jajka na zdrowie – rozmowa z prof. Tadeuszem Trziszką

Można jeść tyle jajek, ile się chce – 20, 30 sztuk tygodniowo Przez lata ostrzegano przed nadmiernym spożyciem jaj, wcale nie są samym dobrem, jak pan twierdzi. – To się zaczęło w latach 60. i rozwijało do lat 90. Za ten negatywny wizerunek jaj odpowiada przemysł farmaceutyczny, a także przemysł tłuszczów roślinnych, który obciążył między innymi jaja odpowiedzialnością za odkładanie się w naszych naczyniach krwionośnych cholesterolu. Rozpętano na świecie prawdziwą fobię na punkcie cholesterolu, żeby sprzedawać jak największe ilości leków antycholesterolowych i margaryny. Tymczasem cholesterol jest podstawowym czynnikiem życia, występuje we wszystkich tkankach naszego organizmu, bez niego nie ma życia. To po kolei. Czy jest nieprawdą, że nadmiar cholesterolu nam szkodzi, czy też może szkodzi, ale jaja nie mają z tym nic wspólnego? – Cholesterol jest kluczową substancją niezbędną do życia. Gdyby wątroba zaprzestała jego codziennej produkcji, tobyśmy nie mogli żyć. Każda komórka zawiera cholesterol, a mamy tych komórek miliardy. Jest konieczny w tworzeniu hormonów płciowych, witaminy D, kwasów żółciowych. Natomiast w powszechnej świadomości ludzi utarło się, że cholesterol to coś złego, trzeba z nim walczyć, unikać wszystkiego, co może podnieść jego poziom w naszym organizmie. Problem polega na czym innym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Cnota utracona

Policji i prokuraturze nie udało się wykryć sprawców niemal żadnego z kilkunastu rasistowskich i ksenofobicznych ataków, do jakich doszło w Białymstoku Przez lata trwało przekonanie, że ziemi podlaskiej przysługuje swoisty bonus, wywodzący się z tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która miała być tworem pozbawionym pewnej konstytutywnej cechy Polaków, mianowicie nietolerancji. Tak to przedstawiano powszechnie, a w ostatnich latach tolerancja trafiła na sztandary województwa podlaskiego. Obszar ten miał wiele problemów, niełatwych do rozwiązania, gdyż wiadomo – zapóźnienia, Polska B i te rzeczy… Nawet mimo płynących tu szerokim strumieniem i nieźle wykorzystywanych środków unijnych nie malał dystans rozwojowy do innych części kraju. W tych to okolicznościach wyróżnikiem, ową differentia specifica, stała się tolerancja. Wiele z tego dla dynamiki rozwoju regionu nie wynikało, na dobrobyt udawało się to zamieniać nader umiarkowanie, ale była podstawa do szukania tożsamości, pewnej zbiorowej satysfakcji tutejszej społeczności. Było to także trendy w debacie publicznej, stało się swoistym stemplem akceptowanym i szanowanym w kraju i świecie, a kolejne strategie rozwoju podkreślały ją jako jeden z kilku filarów rozwojowych. Nic dziwnego. Tu właśnie zachowało się szczególne bogactwo narodowościowe i kulturowe. Oprócz Polaków, którzy rzecz jasna dominują, w wielkich populacjach, liczonych na setki tysięcy, mieszkają tu Białorusini,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rusza akademia dla samorządowców

Akademia Lokalnej Polityki Publicznej nauczy, jak zachęcić mieszkańców do wspólnego działania Coraz więcej samorządowców zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne dla lokalnej społeczności jest tworzenie warunków skłaniających mieszkańców do udziału w podejmowaniu decyzji publicznych. Promowana przez „Przegląd” idea partycypacji publicznej cieszy się rosnącym zainteresowaniem wójtów, burmistrzów oraz innych pracowników samorządowych. Wielu jednak, mimo szczerych chęci, nie wie, w jaki sposób skutecznie wdrożyć mechanizmy partycypacyjne w życiu wspólnoty. To właśnie dla nich rusza kolejna edycja bezpłatnych szkoleń Akademia Lokalnej Polityki Publicznej w ramach projektu „Decydujmy razem”. Ta edycja organizowana jest dla samorządów z województwa warmińsko-mazurskiego. Jak pobudzać do działania Szkolenia skierowane są do wójtów, burmistrzów, starostów, naczelników wydziałów oraz sekretarzy, pełnomocników ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, przewodniczących rad, radnych oraz innych pracowników delegowanych przez urząd. Osoby, które zdecydują się na udział, na pewno nie będą żałowały. Celem szkoleń jest udzielenie odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości związane z partycypacją publiczną. Jak wykorzystać jej mechanizmy do tworzenia skutecznej polityki lokalnej? Jak zaktywizować społeczność do wspólnego działania? Warsztaty, które poprowadzą specjaliści praktycy (autorzy wielu publikacji dotyczących partycypacji), umożliwią uczestnikom ugruntowanie zdobytej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Polityka historyczna jest manipulacją – rozmowa z prof. Bożeną Popiołek

Dzisiaj lekcje historii bardzo często sprowadzają się do przekazywania tylko swoich poglądów Dla historyków, szczególnie nauczycieli, nastały chyba ciężkie czasy. Bo jak mówić o przeszłości, kiedy społeczeństwo jest mocno spluralizowane, podzielone politycznie, ma różny ogląd zwłaszcza ostatnich dziesięcioleci? – To nie jest kwestia czasów, tylko podejścia do historii i tego, czy historyk, podobnie jak polonista czy etyk, przenosi na pracę, a w przypadku nauczycieli na uczniów czy studentów, osobiste zapatrywania na przeszłość i swoje poglądy polityczne. Ma pan rację, że szczególnie historykom może być trudniej z racji ich zaangażowania politycznego i stałego osądu dziejów. Mam wielu znajomych nauczycieli historyków, obserwuję u nich, szczególnie u młodych nauczycieli, powrót do historii emocjonalnej, do podkreślania historii rocznicowej, rocznic jednostronnie ukierunkowanych, martyrologii i powstań. Zanika, co mnie niepokoi, zainteresowanie historią jako przedmiotem wiedzy, obszarem, który trzeba dobrze poznać. Bo historię sprowadza się do roli panteonu narodowego? – Do panteonu, mitów narodowych, eksponowania tylko niektórych elementów przeszłości, jak również do pewnej rozgrywki politycznej. Ponieważ w kręgu moich zainteresowań i badań pozostaje historia kultury i historia mentalności, dla mnie w badaniu minionych dziejów bardziej interesujące jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania, nie kto i jak, ale dlaczego dane wydarzenia tak się potoczyły,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W łapach prokuratora

W naszym kraju za często i za łatwo zamyka się ludzi, zanim jeszcze zostaną skazani No i stało się. Lucy Wilska, wójt Wilkowyj, trafiła do aresztu. Za sprawą scenarzysty „Rancza” Andrzeja Grembowicza, byłego redaktora naczelnego „Kroniki Sejmowej”, a więc człowieka znającego meandry władzy (zapewne nie tylko centralnej), do jej domu bladym świtem wpadli antyterroryści. Powód – ktoś miał donieść, że bierze łapówki. Zamknięto też proboszcza, który pojechał do prokuratury świadczyć na jej korzyść. Jego rozmowa z przedstawicielem organów ścigania przybrała nieoczekiwany obrót, gdyż obrażony duchowny walnął prokuratora z byka w głowę – i poszedł siedzieć. Cała wieś chciała uwolnienia Lucy i proboszcza. Ksiądz wyszedł na wolność, bo biskup, bojąc się buntu parafian, interweniował w jego obronie. Mieszkańcy wsi nie mieli takiej siły przekonywania, więc Lucy miała pozostać za kratami tak długo, aż przypomni sobie różne grzechy swego poprzednika. Pani wójt trafiła zatem do klasycznego „aresztu wydobywczego” (termin wymyślili dowcipni prokuratorzy za czasów ministra Zbigniewa Ziobry). W takim areszcie delikwent ma siedzieć dopóty, dopóki nie wydobędzie się z niego oczekiwanych zeznań – na ogół obciążających inną osobę, którą śledczy pragną zamknąć. Niewygodna pani wójt To, co spotkało Lucy, doskonale rozumie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.