21/2013

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Strajk głodowy w Guantanamo

Czy więźniowie „wojny z terroryzmem” umrą za kratami? Świat właściwie zapomniał o Guantanamo. Także Ameryka woli nie pamiętać o więzieniu w bazie marynarki wojennej USA na Kubie. Tymczasem przetrzymywani tam jeńcy „wojny z terroryzmem” od wielu tygodni prowadzą strajk głodowy. Boją się, że umrą za kratami bez oskarżenia czy procesu. Co najmniej 23 jest odżywianych przymusowo rurką wprowadzaną przez nos. Czterech trafiło do szpitala. 30 kwietnia prezydent Obama stwierdził, że więzienie powinno zostać zamknięte, ponieważ nie jest już niezbędne dla bezpieczeństwa Ameryki, jest kosztowne, niewydajne i ułatwia ekstremistom prowadzenie rekrutacji. Już podczas kampanii wyborczej w 2008 r. Obama zapowiadał zamknięcie Guantanamo. W drugim dniu urzędowania w Białym Domu wydał rozporządzenie przewidujące likwidację więzienia w ciągu roku, ale funkcjonuje ono do dziś. Zamknięcie udaremnił Kongres, który wstrzymał środki finansowe i nie zgodził się na przewiezienie więźniów do Stanów Zjednoczonych. Komentatorzy są zgodni, że Obama jako prezydent i najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych mógłby zrobić znacznie więcej w sprawie Guantanamo, które liberalny dziennik „New York Times” nazwał więzieniem politycznym, a konserwatywny „Washington Post” uznał za nie do utrzymania. Do końca 2014 r. większość oddziałów Stanów Zjednoczonych ma się wycofać z Afganistanu. Oficjalnie wojna w tym kraju dobiegnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Medyczny skandal w Niemczech

Zachodnie koncerny wykorzystywały obywateli NRD jako króliki doświadczalne Zachodnie firmy farmaceutyczne płaciły władzom NRD za prowadzenie medycznych testów na ludziach. Jak wynika z dokumentów, w procederze tym brały udział wszystkie znaczące wtedy koncerny – Bayer, Schering, Hoechst, Boehringer, Pfizer, Sandoz, Roche. Za jednego pacjenta cierpiący na dotkliwy brak dewiz rząd w Berlinie Wschodnim inkasował przeciętnie 3,8 tys. marek zachodnich (1950 euro). Za jedno badanie kliniczne – do 800 tys. Chorzy często nie wiedzieli, że uczestniczą w eksperymentalnej terapii. Lekarstwa testowano także na wcześniakach i alkoholikach w stanie delirium, których nie trzeba było pytać o zgodę. Ludziom cierpiącym na poważne dolegliwości serca zamiast niezbędnych leków podawano placebo. Niektórzy pacjenci zmarli. Lekarz Ulrich Moebius, znany z krytycznego stosunku do przemysłu farmaceutycznego, powiedział przed kamerami publicznej telewizji MDR: „Obywatele NRD stali się dla Zachodu swoistymi królikami doświadczalnymi. W ten sposób mieszkańcy Niemiec Zachodnich byli chronieni przed potencjalnie szkodliwymi lekarstwami. Kliniki NRD stały się dla międzynarodowej branży farmaceutycznej prawdziwym darem. Koncerny za niewielkie pieniądze otrzymywały dobrą jakość testów”. Testy na wielką skalę Już w 1991 r. niemieckie media informowały o tym nieco makabrycznym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Sensacja, która nią nie jest

O „prawie bolszewizmie” Angeli Merkel pisałem już trzy lata temu Ukrywała swoją komunistyczną przeszłość, w 1990 r. wcale nie chciała zjednoczenia Niemiec i w ogóle to wredna baba – taki portret niemieckiej kanclerz, która jesienią walczyć będzie o trzecią kadencję, malują w książce „Das erste Leben der Angela M.” Günther Lachmann i Ralf Georg Reuth. 14 kwietnia rzecz została przedstawiona prasie na konferencji zorganizowanej przez monachijską oficynę Piper. Wypytawszy wiele osób, które znały panią Merkel w czasach NRD – a żyła w niej bądź co bądź 36 lat – autorzy zlustrowali ją i „zdemaskowali” niemal jako kryptokomunistkę. „Była lojalną obywatelką, jak najbardziej zaangażowaną w politykę”, informowała, przedstawiając treść książki, platforma Onet.pl. Należała do komunistycznej organizacji młodzieżowej FDJ, jako jej sekretarz na uczelni kierowała agitacją i propagandą, a w instytucie naukowym była członkinią rady zakładowej. W najlepszym przypadku określić ją można jako komunistkę reformatorkę, która chciała demokratycznego socjalizmu. A to ci dopiero! Polskim zjednoczonym siłom lustracyjnym tylko w to graj! Odpowiednie jest też zainteresowanie naszych demokratycznych mediów. Wprawdzie nie jest to dla nich tak ciekawe jak zawarta w książce Stefana Korneliusa „Die Kanzlerin und ihre Welt” informacja genealogiczna o poznańskim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Głównie klasyka, ale… – rozmowa z Wojciechem Nowakiem

Filharmonie nie są od robienia rewolucji, tylko promocji muzyki, od baroku po współczesność Co zaważyło na pańskim zwycięstwie w konkursie na stanowisko dyrektora naczelnego Filharmonii Narodowej? – To raczej pytanie do komisji, nie do mnie. Myślę, że zaproponowany przeze mnie program okazał się najciekawszy. A w tym programie najważniejsze było… – Kontynuowanie tego, co filharmonia osiągnęła w pracy z dyrektorami Kazimierzem Kordem i Antonim Witem, a więc prowadzenie działalności artystycznej na najwyższym poziomie. Wizja obu dyrektorów wprowadzała pewną równowagę nowych pomysłów i wypracowanej tradycji. Mój plan na najbliższe lata, który do tych tradycji nawiązywał, został przyjęty pozytywnie. Istotną częścią owego planu było też przekonanie, że jedyną osobą mającą wysoki autorytet i niekwestionowaną pozycję w sztuce muzycznej, która może stanąć na czele zespołów artystycznych Filharmonii Narodowej, jest wybitny dyrygent Jacek Kaspszyk. Pozytywnie zatem przyjęto tandem Nowak-Kaspszyk, czyli dyrektor naczelny i dyrektor artystyczny. Zaakceptowano zaproponowaną strukturę kierownictwa Filharmonii Narodowej, w której celem i zadaniem dyrektora naczelnego będzie umożliwienie Jackowi Kaspszykowi zrealizowania jego artystycznych zamierzeń. Pracuje pan w Filharmonii Narodowej już ponad 20 lat, był pan zastępcą dyrektora naczelnego za dyrekcji Kazimierza Korda i Antoniego Wita. Jak zmieniała się w tych latach najważniejsza instytucja muzyczna

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Tytanka show-biznesu

Beyoncé z równą swobodą przekracza granice między muzyką, tańcem, filmem, modą, reklamą, biznesem, filantropią i polityką jak Elvis Presley czy Madonna 25 maja w Warszawie spotkają się trzy naj – na największej polskiej arenie sportowo-widowiskowej, czyli Stadionie Narodowym, w ramach jednego z najlepszych europejskich dorocznych festiwali miejskich, Orange Warsaw Festival, wystąpi artystka, którą określa się mianem największej współczesnej piosenkarki. Beyoncé wystąpi w Polsce po raz pierwszy. Na ten dzień czekali przede wszystkim zwolennicy rhythm and bluesa, ale też miłośnicy electropopu, bo i parę takich udanych utworów ma w repertuarze amerykańska piosenkarka. Dla panów będzie to również możliwość zobaczenia kilkunastu pięknych i zgrabnych kobiet szalejących na scenie (zespoły instrumentalny i wokalny Beyoncé są żeńskie). Fani mody zachwycą się strojami Beyoncé wymyślonymi przez największych projektantów świata. Muzycy i muzykolodzy rozsmakują się w pomysłowych rozwiązaniach kompozytorskich i pierwszorzędnym wykonawstwie, sporo bowiem piosenek tej 168-centymetrowej piękności to kawał dobrej muzyki. Koneserzy doznań wizualnych zobaczą grę świateł i obrazów, jaką rzadko ogląda się w Polsce (sugerują to nagrania z niedawnych koncertów belgradzkiego i londyńskiego). A wszyscy zainteresowani będą mogli zaliczyć spotkanie z największą amerykańską gwiazdą, z równą swobodą przekraczającą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Antychrześcijańska ocena ludobójstwa

Orędzie biskupów Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej w sprawie zbrodni na Wołyniu to akt o charakterze bardziej politycznym niż religijnym Przed obchodami 70. rocznicy ludobójstwa dokonanego przez zbrojne formacje Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) na Kresach Południowo-Wschodnich II RP apologeci OUN-UPA podjęli szereg inicjatyw mających na celu usprawiedliwienie ludobójców. Zwieńczeniem tych działań jest orędzie biskupów Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej wygłoszone do wiernych na Ukrainie. Rozpoczyna się ono słowami: „W przededniu obchodów 70. rocznicy ukraińsko-polskiego konfliktu na Wołyniu”. Początek dokumentu, wzięty wprost z ukraińskiej nacjonalistycznej historiografii, wskazuje, że jest to akt o charakterze bardziej politycznym niż religijnym. Nie ma dowodu na istnienie „konfliktu”, była to doktrynalna, zaplanowana w 1929 r. rzeź bezbronnych. Dokonana przez margines narodu ukraińskiego, skrótowo nazywany OUN-UPA, nie tylko na Wołyniu, lecz także na obszarze objętym duszpasterstwem Cerkwi greckokatolickiej. Cerkiew ta miała ogromny wpływ na Ukraińców mieszkających na terenie Małopolski Wschodniej, gdzie mordy dokonywane przez zbrojne formacje OUN były nie mniej okrutne niż na Wołyniu. Gdyby ta przeszłość została oceniona z pozycji chrześcijańskich, mogłoby to dać odpowiedź na dylematy moralne i złagodzić ból pamięci. Niestety, tak się nie stało. Przesłanie sformułowane przez politycznych doradców Cerkwi jest obliczone na przeczekanie obchodów 70. rocznicy tragedii Polaków. Ukraiński ruch nacjonalistyczny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Zamknięty krąg gospodarki

Potrzebne jest obalenie wielu mitów ekonomicznych silnie utrwalonych w świadomości ekspertów Znany finansista Warren Buffett powiedział kiedyś: „Obraz gospodarki jest lepiej widoczny przez tylną, zakurzoną szybę niż przez czysto umytą szybę przednią”. Nasze telewizory mają czyste ekrany. Od pokazujących się na nich ekspertów można usłyszeć, że Polska przeżywa największy w swojej historii rozwój gospodarczy, a Polacy się bogacą. Równocześnie zauważa się, że występują pojedyncze problemy. Dokucza nam bezrobocie, które utrzymuje się na wysokim, przeszło 10-procentowym poziomie. Pocieszamy się, że w niektórych krajach jest wyższe, choć dopiero teraz, w kryzysie, który je dotknął. Mamy problemy z demografią, bo rodzi się mało dzieci. Uczeni obliczają, ilu pracowników będzie nam brakowało za kilkanaście lat, aby zarobili na nasze emerytury. Nie wiążą tego ze zjawiskiem wyjazdów rodaków za granicę do pracy. Tymczasem jeśli urodzi się więcej Polaków, to więcej wyjedzie. Rozważa się, z jakim bagażem doświadczeń cywilizacyjnych wrócą Polacy z emigracji, podczas gdy oni nie wracają, mimo że tam jest recesja, a u nas ciągle wzrost gospodarczy. Dyskutuje się, jakie mechanizmy finansowe uruchomić, aby zwiększyć liczbę miejsc pracy. Może jakieś wsparcie finansowe dla przedsiębiorstw? Może

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Zwolniony za Kima

Przypadek dyrektora Poniewierskiego pokazuje, że w III RP można zwalniać ludzi za przekonania Jak doniosły media, w trybie natychmiastowym ze stanowiska dyrektora Biura Strategii PKP PLK został zwolniony Jacek Poniewierski – prywatnie, po godzinach pracy przewodniczący Towarzystwa Polsko-Koreańskiego. Przedstawione przez prezesa PKP Jakuba Karnowskiego uzasadnienie de­cyzji o zwolnieniu jest kuriozum w państwie prawa, a także kpiną z tego, co opozycja demokratyczna za czasów PRL zarzucała ówczesnemu porządkowi administracyjno-prawnemu – zwal­niania ludzi za poglądy polityczne niezwiązane w jakikolwiek sposób z zakresem wykonywanych obowiązków służbowych i niemogące mieć wpływu na merytoryczną ocenę danego pracownika. Karnowski skomentował swoją decyzję tym, że „To skandal, żeby osoba pracująca w spółce państwowej popierała reżim, w którym są obozy koncentracyjne” („Gazeta Wyborcza”, 13.05.2013). Wybiórcze zasady Takie rozwiązanie sprawy jest przykładem pogrążania się naszego kraju w otchłani demagogii, hipokryzji, czystego szaleństwa i jawnego łamania prawa oraz podstawowych zasad wolności obywatelskich obowiązujących w państwie demokratycznym. Po pierwsze – Polska utrzymuje kontakty dyplomatyczne z KRLD na zasadzie wzajemności. KRLD jest uznawanym podmiotem prawa międzynarodowego. Co prawda istnieją poważne zastrzeżenia natury cywilizacyjno-jurydycznej wobec tego kraju, ale nie upoważnia to prezesa Karnowskiego do stosowania w XXI w. norm à

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Jak oddano stołeczną hutę

Prywatyzacja Huty Warszawa jest przykładem działań godzących w porządek prawny i realizowanych na szkodę narodu i państwa polskiego W 1952 r. na pustej przestrzeni pomiędzy Wawrzyszewem, Młocinami a Placówką rozpoczęto wznoszenie sztandarowej inwestycji stolicy – Huty Warszawa. Początkowe prace na obszarze ok. 200 ha zakończono w 1954 r., a w 1957 r. uruchomiono odlewnię staliwa – pierwszy obiekt produkcyjny huty. Produkcję stali rozpoczęto w 1958 r. W następnych latach oddawano kolejne obiekty: kuźnię, walcownię zgniatacz, ciągarnię, walcownię grubą, drobną, walcownię zimnej taśmy oraz walcownię średnio drobną. Z upływem lat huta doskonaliła produkcję, wprowadzając uszlachetniającą pozapiecową obróbkę płynnej stali o specjalnych wymaganiach technicznych. W tym celu zakupiono piece do obróbki cieplnej firmy Hertey oraz piece firmy Grages umożliwiające produkcję wyrobów z regulowaną mikrostrukturą bez nalotu na powierzchni. Huta Warszawa jako jedna z nielicznych była wyposażona w agregat do ulepszania cieplnego prętów walcowanych na gorąco. W uznaniu wysokiego poziomu technologicznego produkowanych wyrobów uzyskiwała świadectwa jakości i certyfikaty norm międzynarodowych. Zyski, socjal, szkolnictwo W najlepszych latach Huta Warszawa produkowała rocznie ok. 1 mln ton wyrobów z dużym stopniem przetworzenia i zatrudniała ponad 10 tys. wykwalifikowanych pracowników, będąc głównym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wallenrodzik

Na początek chciałbym czytelników poinformować, że jest takie pismo „Najwyższy Czas!”. Nie wiedziałbym o tym, gdybym nie prosił Basi, kiedy jedzie do Polski, żeby przywiozła mi (nawet płacąc za nadbagaż) ile tylko może pisemek, których nikt nie czyta, dziwolągów, fanatycznych manifestów, bo z nich dopiero można odczytać, co się naprawdę dzieje w kruchcie, za węgłem, pod budką z piwem. Basia spełnia te moje fanaberie niechętnie, gdyż parokrotnie już, kupując owe tytuły, naraziła się na niezbyt pochlebne opinie stojących za nią w kolejce. Przyjeżdżając ostatni raz, z gestem absolutnego dyzgustu położyła na stole makulaturę. Jakże się myliła, lekceważąc podarowane mi natchnienie. Oto w ostatnim numerze „Najwyższego Czasu!” znajduję artykuł, który zainteresuje studentów seminarium, a i młodszym dzieciom się przyda jako kliniczny przykład intelektualnego kłamstwa (zresztą tylko z tego powodu o nim wspominam). Autorem jest niejaki Marek Jan Chodakiewicz. Nie mam nieprzyjemności znać osoby, ale ze zdjęcia wygląda, że młode toto. Należałoby więc po prostu przełożyć przez kolano i dać parę razy rzemykiem na gołe. Ponieważ jednak jest to w dzisiejszych czasach niestosowne i zaraz dopadliby mnie obrońcy praw dziecka, odpowiem merytorycznie. Pisze Chodakiewicz: „Przeciwnością Żołnierzy Wyklętych w Michnikowej dychotomii są ich »krytycy«. A kto to? Przede wszystkim enkawudziści, ubecy. Sowieci i tubylczy komuniści.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.